Po 3 maja niemieckie szkoły kończą pracę zdalną i uczniowie wrócą do szkół. Jednak polskie nauczycielki zatrudnione w Grundschule Gartz nie będą mogły codziennie dojeżdżać do swojej pracy, dlatego apelują do premiera o zmianę przepisów dotyczących pracowników pogranicza. Zaprotestowały już czynnie wobec obostrzeń na przejściu granicznym w Lubieszynie, a kolejny protest szykują na majówkę.
– Nie każcie nam wybierać między pozostaniem z rodziną a pracą z uczniami – na przejściu granicznym w Lubieszynie apelowały do polskiego rządu polskie nauczycielki, które w niemieckiej szkole w Gartz uczą polskie i niemieckie dzieci. Kobiety przyniosły ze sobą transparenty: „Wpuście mnie do moich uczniów”, „Polska – tu żyjemy, Niemcy – tu pracujemy”.
Zamknięte granice utrudniają funkcjonowanie mieszkańcom Pomorza Zachodniego oraz osobom na pracującym czy mieszkającym w Meklemburgii Pomorzu-Przednim. Na dawnym przejściu granicznym w Lubieszynie marszałek Olgierd Geblewicz wraz z polskimi nauczycielkami z niemieckiego Gartz wspólnie zaapelowali do Premiera RP Mateusza Morawieckiego o rozwiązania dla osób żyjących i pracujących na pograniczu.
– Zawieszenie małego ruchu granicznego i groźba sankcja w postaci 14 dniowej kwarantanny jest to według moich informacji jedna z najostrzejszych regulacji w całej Unii Europejskiej –mówił Geblewicz i przypomniał, że od samego początku wprowadzenia obostrzeń, od 15 marca, samorządowcy nie mogą się doprosić w Warszawie dostrzeżenia problemu, który bardzo mocno uderza w pogranicze i jego mieszkańców.
W ocenie marszałka osoby, które żyją na pograniczu zostały pozostawione same sobie i nikt ich problemów w Warszawie nie dostrzega.
– Młodzi Niemcy początkowo sceptycznie podchodzili do nauki języka polskiego, ale powoli się do tego przekonywali. Takie zamykanie granic nie służy budowaniu relacji polsko-niemieckich – powiedziała Małgorzata Tarczyńska, nauczycielka języka polskiego w Niemczech.
Opublikowany przez Bognę Czałczyńską Środa, 29 kwietnia 2020
– Zostałam potraktowana przedmiotowo. Z dnia na dzień musiałam zdecydować czy zostać z rodziną i stracić pracę czy zostawić rodzinę i przygotować moich uczniów do przejścia do szkoły ponadpodstawowej. To nie w porządku, by być zmuszonym do decydowania o takich rzeczach – wyjaśniała Hanna Hnat nauczycielka języka niemieckiego w Niemczech.
– Od poniedziałku 4 maja, moja klasa wraca do zajęć, czekają na mnie. Czeka na mnie całe kolegium nauczycielskie. Chcę swobodnie wrócić do pracy. Tego oczekuję od władz polskich, od rządu – mówiła Aleksandra Godzisz – nauczycielka z Gartz.
Utrzymywanie rygorystycznych obostrzeń dla transgranicznych pracowników, to coraz bardziej realna groźba zwolnień. Kilka dni temu akcje protestacyjne zorganizowano na dawnych przejściach granicznych od Świnoujścia do Osinowa-Dolnego.
– Oczekujemy pilnych działań. O to apeluję i tego żądam w imieniu samorządowców i mieszkańców Pomorza Zachodniego. Od 1 maja na pograniczu może dojść do bardzo stanowczych protestów., Jeśli rząd nie wypracuje rozwiązań, to mam nadzieję, że premier przyjedzie i spotka się z tymi ludźmi – zakończył Olgierd Geblewicz.
Problem mają też transgraniczni uczniowie. Ich rodzice również wystosowali pismo do polskiego rządu z prośbą o podjęcie natychmiastowych działań, by ich dzieci mogły wrócić do szkół. Mimo licznych próśb uczniowie nie zostali nawet zwolnieni z obowiązku odbywania 14-dniowej kwarantanny po powrocie do kraju, a przecież granicę musieliby przekraczać codziennie, od poniedziałku do piątku.
(JK, GN)
Fot: Zachodniopomorski Urząd Marszałkowski