Główną kością niezgody jest wprowadzenie kryterium dochodowego dla samorządów. Chodzi po prostu o ekonomiczny demontaż oświaty w Polsce.
Z Piotrem Kowalczukiem, wiceprezydentem Gdańska ds. edukacji i usług społecznych, rozmawia Jarosław Karpiński
Przedstawiciele Unii Metropolii Polskich mieli się w środę spotkać z ministrem Piontkowskim, by rozmawiać m.in. o podziale środków z subwencji oświatowej na ten rok w samorządach. Do spotkania jednak nie doszło. Co się stało?
– Byliśmy już w gmachu ministerstwa i czekaliśmy od godz. 12 na ministra Piontkowskiego. Nasza obecność została wcześniej zgłoszona i zapowiedziana. Powiedziano nam, że za chwilę zejdzie po nas osoba z sekretariatu. Minęło prawie 20 minut i niestety nikt się nie pojawił, nie otrzymaliśmy żadnej informacji zwrotnej.
Minął kwadrans, minister #Piontkowski opóźnia spotkanie z prezydentami odpowiedzialnymi za #oświata w Miastach…
Opublikowany przez Piotr Kowalczuk Środa, 7 sierpnia 2019
Spotkanie było zaplanowane na godzinę, a więc zostałoby nam ok. pół godziny na monolog pana ministra Piontkowskiego. Podjęliśmy więc decyzję, że opuszczamy gmach MEN, bo dalsze czekanie nie ma sensu.
Nikt Wam nie wytłumaczył, co było przyczyną całej sytuacji?
– Po naszym wyjeździe z MEN zadzwoniła pani sekretarka pytając gdzie jesteśmy. Wcześniej nie zainteresowała się jednak naszym oczekiwaniem.
Wiadomo, że samorządy protestują przeciwko projektowi rozporządzenia dotyczącego sposobu podziału dodatkowej kwoty 1 mld zł subwencji na oświatę. Nie chcecie się zgodzić na zaproponowane w projekcie kryterium dochodowe podziału subwencji.
– Tak, główną kością niezgody jest wprowadzenie kryterium dochodowego dla samorządów. Chodzi po prostu o ekonomiczny demontaż oświaty w Polsce. My prowadzimy zadania nie tylko dla swoich szkół, ale także dla jednostek wokół.
Przedstawiciele Unii Metropolii Polskich, którzy mieli się spotkać z min. edukacji @D_Piontkowski, wyjechali z @MEN_GOV_PL zanim spotkanie się rozpoczęło. Czekali na ministra w holu 20 minut. Jak rozumiemy, spotkania nie ma – stwierdziła @RKaznowska@Radio_TOK_FM @TOKFM_NEWS pic.twitter.com/3EbogxSoEq
— Krzysztof Horwat (@horwatk) August 7, 2019
To są szkoły przyszpitalne, specjalne itd. Karanie nas i zabieranie pieniędzy na realizację tych zadań – gdy już dzisiaj tych środków brakuje – jest po prostu nieporozumieniem, albo niezrozumieniem przez pana ministra roli edukacji.
Jaki cel ma MEN by wprowadzić to kryterium dochodowe? Chodzi o to by skłócić samorządy między sobą?
– Chodzi wręcz o ukaranie tych większych samorządów, które stracą na wprowadzeniu tego kryterium ekonomicznego. Proszę zwrócić uwagę, że ukarane zostaną samorządy aktywne.
Samorządy alarmują też, że kwota subwencji oświatowej – mimo dodatkowego miliarda – i tak jest za niska, że brakuje 0,5 mld na podwyżki dla nauczycieli.
– Domagamy się zwiększenia tej subwencji. Jeżeli MEN przyznało podwyżkę, to powinno sfinansować jej koszty, a nie zrzucać tego na samorządy. To są ogromne pieniądze.
We wtorek i środę podziałem subwencji zajmowała się komisja wspólna rządu i samorządu terytorialnego. Czy udało się coś uzgodnić?
– Na razie jest negatywna opinia MEN w sprawie naszych postulatów. Pan minister Piontkowski bardzo się wzburzył. Tylko, że tutaj nie chodzi o emocje. On musi zrozumieć jaka jest rola tak dużych samorządów w zakresie edukacji dzieci i młodzieży.
Co z pozwem Unii Metropolii Polskich przeciwko Skarbowi Państwa w sprawie wydatków samorządów na reformę oświaty?
– Będzie złożony. Musimy walczyć o swoje na drodze sądowej, bo słyszeliśmy przecież, że reforma pani Zalewskiej miała być bezkosztowa, a okazało się, że samorządy poniosły 103 mln zł kosztów tylko w 2017 r. w związku z dostosowaniem szkół do zmian w oświacie.
Dziękuję za rozmowę.
Fot: Piotr Kowalczuk/Facebook