Dużym nadużyciem ministra Piontkowskiego jest mówienie o tym, że rozszerzyliśmy możliwość aplikowania do rożnych szkół, stąd taki duży brak. Nie. My liczymy tylko i wyłącznie szkoły pierwszego wyboru! I takie szkoły wskazało w Warszawie ponad 47 tys. uczniów. Brakuje nam więc tutaj 4 tys. miejsc.
Z Renatą Kaznowską, wiceprezydent Warszawy odpowiedzialną za edukację, rozmawia Jarosław Karpiński
Zapowiedziała Pani pozew przeciwko MEN w sprawie zapłaty kosztów reformy Anny Zalewskiej. Na jakim jest etapie?
– Parę tygodni temu w imieniu miasta st. Warszawy razem z dziewięcioma innymi miastami zrzeszonymi w Unii Metropolii Polskich wystosowaliśmy do ministra finansów wezwanie do dobrowolnej spłaty ponad 103 mln zł, bo na tyle wyliczyliśmy nasze straty związane z tą reformą. Jako miasto Warszawa domagamy się zwrotu ponad 56 mln zł. Dostaliśmy od pani minister Zalewskiej rozliczenie na poziomie 3,5 mln zł. Była szefowa resortu edukacji uznała więc, że już się z nami rozliczyła. Ale my wraz z pozwem zbiorowym przedłożymy kilkanaście tysięcy faktur i udowodnimy, że się nie rozliczyła. I nie chodzi nam o nic więcej, wbrew twierdzeniom ministra Dariusza Piontkowskiego, który – mam takie przeczucie – nie zapoznał się ze sprawą, tylko powtarza tezy minister Zalewskiej. Zakres przedmiotowy roszczenia wynika wyłącznie z reformy, albo raczej z deformy oświaty i nie ma tam ani jednej złotówki, która nie miałaby z tym związku. Świadczy o tym te kilkanaście tysięcy faktur, o których mówiłam i które dołączymy do pozwu zbiorowego.
Kiedy można się spodziewać tego pozwu?
– Trwają prace. Miasto st. Warszawa nadzoruje ten proces w imieniu wszystkich 10 miast zrzeszonych w UMP. Myślę, że będziemy gotowi z pozwem w ciągu najbliższych kilku tygodni. To jest skomplikowany pozew. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu żeby go przygotować.
Alarmowali Państwo o tysiącach wakatów dla nauczycieli w Warszawie. Uda się znaleźć do września aż tylu pedagogów?
– Przygotowaliśmy dane o braku nauczycieli w oparciu o arkusze organizacyjne, brakuje nam obsady ponad 3 tys. etatów nauczycielskich. Będziemy to oczywiście monitorować. Zainaugurowaliśmy też specjalną kampanię „Praca szuka nauczyciela”. My mówimy o brakach tu i teraz, nie wiemy jak sytuacja się rozwinie w przyszłości. Bardzo wielu nauczycieli– prawie 500 – co roku wchodzi w Warszawie w wiek emerytalny. Dyrektorzy szkół zachęcają ich, by nadal pracowali. Wygląda to różnie, w większości przypadków nauczyciele mają dość pracy w atmosferze, która im nie służy. Nasza kampania skierowana jest także do młodych nauczycieli, albo nawet studentów, którzy kończą w tej chwili np. pedagogikę. Ale też często słyszę, że studenci pedagogiki albo innych kierunków z przygotowaniem pedagogicznym po pięciu latach nauki nie decydują się wcale na pracę w zawodzie. To jest bardzo niepokojący prognostyk już nawet pomijając 1 września i podwójny rocznik, który będzie dla nas gigantycznym wyzwaniem.
No właśnie, ile tych miejsc w stołecznych szkołach średnich aktualnie brakuje?
– Nic się nie zmieniło. Do tej pory było 18 tys. miejsc, my przygotowaliśmy na nowy rok szkolny aż 43 tys. miejsc. Dużym nadużyciem ministra Piontkowskiego jest mówienie o tym, że rozszerzyliśmy możliwość aplikowania do rożnych szkół, stąd taki duży brak. Nie. My liczymy tylko i wyłącznie szkoły pierwszego wyboru! I takie szkoły wskazało w Warszawie ponad 47 tys. uczniów. Brakuje nam więc tutaj 4 tys. miejsc. Zwracałam wcześniej uwagę minister Zalewskiej, że nawet jeżeli zdublujemy liczbę oddziałów w technikach, szkołach branżowych, to niekoniecznie uczniowie będą chcieli wybrać te szkoły. I dokładnie tak się stało. Przygotowaliśmy 3 tys. miejsc w szkołach branżowych więcej aniżeli chętnych, więc trzeba liczyć, że w sumie w Warszawie brakuje nam 7 tys. miejsc w liceach. Czekamy, bo do 19 czerwca uczniowie mogą jeszcze zmieniać szkoły pierwszego wyboru, być może zrezygnują z Warszawy. Donoszenie świadectw jest do 28 czerwca. Pod koniec czerwca będziemy więc wiedzieć jak wygląda sytuacja finalna. I wtedy będziemy podejmować decyzje co dalej…
Czy miasto monitoruje proces wypłat podwyższonych dodatków motywacyjnych, które w Warszawie mają zrekompensować nauczycielom udział w strajku?
– W Warszawie jest kilkaset szkół, więc z poziomu wiceprezydenta, czy biura edukacji byłoby to trudne. Natomiast monitorują to dzielnice. Odbyło się też wspólne spotkanie przedstawicieli biura edukacji urzędu miasta i dzielnicowych biur finansów i oświaty, żeby w pierwszej kolejności ustalić jak wygląda prawidłowe naliczanie potrąceń za strajk, a następnie przedyskutować prawidłowość naliczania dodatków motywacyjnych. Mam nadzieję, że to wszystko zostanie przeprowadzone sprawnie i bez żadnych wątpliwości.
Dziękuję za rozmowę.
Fot: E.Lach (um.warszawa.pl)