Rosja wywozi tysiące dzieci z Ukrainy. Rosyjskich nauczycieli mówiących uczniom prawdę o wojnie spotykają represje

Od początku inwazji Rosji na Ukrainę zabitych zostało 200 dzieci, a 360 jest rannych. Do Rosji wywieziono nielegalnie ok. 150 tys. ukraińskich dzieci. W samej Rosji tymczasem ruszyła operacja prześladowania nauczycieli, którzy mówią swoim uczniom prawdę na temat wojny w Ukrainie

O ogromnej ofierze, jaką za wojnę w Ukrainie płacą dzieci, poinformowała Ludmyła Denisowa, ukraiński rzecznik praw człowieka. Jej zdaniem, statystyki są niedoszacowane ze względu na to, że wschodnia i południowa część kraju jest okupowana przez Rosjan, wiele miast ukraińskich znajduje się zaś w okrążeniu.

Matti Maasikas, szef Delegatury Unii Europejskiej w Ukrainie, poinformował o innym niepokojącym zjawisku – wywożeniu ukraińskich dzieci na teren Rosji.

– Po ukraińskich aktywistach, dziennikarzach, urzędnikach, innych cywilach Rosja zaczęła uprowadzać ukraińskie dzieci – ostrzegł Maasikas.

Jego zdaniem, „wraz z ich zaplanowaną tak zwaną adopcją przez rosyjskie rodziny jest to kolejne cyniczne, zatrważające złamanie międzynarodowego prawa humanitarnego”. Według Ludmyły Denisowej, na terenie Rosji znalazło się w sposób nielegalny ok. 150 tys. ukraińskich dzieci.

Rosjanie niszczą też infrastrukturę pomagającą najmłodszym. Od 24 lutego wojska rosyjskie zaatakowały 324 szpitale na Ukrainie, w tym 14 szpitali dziecięcych.

Minister edukacji Ukrainy Serhij Szkarlet ocenił, że szkody wywołane przez wojnę w infrastrukturze szkolnej wynoszą już ponad 5 miliardów dolarów. Armia rosyjska całkowicie zniszczyła 91 placówek, a 923 kolejne uszkodziła.

Nie ma co liczyć na szybkie zakończenie wojny – ostrzegli dziennikarze amerykańskiej stacji CNN powołując się na przecieki z administracji amerykańskiej. Sekretarz stanu USA Antony Blinken miał poinformował europejskich sojuszników, że wojna na Ukrainie może potrwać do końca 2022 r.

Jeśli tak się rzeczywiście stanie, to przed polskim systemem oświaty pojawią się poważne wyzwania. Minister edukacji Przemysław Czarnek wielokrotnie twierdził, że przebywające na terenie Polski setki tysięcy dzieci ukraińskich najpewniej będą mogły wrócić do swojego kraju „w ciągu kilku tygodni”. Dlatego nie ma potrzeby organizować dla nich ukraińskiej oświaty na terenie Polski. Jeśli przewidywania władz amerykańskich opierają się na rzetelnych podstawach, to oznacza, że należy przygotować się na konieczność zorganizowania edukacji dla setek tysięcy ukraińskich uczniów także w kolejnym roku szkolnym. Co niesie za sobą tysiące mniejszych i większych problemów logistycznych, których w tej chwili ministerstwo edukacji nawet nie próbuje rozwiązać.

„Washington Post” opisał natomiast przypadki prześladowania w Rosji nauczycieli, którzy mówią swoim uczniom prawdę na temat wojny w Ukrainie. Dziennik opisał m.in. przypadek Iriny, 55-letniej nauczycielki z zachodniej Rosji, która zapytana przez swoich uczniów o powody odwołania międzynarodowych imprez sportowych zaplanowanych w ich kraju, odparła, że to efekt napaści Rosji na Ukrainę i zbrodni, jakich dopuszcza się rosyjskie wojsko.

Nauczycielka wyjaśniła uczniom, że Ukraina jest suwerennym krajem i ma prawo decydować o swoim losie. Dopóki Rosja tego nie zaakceptuje, to będzie wykluczona m.in. z wielkich imprez sportowych. Wkrótce potem okazało się, że wypowiedź nauczycielki została przez uczniów nagrana, a nagranie trafiło do rosyjskich służb bezpieczeństwa.

Policja wszczęła wobec nauczycielki śledztwo na podstawie uchwalonego niedawno drakońskiego prawa przewidującego wieloletnie więzienie m.in. za przekazywanie „fałszywych informacji na temat wojska”. W praktyce, do łagru można więc trafić za każdą wypowiedź, która nie jest zgodna z oficjalnymi komunikatami armii rosyjskiej.

Według „Washington Post”, Irina jest jedną z co najmniej czworga rosyjskich nauczycieli prześladowanych w Rosji za mówienie prawdy o wojnie w Ukrainie, na których donos na policję złożyli rodzice uczniów. Karą grzywny ukarany został jeden z nauczycieli akademickich w regionie Amur (Syberia), który miał „upowszechniać wśród studentów fałszywe informacje o rosyjskich działaniach wojskowych w Ukrainie”.

Nauczyciel języka angielskiego na wyspie Sachalin został zwolniony z pracy i ukarany wysoką grzywną finansową, ponieważ jeden z uczniów nagrał jego krytyczną wypowiedź dotyczącą wojny. Natomiast Marina Dubrowa, nauczycielka w jednej ze szkół na Syberii, po tym jak podczas zajęć określiła inwazję na Ukrainę błędem, następnego dnia została zgarnięta ze szkoły przez milicję i osądzona. Nauczycielka nie złamała się i nie odwołała swoich słów.

Według oficjalnej wykładni rosyjskich władz, takie osoby są uznawane za zdrajców i agentów Zachodu. W ten sposób uruchomiono kampanię szczucia m.in. na nauczycieli. W internecie pojawiły się listy proskrypcyjne przeciwników Kremla, a władze np. okręgu kaliningradzkiego wysłały do mieszkańców SMS-y z apelem o donoszenie na „prowokatorów i oszustów”.

Rosyjskie szkoły stały się miejscem indoktrynacji politycznej uczniów. Dzieciom i młodzieży wtłacza się do głów, że patriotą jest tylko ten, kto bez zastrzeżeń popiera Kreml. W szkołach organizowane są specjalne zajęcia z „patriotyzmu”, w czasie których młodzi ludzie dowiadują się, co wolno im myśleć na temat „operacji specjalnej” w Ukrainie. Szkoły wrzucają też do internetu zdjęcia uczniów ze znakiem „Z” – symbolem rosyjskiej agresji na Ukrainę. Jak poinformował Siergiej Krawcow, minister edukacji Rosji, 5 mln uczniów obejrzało lekcję pt. „Obrońcy pokoju” na temat armii rosyjskiej prowadzącej wojnę z Ukraińcami.

(PS, GN)