Nauczyciele szkół średnich ze stref żółtych alarmują, że mimo obowiązku przejścia ich placówek na nauczanie zdalne, nic się nie zmieniło, a wszyscy lub prawie wszyscy uczniowie kształcą się stacjonarnie. Czy to zgodne z prawem?
Od dziś w polskich szkołach obowiązuje częściowy lockdown. Prawie dwa miliony uczniów szkół średnich powinno przejść na kształcenie zdalne lub hybrydowe. W strefach czerwonych dyrektorzy szkół średnich mają obowiązek przejść na nauczanie zdalne, a w strefach żółtych – na edukację hybrydową.
Niestety w praktyce, w strefach żółtych w pracy części szkół średnich niewiele się zmieniło. „Szkoła średnia, żółta strefa – pracujemy normalnie. Bez hybrydy” – poinformowała jedna z nauczycielek na Facebooku. „U mnie podobnie – wszyscy przychodzą na zajęcia stacjonarne… Cały czas stacjonarnie. Mamy zespół szkół – podstawowa i LO. Żółta strefa, więc byliśmy przekonani, że w liceum cokolwiek ulegnie zmianie. Jak na razie nic jej nie ulega” – napisała inna nauczycielka.
Czy takie rozwiązanie jest zgodne z prawem? Niestety wielu dyrektorów tak właśnie może interpretować niezwykle ogólny i mało precyzyjny przepis, jaki znalazł się w nowelizacji rozporządzenia w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (tekst rozporządzenia dostępny jest TUTAJ).
Jak ma przebiegać kształcenie hybrydowe w szkołach średnich znajdujących się w strefie żółtej? Zgodnie z rozporządzeniem, co najmniej 50 proc. uczniów realizować będzie tam zajęcia w szkole, natomiast nie więcej niż 50 proc. – z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość.
Tak sformułowany przepis niestety może doprowadzić do wypaczenia całego pomysłu wprowadzenia w strefie żółtej edukacji hybrydowej (w szkołach średnich). Jeżeli dyrektor nie zorganizuje edukacji zdalnej nawet dla jednego ucznia (a tym samym de facto nie wprowadzi w swojej placówce edukacji hybrydowej), to wypełni obowiązek, jaki został na niego nałożony w rozporządzeniu. 100 proc. uczniów kształcących się stacjonarnie to bowiem “co najmniej 50 proc.” realizujących zajęcia w szkole i “nie więcej niż 50 proc.” uczących się z domu.
Od dziś szkoły średnie przechodzą w tryb zdalny lub hybrydowy. Przynajmniej w teorii
Trudno powiedzieć, dlaczego ministerstwo edukacji sformułowało kluczowy dla całej operacji przepis w taki, a nie inny sposób.
To nie jedyne wątpliwe sytuacje zgłaszane przez nauczycieli. „Powiedzcie mi co to za hybryda, gdzie większość dyrektorów szkół postanowiła podzielić uczniów klasami – efekt jest taki, że do szkoły przychodzi o połowę mniej uczniów, ale w stacjonarnie uczących się klasach siedzi po trzydziestu paru… Zero dystansu społecznego i jak dla mnie żadne to rozwiązanie! Nikt nie myśli o nauczycielach. Jak większość się rozchoruje to nie będzie miał kto nauczać” – zaalarmowała na Facebooku pewna nauczycielka.
I w tym przypadku trudno zakwestionować decyzję dyrektora. MEN-owskie rozporządzenie dość ogólnie bowiem potraktowało sposób organizacji edukacji hybrydowej w szkołach średnich w strefach żółtych. Zgodnie z przepisami, dyrektor musi jedynie ustalić harmonogram prowadzenia zajęć zgodnie podziałem „co najmniej 50-nie więcej niż 50), “biorąc pod uwagę, w miarę możliwości, równomierne i naprzemienne realizowanie tych zajęć przez każdego ucznia”. To nieprecyzyjny przepis dający pełne pole do interpretacji.
Jeżeli jakieś zajęcia nie będzie można realizować w sposób zdalny, to dyrektor zostanie zobowiązany do “ustalenia innego sposobu realizowania tych zajęć”.
Wielu dyrektorów postanowiło jednak postąpić zgodnie z duchem kryjącym się za przepisami o nauczaniu hybrydowym oraz całą koncepcją takiego rozwiązania. „U nas podział na 4 grupy po 3 klasy. Każda grupa po 2 tygodniach w domu. Nie dotyczy klas 3. Czyli hybrydowo 1/5 dzieci” – napisała na Facebooku jedna z nauczycielek. „Połowa klas chodzi w tym tygodniu do szkoły, druga połowa uczy się zdalnie(lekcje zgodnie z planem, nauczyciel łączy się przez Teams z sali lekcyjnej). W przyszłym tygodniu zmiana” – dodała matka jednego z uczniów.
W niektórych szkołach średnich dyrektorzy postanowili prowadzić edukację stacjonarną w klasach pierwszych i maturalnych, a klasy drugie – kształcić hybrydowo. Po tygodniu ma dojść do zamiany ról. W kolejnym wariancie połowa klas z poszczególnych roczników kształci się w szkole, a pozostałe – zdalnie. W następnym tygodniu dzieci mają się zamienić miejscami.
Wysłaliśmy do ministerstwa edukacji prośbę z ustosunkowaniem się do problemu organizacji w szkołach średnich kształcenia hybrydowego. Czekamy na odpowiedź MEN.
(PS, GN)