Sławomir Broniarz, prezes ZNP: Wszystko jest związane z podstawowym pytaniem: ile nauczyciel będzie zarabiał?

Takim wieloletnim planem finansowym, jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne i politykę kadrową w edukacji, powinien być nasz obywatelski projekt „Godne płace…”, który czeka w Sejmie na uchwalenie. Jednocześnie powinna powstać strategia „Postawmy na edukację” zakładająca przebudowanie, przemodelowanie szkoły. Przypomnę hasło – wszystko zaczyna się od dobrego nauczyciela. Stawiając na edukację, musimy postawić na nauczycieli. I musimy stworzyć ramy finansowe, które będą zachęcały zdolnych absolwentów do przyjścia do tego zawodu. Dopiero wtedy można stawiać przed nauczycielami kolejne oczekiwania i wymagania.

Ze Sławomirem Broniarzem, prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego, rozmawia Piotr Skura

W nowy rok weszliśmy z nowym otwarciem – nie tylko w edukacji. Nie ma już ministra Czarnka na czele resortu przy Szucha. W ostatnich tygodniach „starego” roku dokonały się zmiany, których oczekiwali pracownicy oświaty, tak wiele razy w ostatnich latach protestujący i pikietujący na ulicach polskich miast. Skończyła się era nagonek na nauczycieli, ideologizacji i straszenia ustawą lex Czarnek. Poczuł Pan satysfakcję?

– Odejście Przemysława Czarnka to wiadomość, na którą czekały tysiące nauczycieli. I nie tylko nauczycieli, lecz też wiele innych osób związanych ze szkołą,  ponieważ minister o takiej mentalności nie przysłużył się  dobrej edukacji. Myślę, że z ulgą odetchnęli nauczyciele, uczniowie, rodzice, samorządowcy. Rodzi tu się pytanie, jak w ogóle mogło dojść do tego, że w głowach liderów PiS pojawiła się myśl, żeby na ministra edukacji powołać osobę o tak kontrowersyjnych, konfrontacyjnych poglądach jak Przemysław Czarnek.

Dziś na czele resortu stoi Barbara Nowacka, posłanka Koalicji Obywatelskiej. Czy nowa minister przywróci spokój w pokojach nauczycielskich?

– Barbara Nowacka prezentuje zupełnie inną postawę wobec nauczycieli, rodziców, uczniów i tego wszystkiego, co  się wiąże z hasłem „szkoła”. Dlatego wydaje się, że wszystko, co wiązało się z osobowością Czarnka, odejdzie w niepamięć i zaczniemy funkcjonować w zupełnie innej atmosferze. Aczkolwiek łatwo nie będzie. Oczekiwania i nadzieje naszego środowiska zostały bowiem rozbudzone. Pojawiają się pytania, na ile uda się zaspokoić te wszystkie oczekiwania. To oczywiście pytanie do nowego ministra edukacji.

Delegacja ZNP spotkała się z minister Nowacką oraz z całym kierownictwem resortu edukacji.  Co wynika z tego spotkania? Czy możemy mówić o dobrych rokowaniach, jeśli chodzi o współpracę z ministerstwem?

– W spotkaniu uczestniczyło pełne kierownictwo MEN. To była normalna rozmowa, bez napięcia, sztucznej dyplomacji, która się często na podobnych spotkaniach pojawiała. Nowa minister zadeklarowała, że nikt nie będzie już obrażał nauczycieli. Po stronie nowego kierownictwa widać chęć rozmowy, zwłaszcza że edukacja takiej rozmowy potrzebuje. Potrzebuje też czegoś nowego, stawienia czoła wyzwaniom cywilizacyjnym. Jeżeli Barbara Nowacka to dostrzega, to wydaje się, że czeka nas dobry okres. Szkoła wymaga bowiem zmiany. Skupiamy się na bieżących problemach, ponieważ wymagają one rozwiązania. Chodzi o kryzys kadrowy, finansowy, podstawy programowe, to, jak przeciwdziałać negatywnym emocjom wprowadzonym do oświaty w okresie rządów Czarnka. To są codzienne problemy.

Wydaje się jednak, że przed nami jest także poważna rozmowa o tym, jak powinna wyglądać szkoła, czym się powinna zajmować, czym mają kierować się osoby piszące nową podstawę programową i czy spojrzą one na swoje zadanie z szerszej perspektywy.

Nauczyciele w mediach społecznościowych pytają dziś właściwie o jedną sprawę – kiedy dostaną podwyżki? Przy okazji w internecie krążą przeróżne teorie na ten temat…

– Otrzymaliśmy zapewnienie, że nauczyciele dostaną podwyżki zgodnie z przepisami prawa, z wyrównaniem od 1 stycznia 2024 r. Trzeba zrobić wszystko, żeby parlament jak najszybciej uchwalił budżet państwa na ten rok, bo tylko przyjęcie budżetu daje podstawę do wypłaty podwyżek.

Niestety, z powodu opóźnienia procedur powołania nowego rządu wszystko to odwlekło się w czasie.

Czy dodatkowe pieniądze na oświatę, które znalazły się w projekcie budżetu, mogą być powodem do zadowolenia? Subwencja oświatowa w 2024 r. wzrośnie z 64,4 mld zł do prawie 88 mld zł. To aż o 24 mld zł, czyli 36,6 proc.

– Tak, ale pamiętajmy, że stan finansów oświaty jest w tak opłakanym stanie, że dodatkowe pieniądze jedynie zaspokajają potrzeby edukacji „na dziś”. Weto prezydenta do ustawy okołobudżetowej i konsekwencje tej decyzji w postaci ogromnych emocji społecznych, jakie się pojawiły, pokazują, że docelowo powinniśmy zabiegać o przyjęcie przez parlament obywatelskiego projektu ustawy przygotowanego przez ZNP, który zakłada powiązanie wynagrodzeń nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce.

Tylko ta ustawa uwolni płace nauczycieli od wojen prowadzonych przez polityków i płace te będą rosły zgodnie ze wskaźnikami publikowanymi przez Główny Urząd Statystyczny. Zobaczmy, co się stało ostatnio – podwyżki dla nauczycieli były zagrożone z powodu czegoś, z czym nauczyciele nie mają żadnego związku, czyli z powodu zamieszania wokół mediów publicznych.

Sejm ma się zająć projektem obywatelskim w sprawie wynagrodzeń nauczycieli, chociaż jeszcze nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Uważa Pan, że jest szansa, by w tej kadencji Sejmu projekt został uchwalony?

– Jeżeli my, jako społeczeństwo, chcemy stawić czoło wyzwaniom, przed jakimi stoimy, to musimy ten projekt uchwalić. Otwiera on drogę do innej edukacji niż obecna. Do dobrej, dobrze finansowanej edukacji. Musimy przy okazji pamiętać, że przed nami kryzys wynikający z malejącej liczby urodzin, co spowoduje mniejszą liczbę uczniów. W perspektywie kilku lat odbije się to na kwestii zatrudnienia nauczycieli. Zmiany są niezbędne, ponieważ dziś wszystko, co dotyczy szeroko rozumianej polityki społecznej, gospodarczej, klimatycznej, ma swoje podstawy w dobrej edukacji i zależy od edukacji. Zmiany klimatyczne stwarzają ogromne problemy w gospodarce, wpływają na zachowania ludzi, a nawet na to, gdzie wypoczywamy, a to wszystko sprowadza się do edukacji. Wywołana przez zmiany klimatu migracja nie ominie także Polski. I tu znów dotykamy oświaty, która musi być na to przygotowana.

Doświadczenia z włączaniem do naszego systemu ukraińskich dzieci, które przyjechały do Polski po wybuchu wojny w 2022 r., pokazały, jak wielkim wyzwaniem dla polskiej szkoły stało się przyjęcie kilkuset tysięcy uczniów, choć pochodzą oni z tego samego kręgu kulturowego. Jakiekolwiek poważne zmiany w gospodarce też będą wymagały zmian w edukacji. Edukacja musi być przygotowana na wiele innych wyzwań cywilizacyjnych.

Nowa ekipa w MEN rozumie, przed jakimi problemami stoi?

– Mam nadzieję, że tak. Musimy zmienić np. sposób kształcenia nauczycieli, pozyskiwania kandydatów do zawodu. A wszystko to jest związane z podstawowym pytaniem: ile nauczyciel będzie zarabiał? Przed nowymi wyzwaniami staną też nauczyciele w kontekście malejącej liczby urodzeń. To kwestia odpowiedzi na pytanie, czy wystarczy uczyć tylko jednego przedmiotu, by utrzymać się z pracy nauczyciela za pięć – 10 lat, kiedy dzieci będzie znacząco mniej? Przy okazji pojawia się pytanie o los wyższych uczelni i nauczycieli akademickich, których też dotknie kryzys demograficzny. Jeżeli w ciągu roku będzie się rodziło jedynie ok. 230 tys. dzieci, to dzieląc to przez wszystkie samorządy, będziemy mieli średnio 90 nowych dzieci w gminie. A to oznacza demograficzny dramat.

Nie poradzimy sobie z tymi problemami bez poważnych inwestycji, które trzeba sfinansować z kasy państwa. Nie obawia się Pan, że ten duży zastrzyk pieniędzy, jaki w tym roku trafi do oświaty, będzie ostatni, a w kolejnych latach obecna ekipa nie będzie się porywała na podobne decyzje?

– Wszyscy musimy mieć świadomość, że dodatkowe pieniądze w tegorocznej subwencji są jedynie próbą załatania kolosalnej dziury w finansach oświaty, a pośrednio – w kadrach. Nawet po tych podwyżkach różnica między wynagrodzeniem zasadniczym nauczyciela początkującego a płacą minimalną będzie niewielka. To jest jedynie pierwszy krok, potrzebne są kolejne.

Czyli powinien powstać wieloletni plan finansowy dla oświaty uwzględniający wszystkie te wyzwania, o których Pan wspomniał?

– Takim wieloletnim planem finansowym, jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne i politykę kadrową w edukacji, powinien być nasz obywatelski projekt „Godne płace…”, który czeka w Sejmie na uchwalenie. Jednocześnie powinna powstać strategia „Postawmy na edukację” zakładająca przebudowanie, przemodelowanie szkoły. Przypomnę hasło – wszystko zaczyna się od dobrego nauczyciela. Stawiając na edukację, musimy postawić na nauczycieli. I musimy stworzyć ramy finansowe, które będą zachęcały zdolnych absolwentów do przyjścia do tego zawodu. Dopiero wtedy można stawiać przed nauczycielami kolejne oczekiwania i wymagania.

(…)

Premier Donald Tusk, ogłaszając decyzję o podzieleniu MEiN na dwa resorty – edukacji oraz nauki i szkolnictwa wyższego – stwierdził, że tego właśnie domagają się środowiska edukacyjne oraz akademickie. Czy ZNP rzeczywiście domagał się takiego podziału?

– Oczekiwałem takiego kroku. Patrząc na ostatnie lata rządów, w szczególności ministra Czarnka, aż prosiło się o to, by resort podzielić, pod warunkiem że oba ministerstwa będą ściśle ze sobą współpracowały, np. w procesie kształcenia i przygotowania nauczycieli.

Czym w pierwszej kolejności, oprócz spraw socjalno-bytowych, powinno się zająć ministerstwo edukacji?

– Po Czarnku takich obszarów jest dużo. Należy zacząć od sygnału wysłanego społeczeństwu, że mamy profesjonalnych nauczycieli, ufamy im, otwierając im perspektywę na dobre zarobki i uwzględniając rosnące wymagania wobec tego środowiska. Trzeba jasno powiedzieć społeczeństwu, że edukacja będzie wolna od politycznych przepychanek, że nikt w szkole nie będzie wykluczany, że nikt z powodów politycznych nie zacznie narzucać nam takich czy innych zachowań, tego, jaki kolor włosów mamy mieć, jaką przypinkę można nosić i jakie kolory wolno mieć na torebce. Szkoła ma bowiem uczyć otwartości na innego człowieka i na jego potrzeby. Do społeczeństwa musi trafić silny i jednoznaczny sygnał, że chcemy innej szkoły.  Trzeba też powiedzieć o trudnych sprawach, które mają charakter krótkoterminowy i długoterminowy. Są to wspomniane już przeze mnie problemy zarobków i kadr, biorąc pod uwagę to, że gdyby nauczyciele nie wzięli na swoje barki kilku milionów godzin ponadwymiarowych, to mielibyśmy dramat. Trzeba też patrzeć na oświatę w perspektywie kilku lat i demografii. Nasze rekomendacje opisaliśmy szczegółowo w postulatach Miasteczka Edukacyjnego. Mamy też katalog najważniejszych spraw w „Porozumieniu na rzecz edukacji”, które z ZNP podpisali przedstawiciele KO, Lewicy i Trzeciej Drogi przed jesiennymi wyborami.

W tym roku odbędzie się Zjazd Krajowy ZNP. Przed jakimi wyzwaniami staną delegaci?

– Będąc tym samym Związkiem, jakim jesteśmy od 1905 r., Związkiem wrażliwym na krzywdę drugiego człowieka, Związkiem zajmującym się edukacją, a nie tylko sprawami socjalnymi nauczycieli i pracowników oświaty, Związkiem, który stara się funkcjonować w sferze polityki społecznej, musimy uwzględnić wyzwania, przed jakimi stoimy. Związek nie może być wciąż taki sam, bo mamy nowe pokolenia nauczycieli, musimy być otwarci na ich potrzeby, mając też świadomość, że poziom ich zaangażowania w działalność związkową jest inny niż pokolenia, które przyszło do Związku 20 czy 30 lat temu. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czego taki człowiek oczekuje dziś od Związku i co nowego wnosi? Chcemy też stworzyć pewne ramy organizacyjne aktywizujące młodych ludzi, którzy patrzą na Związek inaczej niż kiedyś. Pomogą nam w tym duże ogólnopolskie badania sondażowe, jakie rozpoczęliśmy pod koniec ubiegłego roku. Chcemy być gotowi organizacyjnie i koncepcyjnie na realizację wynikających z tego oczekiwań.

Chcemy wiedzieć, czego oczekuje młody członek Związku, na ile jego zapatrywania na funkcjonowanie w organizacji zmieniły się w stosunku do tego, co obserwowaliśmy kilka lat temu.

Chcemy pokazać, że bycie związkowcem nie oznacza – jak to niektórzy stereotypowo widzą – przesiadywania godzinami na zebraniach, że to praca na rzecz innych i wrażliwość na to, co się dzieje wokół, aktywność na różnych polach, to możliwość działania, zmieniania rzeczywistości. To po prostu sprawczość i odpowiedzialność. Chcemy, by nauczyciele i pracownicy, którzy są członkami ZNP, czuli z tego powodu satysfakcję.

Chciałby Pan realizować ten plan przez kolejną kadencję jako prezes ZNP?

– Jeżeli taka będzie wola delegatów, to jestem gotów realizować te zadania.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 1-2 z 3-10 stycznia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Rajmund Nafalski

Nr 1-2/3-10 stycznia 2024