Stulecie Akademii Pedagogiki Specjalnej. Dr hab. Barbara Marcinkowska, rektor APS: Nasze dziedzictwo

Moim zdaniem kształcenie specjalne musi być traktowane jako usługa wysoce specjalistyczna, a rodzice powinni móc wybrać między dwiema porównywalnymi co do jakości ofertami edukacyjnymi, niezależnie od tego, czy będą się odbywały w szkole specjalnej czy ogólnodostępnej.  Ciągle powtarzamy naszym studentom, że – nieważne, gdzie trafią do pracy – powinni świadczyć usługi edukacyjne odpowiadające na indywidualne potrzeby ucznia. Dziecko, niezależnie w którym rodzaju placówki się kształci, powinno otrzymać usługę tej samej jakości. Trzeba być bardzo elastycznym i otwartym na dziecko. Sam system musi być elastyczny.

Z dr hab. Barbarą Marcinkowską, rektor Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, rozmawia Halina Drachal

Maria Grzegorzewska mawiała, że każde dziecko ma prawo nie tylko do nauki, ale też do sukcesu na miarę własnych możliwości. Czy zdaniem Pani Rektor uczelnia spełniła oczekiwania swej założycielki i patronki?

– Wierzę w to i mam taką nadzieję. Misja uczelni co do istoty nie zmieniła się. Jest nią dobre przygotowanie kadr, które będą wspomagały potrzebujących wsparcia. Maria Grzegorzewska koncentrowała swoje działania na osobach z niepełnosprawnościami, w owym czasie zupełnie wykluczonych z życia społecznego.

My staramy się działać szerzej, przygotowując specjalistów do wspierania człowieka, który jest w kryzysie z różnego powodu, czasowo lub na stałe, w tym w szczególności z jakąś niepełnosprawnością.

Kształcicie specjalistów nie tylko dla placówek specjalnych?

– Przygotowujemy ich do świadczenia wysokospecjalistycznej usługi edukacyjnej – bez znaczenia, czy będzie ona realizowana w szkolnictwie ogólnodostępnym, specjalnym czy w placówkach specjalistycznych. Staramy się dobrze przygotować kogoś, kto będzie świadczył specjalistyczne usługi edukacyjne temu, kto ich potrzebuje, specjalistę, który poradzi sobie w różnych warunkach. Część naszych absolwentów zasila kadrę szkół specjalnych, ale znacznie więcej – szkoły i placówki ogólnodostępne, wspierając nauczycieli przedmiotowych.

Jak Pani widzi przyszłość kształcenia specjalnego?

– Moim zdaniem kształcenie specjalne musi być traktowane jako usługa wysoce specjalistyczna, a rodzice powinni móc wybrać między dwiema porównywalnymi co do jakości ofertami edukacyjnymi, niezależnie od tego, czy będą się odbywały w szkole specjalnej czy ogólnodostępnej. Oni decydują o tym, gdzie znajdzie się ich dziecko. Tak stanowi prawo krajowe i Konwencja o prawach osób niepełnosprawnych, którą Polska ratyfikowała w 2012 r. Ciągle powtarzamy naszym studentom, że – nieważne, gdzie trafią do pracy – powinni świadczyć usługi edukacyjne odpowiadające na indywidualne potrzeby ucznia.

Dziecko, niezależnie w którym rodzaju placówki się kształci, powinno otrzymać usługę tej samej jakości. Trzeba być bardzo elastycznym i otwartym na dziecko. Sam system musi być elastyczny.

Według modelu „Edukacja dla wszystkich”, który jest już wprowadzany, więcej uczniów z niepełnosprawnościami ma być włączanych do szkół ogólnodostępnych. Czy kształcenie studentów w APS odpowiada temu modelowi?

– Tak. Jako uczelnia od dawna monitorujemy tendencje światowe w pracy z osobami z niepełnosprawnościami i pewne zmiany wprowadzamy na bieżąco. Kształcimy głównie pedagogów specjalnych i nauczycieli do pracy w klasach I-III. Wiele lat temu przewidywaliśmy, że nasz absolwent nie będzie tylko nauczycielem szkoły specjalnej, ale specjalistą w różnych placówkach w zakresie pedagogiki specjalnej. Zresztą to na nasz wniosek został wprowadzony zawód pedagoga specjalnego. Staramy się, by nasi studenci byli przygotowani o krok do przodu. Nasz pedagog specjalny potrafi doradzić nauczycielowi przedmiotu, jak pracować w grupie zróżnicowanej, być dla niego autentycznym wsparciem. Praca w grupie niejednorodnej łatwa nie jest.

Wasi absolwenci odnajdą się w szkolnictwie ogólnodostępnym?

– Wielu już pracuje w placówkach ogólnodostępnych m.in. jako nauczyciele wspierający. Ale trzeba rozdzielić dwie rzeczywistości. Tę sprzed 2019 r., zanim weszły w życie nowe standardy kształcenia nauczycieli, i tę po tej dacie. Nowe standardy były przygotowywane przez kilka lat i przez wielu specjalistów. Miały szerzej otworzyć szkoły na dzieci z różnymi potrzebami specjalnymi, bowiem od lat w szkołach ogólnodostępnych ich przybywa. Ta tendencja jest nie do zatrzymania. Zatem w 2019 r. przywrócono pięcioletnie studia magisterskie na kierunkach: edukacji przedszkolnej, edukacji wczesnoszkolnej i na pedagogice specjalnej. I słusznie, bowiem najmłodsze dzieci powinny mieć najlepszych nauczycieli, bo to procentuje. Mówię o tym dlatego, że zmiany, które zostały wówczas wprowadzone, mają konsekwencje dla przygotowania studentów do wspierania uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. W nowych standardach zapisano, że przyszły absolwent np. pięcioletniej pedagogiki specjalnej musi być przygotowany do pracy w grupie zróżnicowanej, czyli do edukacji włączającej oraz w jednej specjalności, którą sobie sam wybierze z oferowanych na tym kierunku, czyli musi być specjalistą w jakiejś dziedzinie. W standardach dla pedagogiki przedszkolnej i wczesnoszkolnej również są określone efekty kształcenia z zakresu pracy z dziećmi ze SPE.

Jest jeszcze grupa nauczycieli przedmiotów i nauczycieli zajęć. W ich standardach znajdują się elementy kształcenia uczniów ze SPE w grupie przygotowania psychologiczno-pedagogicznego w minimalnym wymiarze godzin. Jeśli uczelnie z własnej inicjatywy ich nie dodadzą, wówczas tego modułu nie będą w stanie dobrze zrealizować, a przygotowanie będzie raczej iluzoryczne.

A co z tymi absolwentami i studentami sprzed 2019 r.? Jaka jest ich sytuacja?

– Wszystko, co działo się przed 2019 r., również było zgodne ze standardami kształcenia nauczycieli, ale wyglądało nieco inaczej. Przepisy regulujące szczegółowe kwalifikacje wymagane od nauczycieli określały kto, do jakiego obszaru pracy w oświacie na stanowisku nauczyciela może być przyjęty, czyli jakimi musi się wykazać kwalifikacjami.

(…)

Jaka będzie sytuacja nauczycieli już czynnych zawodowo?

– No właśnie, oni nie musieli być przygotowywani do pracy w grupach zróżnicowanych, wielu z nich nigdy nie dokształcało się do pracy z uczniem ze SPE. To może się stać poważną barierą we wprowadzaniu modelu „Edukacja dla wszystkich” w krótkim czasie. Uważam, że w wielu aspektach życia lepsza jest ewolucja niż rewolucja, do takich należy edukacja. Odejście od myślenia o niepełnosprawności w modelu medycznym na rzecz modelu społecznego jest faktem, ale lepiej sprawdzi się solidne przygotowanie zmiany niż zbyt szybkie jej wprowadzenie. Obawiam się sytuacji, w której pod szyldem włączenia do szkoły ogólnodostępnej, ze względu na niedostateczne przygotowanie warunków kształcenia dla każdego ucznia, dziecko może być narażone na społecznie wykluczenie. To najgorsze, co mogłoby się wydarzyć.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. APS

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 5 z 2 lutego br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl

NR 5/2 lutego 2022