Według dr. Ugura Sahina, dyrektora generalnego BioNTech, niemieckiej firmy, która razem z Pfizerem opracowała pierwszą zarejestrowaną w UE szczepionkę, koronawirus pozostanie z nami jeszcze przez co najmniej 10 lat. Co znacząco wpłynie na sposób funkcjonowania społeczeństw
Europejska Agencja Leków zarekomendowała wczoraj dopuszczenie do użytku na rynku europejskim szczepionki Pfizefa i BioNTech, a Komisja Europejska zatwierdziła ten wniosek. To oznacza, że od dziś kraje unijne mogą uruchamiać masowe szczepienia na koronawirusa. W Polsce pierwsze osoby zostaną zaszczepione 27 grudnia br.
Europejska Agencja Leków: Z pełnym przekonaniem możemy zapewnić, że szczepionka jest bezpieczna
Zdaniem jednego z twórców szczepionki, dr. Ugura Sahina, pojawienie się szczepionek na koronawirusa nie oznacza, że świat będzie mógł zapomnieć o problemie. – Potrzebujemy nowej definicji „normalności”. Wirus pozostanie z nami przez następne 10 lat. Musimy przyzwyczaić się do tego, że będziemy mieli więcej epidemii – ostrzegł naukowiec.
Według szefa BioNTechu, „nowa normalność” oznacza jednak brak lockdownów, w których społeczeństwa na całym świecie funkcjonują niemal przez rok. Gospodarka będzie miała zaś szansę rozwijać się, a szpitale nie zapełnią się chorymi.
Zdaniem dr. Sahina, „nowa normalność” może pojawić się pod koniec lata.
Naukowiec ostrzegł, że szczepionka nie zmieni naszego życia szybko. Tej zimy liczba infekcji nie zostanie bowiem znacząco zredukowana. Stanie się to dopiero następnej zimy.
Sahin poinformował, że BioNTech szuka miejsc, w których można szybko wyprodukować jak największe partie szczepionki. Do końca 2021 r. ma się pojawić 1,3 miliarda dawek.
Zdaniem wielu naukowców, aby dane społeczeństwo osiągnęło tzw. odporność stadną, musi się zaszczepić ok. 60-70 proc. populacji. Według dr. Sahina, do tych szacunków należy podchodzić z ostrożnością, ponieważ niewykluczone, że jeśli wirus ulegnie niekorzystnym mutacjom, to świat będzie potrzebował większej liczby dawek szczepionki, które zabezpieczą ludzi na całe życie.
Dr Ozlem Tureci, niemiecka immunolog i współzałożycielka BioNTech, poinformowała, że firma uruchomiła specjalne program sprawdzające, jak na szczepionkę reagują np. kobiety w ciąży, młodsze dzieci oraz osoby z obniżoną odpornością. Obecnie bowiem szczepionkę można podawać tylko osobom od 16. roku życia.
BioNTech sprawdza też to, czy szczepionka jedynie zapobiega zakażeniu, czy też może również uniemożliwia przenoszenie wirusa na innych. Wyniki badań poznamy w lutym.
Dziś wiadomo, że po trzech miesiącach od zaszczepienia osób biorących udział w testach szczepionki, przeciwciała utrzymują się u nich na stabilnym poziomie.
Szefowie BioNTech są przekonani, że szczepionka działa również na nową mutację koronawirusa odkrytą w Wielkiej Brytanii, aczkolwiek nie potwierdzili tego jeszcze naukowymi badaniami. – Obecnie nie wiemy, czy nasza szczepionka jest w stanie zapewnić ochronę również przed nowym wariantem wirusa – stwierdził Sahin. – Jednak z naukowego punktu widzenia wysoce prawdopodobne jest, że odpowiedź immunologiczna szczepionki poradzi sobie również z nowymi wariantami wirusa – dodał.
Naukowiec oparł swoją tezę na fakcie, że biała budujące brytyjski wariant koronawirusa w 99 proc. są takie same, jak w dominujących szczepach COVID-19. – Uważamy więc, że nie ma powodu do zmartwień – podkreślił Sahin.
Jednak nawet w wariancie pesymistycznym, firma jest w stanie w ciągu 6 tygodni dostosować szczepionkę do nowej mutacji. Problem w tym, że nowa szczepionka musiałaby przejść nowe procedury rejestracji, co zajmie kolejne tygodnie, jeśli nie miesiące.
Nowy szczep koronawirusa atakuje dzieci. Otwarcie szkół w Wielkiej Brytanii pod znakiem zapytania
(PS, GN)