Chciałabym, żeby nauczyciele przede wszystkim przestali się bać, liczyli swoje godziny ponadwymiarowe i je weryfikowali. Apeluję także o solidarność zawodową, bo ja w tej swojej walce czułam się często osamotniona. Na szczęście miałam wsparcie ZNP – mówi Głosowi Agata Malottki, nauczycielka z Trójmiasta, która wygrała przed sądem pracy proces o wypłatę wynagrodzenia za godziny ponadwymiarowe. – W sytuacjach gdy strona samorządowa i pracodawcy „okopują się” i prezentują nieugięte stanowiska, jedynym wyjściem pozostaje sąd pracy – komentuje Elżbieta Markowska, prezes Okręgu Pomorskiego ZNP. I przekonuje, że warto walczyć o swoje oraz szukać pomocy w ZNP. – Kiedy zakładowe organizacje związkowe dowiedzą się o łamaniu prawa przez pracodawcę, w trybie pilnym podejmują interwencje – zaznacza.
Z Agatą Malottki, nauczycielką matematyki w I LO z Oddziałami Mistrzostwa Sportowego w Sopocie, członkinią ZNP, rozmawia Jarosław Karpiński
Po kilkuletniej batalii sądowej wygrała Pani przed sądem pracy z byłą szkołą proces o wypłatę wynagrodzenia za przepracowane godziny ponadwymiarowe. Gratulujemy! Czy wyrok został już zrealizowany?
– Dziękuję. Tak, korzystny dla mnie wyrok zapadł przed wakacjami. Sprawa ciągnęła się długo, bo od strajku nauczycielskiego z kwietnia 2019 r., ale chodziło w niej o godziny ponadwymiarowe przepracowane w okresie wcześniejszych trzech lat szkolnych, czyli za lata 2016/2027, 2017/2018 i 2018/2019.
Moja była szkoła, Zespół Szkół Morskich w Gdańsku, zrealizowała już wyrok. W lipcu na moje konto wpłynęły zasądzone pieniądze za przepracowane godziny ponadwymiarowe. W sumie, razem z odsetkami, było to blisko 4 tys. zł.
Samo roszczenie dotyczyło kwoty 2,5 tys. zł. Prawie dekadę temu te kwoty miały oczywiście inną, sporo większą wartość, według innych stawek niż obecnie zarabiali też nauczyciele. Ale uważam, że o każde pieniądze, które się zarobiło, należy się upominać i w razie konieczności walczyć o nie w sądzie.
Karta po nowelizacji – są wątpliwości interpretacyjne. Związek wystąpił do MEN o wykładnię przepisów
To zacznijmy od początku. Kiedy zdecydowała się Pani pójść do sądu, co Panią zmotywowało do złożenia pozwu przeciwko szkole?
– W 2019 r. byłam prezeską ogniska ZNP w Zespole Szkół Morskich w Gdańsku. Podczas nauczycielskiego strajku w kwietniu pojawiła się kwestia zapłaty za godziny ponadwymiarowe. W tamtym czasie panowała spora dowolność ws. wynagrodzeń za godziny ponadwymiarowe. Nie było jasnych regulacji prawnych, więc organy prowadzące, szkoły różnie do tego podchodziły. W mojej byłej szkole i wielu innych na Pomorzu wynagrodzenia za te godziny były uśredniane. Polegało to na tym, że otrzymywaliśmy wynagrodzenia za stałą liczbę godzin ponadwymiarowych, niezależnie od tego, ile z nich zrealizowaliśmy.
W moim technikum w Zespole Szkół Morskich było to np. 40 nadgodzin w pierwszym semestrze i 18 w drugim. Wielu nauczycieli wypracowało więc wszystkie przydzielone godziny ponadwymiarowe w pierwszym semestrze. Zgłosili się więc do mnie w kwietniu 2019 r. i uzgodniliśmy, że napiszę do dyrekcji, żeby nam zapłacono za godziny ponadwymiarowe za drugi semestr, bo przecież zrealizowaliśmy je wcześniej w listopadzie, grudniu, a strajkujemy teraz. Dyrekcja kategorycznie odmówiła. Zaczęłam więc drążyć temat.
Co było dalej?
– Zgłosiłam się do Aliny Molskiej, prezes Oddziału ZNP w Gdańsku, która zorganizowała duże spotkanie prezesów ognisk Związku ze szkół w naszym regionie. Problem dotyczył nie tylko mojej szkoły, ale także innych szkół. Dyrektorzy nie byli jednak zainteresowani tym, żeby wyjaśnić nasze wątpliwości. Poprosiliśmy więc o pomoc inspekcję pracy. Urzędnicy skontrolowali kilka szkół jednocześnie i stwierdzili, że uśrednianie wynagrodzeń za godziny ponadwymiarowe jest niezgodne z prawem. W przyjętych zaleceniach inspekcja pracy oświadczyła, że wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe trzeba wypłacić w momencie ich wypracowania, że nie można ich uśredniać.
Jak szkoły zareagowały na takie stanowisko?
– Większość szkół w naszym regionie się do niego dostosowało i wypłaciło nauczycielom zaległe wynagrodzenia oraz zmieniło sposób wyliczania godzin ponadwymiarowych. Dyrekcja mojej byłej szkoły postanowiła jednak pójść w zaparte. Inspekcja pracy po raz drugi weszła więc z kontrolą, ale nie miała narzędzi, żeby zmusić szkołę do uregulowania wynagrodzeń za te godziny. Pozostała nam więc droga sądowa.
Ilu nauczycieli zdecydowało się pójść do sądu?
– Tylko ja, inni nauczyciele odpuścili. Zabrakło też zawodowej solidarności. Musiałam zmienić pracę, bo atmosfera w szkole stała się nie do zniesienia.
Co się działo dalej?
– Sama napisałam pozew, m.in. na podstawie wykładni inspekcji pracy. Otrzymałam oczywiście też pomoc od Związku, który zapewnił mi prawnika. Prezes Alina Molska zorganizowała spotkanie z władzami Gdańska, na którym przedstawiłyśmy problem. Mało tego, doprowadziłyśmy do tego, że miasto zmieniło swoją uchwałę ws. obliczania godzin ponadwymiarowych na taką, która była zgodna z zaleceniami inspekcji pracy, czyli była po prostu zgodna z prawem. Udało nam się więc nawet zmienić obwiązujące regulacje na szczeblu samorządowym. Uważam, że był to ogromny sukces.
A jak przebiegała batalia przed sądem?
– Były jakieś problemy organizacyjne, z terminami. Ale tak naprawdę przez ten długi czas odbyły się dwie rozprawy. Na pierwszej sędzia chciał się dowiedzieć, o co chodzi. Ale były też dokumenty, z których czarno na białym wynikało, że nie można uśredniać wynagrodzeń za godziny ponadwymiarowe. Jako matematyczka mogę zresztą dodać, że uśrednianie przepracowanych godzin nie ma wiele wspólnego z prawdą, to sztuczna konstrukcja. Sędzia nie miał wątpliwości, że godziny te były błędnie wyznaczane, źle liczone i że szkoła musi za nie zapłacić. Jedyna wątpliwość dotyczyła kwoty. W tej sprawie powołano biegłego.
Wszystko trwało bardzo długo, ale w czerwcu br. zapadł wyrok, w którym sąd zobowiązał moją byłą szkołę do wypłacenia mi wynagrodzenia za przepracowane godziny ponadwymiarowe, a szkoła się do tego zastosowała. Przy okazji w uzasadnieniu sędzia napisał, że przed złożeniem pozwu wielokrotnie w rozmowach z dyrekcją próbowałam rozwiązać tę sprawę na drodze polubownej, niestety, moje interwencje były lekceważone. Ja niczego nie robiłam za czyimiś placami, wszystkie działania podejmowałam otwarcie, bo zależało mi na porozumieniu.
Jakie znaczenie może mieć ten wyrok dla innych nauczycieli?
– Chciałabym, żeby nauczyciele przede wszystkim przestali się bać, liczyli swoje godziny ponadwymiarowe i je weryfikowali. Z mojego doświadczenia wynika, że często nauczyciele nie bardzo wiedzą, jak to robić, że dla niektórych jest to skomplikowane. Ale ważne, żeby pytali. Apeluję także o solidarność zawodową, bo ja w tej swojej walce czułam się często osamotniona. Na szczęście miałam wsparcie ZNP. W takich sytuacjach wielu osobom brakuje jednak odwagi, nie chcą się narażać, chcą mieć święty spokój. A przecież gdyby inni nauczyciele poszli w moje ślady, to pewnie też odzyskaliby wynagrodzenia za swoje godziny ponadwymiarowe.
W tzw. dużej nowelizacji Karty Nauczyciela, która weszła w życie od września br., są już jasne regulacje dotyczące rozliczania godzin ponadwymiarowych. Jest więc szansa, że sytuacja się zmieni.
– Mam nadzieję, że to się zmieni, choć ja jeszcze nie zauważyłam, żeby zaszły fundamentalne zmiany. Wiele zależy od organów prowadzących. Akurat teraz w mojej nowej szkole nie ma z tym problemów. Udostępniłam też wyrok w mojej sprawie zainteresowanym samorządom i szkołom w regionie i mam nadzieję, że będą korzystać z uzasadnienia.
Przy okazji chciałabym podziękować za wsparcie i zaangażowanie prezes Alinie Molskiej, prawnikowi Okręgu Pomorskiego ZNP, wszystkim członkom i członkiniom Związku Nauczycielstwa Polskiego, którzy mnie wspierali. Siła w jedności. Uważam, że ZNP ma się czym pochwalić. Zresztą gdyby nie współpraca w ramach Związku, nie byłabym w stanie tego ruszyć.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 39 z 24 września 2025 r. (wydanie drukowane i elektroniczne – https://e.glos.pl)
Zdjęcia: Archiwum prywatne (2)
***
Dla Głosu
Elżbieta Markowska, prezes Okręgu Pomorskiego ZNP:
– Wyrok Sądu Rejonowego w Gdańsku udowadnia, że wypłata wynagrodzenia za pracę w godzinach ponadwymiarowych jest zasadna. Z ubolewaniem stwierdzam, że stosowana praktyka w tym zakresie nie stanowiła wyjątków, zwłaszcza w sytuacji, kiedy organy prowadzące szukały oszczędności w budżetach kosztem nauczycieli. Zakładowe organizacje związkowe oraz Okręg Pomorski ZNP niejednokrotnie interweniują w tego typu sprawach.
W sytuacjach gdy strona samorządowa i pracodawcy „okopują się” i prezentują nieugięte stanowiska, jedynym wyjściem pozostaje sąd pracy. Bardzo często nauczyciele nie korzystają jednak z drogi sporu sądowego, z uwagi na obawy o dalsze zatrudnienie rezygnują, przekonani, że rozstrzygnięcie nie będzie po ich myśli, inni nie informują o problemie zakładowej organizacji związkowej ZNP. Kiedy zakładowe organizacje związkowe dowiedzą się o łamaniu prawa przez pracodawcę, w trybie pilnym podejmują interwencje.
W sprawę koleżanki zaangażowali się Zarząd Oddziału ZNP w Gdańsku oraz zatrudniony przez Okręg Pomorski ZNP adwokat Marcin Jan Szyling, który od początku do samego końca prowadził sprawę przed Sądem Rejonowym w Gdańsku. Koleżanka z Gdańska była na tyle zdeterminowana, że uznała, iż warto zawalczyć o swoje, bo nie ma nic do stracenia, może tylko zyskać – i wygrała!