Sławomir Miernicki: Podjąłem pracę w szkole i… wciągnąłem się. To już mój 10. rok

Chciałbym, by ci, którzy podejmują decyzje, spojrzeli na ich skutki z perspektywy ucznia. Klasy „pogimnazjalne” miały w liceum 13 godzin tygodniowo fizyki w trzyletnim cyklu nauczania, a teraz w cyklu czteroletnim dla klas z rozszerzoną fizyką jest godzin dziesięć. W sumie o 90 godzin fizyki mniej przy obszerniejszym materiale, bo doszły nowe tematy. Chyba oczekuje się od młodzieży, żeby się szybciej uczyła. Tak przecież nie można.

Ze Sławomirem Miernickim, nauczycielem fizyki w I Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Prusa w Siedlcach, pasjonatem astronomii, Nominowanym do tytułu Nauczyciel Roku 2022, rozmawia Halina Drachal

Dlaczego szkoła?

– Czasem sam się zastanawiam, dlaczego właśnie szkoła. Po ukończeniu Wydziału Fizyki Politechniki Warszawskiej rozpocząłem studia doktoranckie. Chyba właśnie wtedy zorientowałem się, że mrówcza praca badawcza, siedzenie godzinami w laboratorium, ustawianie sprzętu, owszem, jest ciekawe, odkrywcze, ale nie daje mi satysfakcji. W tym czasie znajomi prosili o pomoc dzieciom w nauce fizyki. Okazało się, że nieźle sobie z tym radzę. Jeszcze w trakcie studiów uczestniczyłem w Festiwalu Nauki, prezentując różne tematy. Też się w tym odnajdywałem. Gdy więc dowiedziałem się, że w Technikum Weterynaryjnym PCKZ w Warszawie poszukują fizyka na trzy godziny tygodniowo, postanowiłem spróbować. To był 2012 r. Zrobiłem kurs pedagogiczny, fizyk po uczelni technicznej nie ma specjalizacji nauczycielskiej. W dodatku utrzymanie w Warszawie było drogie, a rodzice nie mogli mi pomóc.

Trochę więc i los sprawił, że wróciłem do swoich Siedlec, podjąłem pracę w szkole i… wciągnąłem się. To mój 10. rok, kończę dyplomowanie.

Nieźle Pan zaczął… od setki uczniów na lekcji zapoznawczej.

– Moja lekcja „zero” odbyła się 27 maja 2013 r. W największej sali w I LO zebrali się uczniowie z trzech klas, prawie sto osób. Mówiłem o gwiazdozbiorach nieba północnego. Siedzieli zasłuchani, nikt nie wyszedł. Może to przekonało pana Andrzeja Kopca, ówczesnego dyrektora „Prusa” do zatrudnienia mnie. Jestem mu bardzo wdzięczny.

Dociera Pan do młodych z propozycją przyjrzenia się niebu i oni to „kupują”. Czy astronomia ułatwia przyswajanie trudnej fizyki?

– Astronomia w powszechnym wyobrażeniu jest wiedzą romantyczną, ale pobudza do zadawania pytań, łączy w sobie wiele dziedzin, nie tylko fizykę, ale także geografię, chemię, biologię, informatykę, matematykę. Może i ułatwia naukę, bo zaciekawia. Pracę w moim LO rozpocząłem we wrześniu 2013 r., a już w październik, podczas Festiwalu Nauki i Sztuki w Siedlcach zrobiliśmy pierwszy „Dzień Astronomii”.

W I LO niebo jest bliżej dzięki planetarium, które założył Pan w 2016 r.

– Planetarium „Niebo Prusa” to jest moje dziecko, cieszę się, że powstało, bardzo dużo osób je odwiedza i bierze udział w naszych seansach. Trzy lata wcześniej byłem na 35. Wakacjach w Planetarium we Fromborku, którego kierownikiem był siedlczanin Andrzej Pilski. Zdobyłem tam doświadczenie i zachwyciłem się pokazami nieba dla ludzi. Wtedy pomyślałem o zbudowaniu planetarium w Siedlcach. Już w maju 2014 r. w trakcie Nocy Muzeów zorganizowaliśmy cztery seanse astronomiczne w Muzeum Regionalnym, które dysponowało salą o prawie sferycznym sklepieniu. Nie wszystkim chętnym udało się wejść.

Rok później na Festiwal Nauki i Sztuki zaprosiliśmy „Astrolabium”, czyli Astronomiczne Laboratorium Mobilne z Olsztyńskiego Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego. A w 2016 r. dyrektor „Prusa” wyraził zgodę na zbudowanie szkolnego planetarium. Dał nam odpowiednią salę, w której udało się w wakacje, dzięki pomocy Rady Rodziców i sponsorów, w tym naszego absolwenta, wybudować półsferę. Planetarium otworzyliśmy podczas Święta Szkoły 26 września. System projekcji obrazu został opracowany przez członków Siedleckiego Towarzystwa Miłośników Astronomii m.in. Pawła Woźniaka i Michała Grochowskiego. W mojej gestii były scenariusze zajęć, reżyserowanie seansów i spotkań astronomicznych. Organizowaliśmy po cztery seanse dziennie po lekcjach. Na szczęście pomagali uczniowie.

Po pewnym czasie udało się poprawić jakość projekcji, co zawdzięczamy profesjonalnemu projektorowi kupionemu z budżetu obywatelskiego Siedlec dzięki głosom mieszkańców.

(…)

Czy w polskiej szkole są warunki do eksperymentowania?

Nie ma – ani pod względem liczby godzin przeznaczonych na fizykę, ani wyposażenia pracowni. Tylko w klasach z rozszerzonym programem fizyki jest tych godzin nieco więcej, bo w podstawie tylko jedna tygodniowo w klasie pierwszej, jedna w drugiej i dwie w trzeciej. Wyposażenie pracowni jest skromne, żeby wykonywać doświadczenia, potrzebne są materiały, a tych brakuje. Wszystko zdobywamy sami. Zrealizowałem dwa projekty, zdobywając środki z budżetu obywatelskiego Siedlec.

W 2018 r. był projekt Słoneczne Obserwatorium Astronomiczne, dzięki czemu kupiliśmy drugi największy w Polsce teleskop do obserwacji Słońca LUNT 152 Ha, a w 2020 r. z projektu „Planetarium Niebo Prusa” pozyskaliśmy środki na rozbudowę planetarium i wyposażenie w projektor cyfrowy. Udało się doposażyć naszą szkołę w sprzęt wart ponad 300 tys. zł.

Czy jest coś, co chciałby Pan, żeby się zmieniło w polskiej edukacji?

Chciałbym, by ci, którzy podejmują decyzje, spojrzeli na ich skutki z perspektywy ucznia. Klasy „pogimnazjalne” miały w liceum 13 godzin tygodniowo fizyki w trzyletnim cyklu nauczania, a teraz w cyklu czteroletnim dla klas z rozszerzoną fizyką jest godzin dziesięć. W sumie o 90 godzin fizyki mniej przy obszerniejszym materiale, bo doszły nowe tematy. Chyba oczekuje się od młodzieży, żeby się szybciej uczyła. Tak przecież nie można.

W dodatku w tym roku odczuwam dysonans poznawczy wywołany rozdźwiękiem między wymaganiami ministerialnymi z podstawy programowej a przygotowaniem pierwszoklasistów. Do LO trafiło pokolenie popandemiczne. We wszystkich klasach pierwszych zaobserwowałem, nie tylko zresztą ja, wyraźny spadek umiejętności i ogólnego zaangażowania. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem takiej obojętności. Kończy się semestr, a ja wciąż próbuję nawiązać z uczniami nić porozumienia. W dodatku we wrześniu po raz pierwszy zrobiłem test diagnostyczny. Nie wypadł dobrze, choć zadania były z podstawy programowej szkoły podstawowej. A uczniowie do LO przyszli z piątkami i szóstkami na świadectwach. Nie możemy pójść dalej, skoro nie znają podstaw. Ich uzupełnienie wymaga czasu, a tego nie ma.

Na pewno też chciałbym, by zmieniło się wyposażenie szkoły. No i drobniejsze, choć nie mniej istotne na co dzień problemy. Na przykład moi uczniowie biorą udział w Olimpiadzie Wiedzy Technicznej lub jeżdżą na zawody szachowe. Na eliminacje trzeba ich dowieźć. Marzy mi się taki bus do dyspozycji miejskich szkół, którym można by było te nasze dzieciaki zawozić na różne konkursy. Marzeniem jest też lepszy chodnik przy szkole, by poprawić bezpieczeństwo użytkowników. Prozaiczne…

Oprócz gwiazd zainteresował Pan swoich uczniów szachami.

Szachy dla szkoły odkryłem, przyglądając się życiu naszego patrona Bolesława Prusa, który był ich miłośnikiem. Sam grałem od dziecka. Postanowiliśmy zorganizować kółka szachowe, by trochę zintegrować młodzież z różnych klas. Potem zaproponowałem symultanki szachowe, do których zapraszam najlepszych graczy. W 2022 r. zajęliśmy drugie miejsce w województwie mazowieckim za warszawskim LO im. Stanisława Staszica. Ogromny szacunek dla uczniów. Mówię im, że skoro potrafią grać w szachy, potrafią też logicznie myśleć, analizować, planować, a to wszystko przygotowuje do życia.

Co to jest „słoik Sławka”?

Wymyślony został w samorządzie szkolnym. To taka baza około 100 pytań z różnych dziedzin, od niepoważnych po zagadnienia wręcz filozoficzne. Są pocięte na paski i wrzucone do słoika. Chodząc na zastępstwa do różnych klas zorientowałem się, że młodzież bardzo chce rozmawiać przede wszystkim o emocjach. Interesuję się psychologią emocjonalną, często więc rozmawiamy np. o tym, jak budować relacje. Pytanie wyjęte przez ucznia ze słoika staje się pretekstem do rozmowy. Metoda działa, nawet schowane w sobie milczki, rozgadują się.

Pracował Pan i pracuje w różnych szkołach w Siedlcach i w nieodległych miejscowościach. Jest doradcą metodycznym. Zna cztery języki obce, prowadzi wykłady dla obcokrajowców. Co to Panu samemu daje?

Umiejętność porozumienia się w językach angielskim, rosyjskim, hiszpańskim i niemieckim w różnym stopniu pozwala mi na kontakty ze światem. Istotnie, prowadziłem w języku angielskim warsztaty dla nauczycieli z Europy podczas konferencji Global Hands-On Universe Conference w 2021 i 2022 r. Każde doświadczenie, nawet trudne, wzbogaca. Przez pewien czas pracowałem w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Gostchorzy. Wiedza z astronomii pozwoliła mi zyskać szacunek tzw. trudnej młodzieży.

W MOW mniej chodziło o nauczenie fizyki, bardziej o zmianę systemu wartości tych młodych ludzi, rozbudzenie w nich pozytywnych zainteresowań otaczającym światem. Dzięki pracy w Gostchorzy nieco inaczej spojrzałem na swoich licealistów.

Dziękuję za rozmowę.

***

Strona Sławomira Miernickiego w sieci:

https://sites.google.com/view/smiernicki/strona-g%C5%82%C3%B3wna?authuser=0

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 3 z 18 stycznia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 3/18 stycznia 2023