Dyrektor regionalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w Europie Hans Kluge stwierdził, że przyszedł czas na zaostrzenie środków walki z pandemią. Zaapelował jednak, by restrykcje były proporcjonalne, a zamknięcie szkół związane z walką z koronawirusem było ostatnią deską ratunku.
Hans Kluge stwierdził, że wyższa liczba notowanych zakażeń ma związek z większą liczbą testów oraz faktem, że infekcjom ulegają obecnie częściej młodsi ludzie. Ekspert przestrzegł jednocześnie, że jeśli Europie nie uda się stłumić nowej fali wirusa, w rezultacie liczba ofiar śmiertelnych w styczniu może być 4-5 razy wyższa niż wiosną.
Zaapelował też, by zamknięcie szkół było stosowane tylko w ostateczności, by nie pozbawiać dzieci edukacji. – To, co rozumiemy dziś przez locdown nie jest tym, czym był lockdown wiosną. Wtedy to było całkowite zamknięcie. Zostaliśmy wówczas zaskoczeni (…). Dziś wiemy więcej o wirusie i mamy więcej środków do dyspozycji – powiedział dyrektor. Dodał, że czas restrykcji należy wykorzystać do zwiększenia możliwości państw w zakresie testów i śledzenia kontaktów zakażonych osób.
Europe #COVID19 press update:
✅Precaution measures save lives:systematic mask wearing & control social gatherings
✅Keep schools open
✅Minimise collateral effects: exhausted health workers/unemployment/domestic violence/#mentalhealthhttps://t.co/ieYGMwsk9U— Hans Kluge (@hans_kluge) October 16, 2020
Odpowiadając na pytanie PAP o związek otwarcia szkół ze wzrastającymi liczbami infekcji, ekspert WHO dr Catherine Smallwood stwierdziła, że dotychczasowe doświadczenia m.in. z Izraela wskazują, że szkoły są znaczącym wektorem rozprzestrzeniania się wirusa, lecz należy zrobić wszystko, by uniknąć ich zamykania.
– Bardzo uważnie przyglądamy się danym, które spływają do nas od września. Ale są też inne duże czynniki napędzające rozprzestrzenianie się wirusa: uniwersytety, miejsca publiczne, czy zgromadzenia i imprezy – powiedziała ekspertka. – WHO jest zdania, że szkoły powinny być priorytetem. A to może oznaczać dokonywania poświęceń w innych miejscach – przyznała.
Pytana o różnice między sytuacją w szkołach i przedszkolach, Smallwood stwierdziła, że małe dzieci rzadziej chorują na COVID-19, a przebieg choroby jest u nich na ogół lżejszy.
(JK, PAP)