Tu nie chodzi tylko o to, żeby przemalować ściany, położyć nowe podłogi, nie chodzi tylko o to, żeby było czyściej i łatwiej utrzymywało się porządek. Taka zmiana powinna mieć charakter wychowawczy, rozwojowy, formacyjny, żeby ludzie przebywający w tej przestrzeni mogli sobie wyrabiać gust, żeby dzieci doświadczały wnętrza wygodnego, pięknego i funkcjonalnego, żeby to było skrojone na potrzeby, które mają.
Z dr Agnieszką Tomasik, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 8 w Gdańsku, pedagogiem specjalnym, wykładowcą akademickim, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Metamorfoza sali lekcyjnej za 90 zł – to możliwe?
– Oczywiście, że tak. Czasem wystarczy farba i przemyślane ustawienie stolików w klasie. To można zrobić za niewielkie pieniądze. W tym roku szkolnym wyremontowaliśmy w ten sposób kilkanaście sal z ok. 50. Niewiele nam zostało niezrewitalizowanych miejsc, bo „zmiana za 90 zł” to projekt wieloletni.
Dr Agnieszka Tomasik: Dziś trzeba planować nie najbliższy rok szkolny, ale trzy lata do przodu
Co można zrobić z zaniedbanej klasy w takiej kwocie?
– To widać na Kreatywnej Pedagogice, naszej nauczycielskiej sieci na Facebooku. Jedną ścianę można pomalować na zielono, drugą na kolor tablicowy, żeby uczniowie mogli po niej pisać. Można też wstawić kwiatek, zawiesić firankę, a jak do tego pomalujemy nogi krzeseł, to zaczyna się robić designersko. Nauka w takim miejscu nie jest już tylko obowiązkiem szkolnym, w takiej przestrzeni klubowo-kawiarnianej edukacja wydaje się wydarzeniem społecznym.
Jeszcze kiedy byłam nauczycielką, starałam się coś zmieniać w swojej klasie małymi kosztami. „Mało szkolna, dziwna” – mówiło się o mojej sali. Ja jednak chciałam stworzyć przestrzeń do nauki, w której uczniowie będą czuli się najlepiej.
Rok temu furorę w mediach społecznościowych zrobiło zdjęcie gabinetu dyrektorskiego z Panią na huśtawce. Ale zmiany widoczne są w całej szkole. Powstały kąciki z kanapami do wypoczynku dla uczniów, pokój nauczycielski z wygodnymi miejscami do siedzenia i aneksem kuchennym, we wrześniu otwieracie stołówkę w amerykańskim stylu. To większy plan?
– Obecnie mamy wysokobudżetowe i niskobudżetowe inwestycje. W niskim budżecie, czyli z pieniędzy szkolnych, wymyślamy aranżacje holu i korytarzy szkolnych w taki sposób, żeby uczniom zapewnić jak najlepsze i bardzo nowoczesne miejsce do nauki, a nauczycielowi, który pracuje w swojej sali przez sześć do ośmiu godzin, takie warunki, żeby było mu po prostu wygodnie. Jeżeli chodzi o wysokobudżetowe inwestycje, to mamy 7 mln zł, m.in. na nową stołówkę, ale taką jak w amerykańskim college’u.
Jak z amerykańskiego filmu?
– Dlaczego nie? Ładna i ogromna przestrzeń, kolorowe tacki, na które uczniowie będą kładli takie jedzenie, na jakie będą mieli ochotę. Czyli nie tylko ziemniaki, ale może do wyboru ryż i ziemniaki albo różne rodzaje surówek. Taki obiad wcale nie musi być droższy. U nas ponad 500 uczniów korzysta z obiadów i przy tak dużych kosztach to będą drobne różnice kwotowe albo żadne.
Chcemy po prostu tę przestrzeń szkolną dopasować do młodych ludzi, ich oczekiwań, ale także tego, co chcieliby widzieć na talerzu. Zadbałam także o różne diety, bo jest coraz więcej dzieci ze zróżnicowanymi posiłkami. Dania dla wegetarian, bezglutenowe, dla diabetyków. To podstawa.
Szkoły publiczne w porównaniu z niepublicznymi często wypadają blado na tym tle. Nie mówię tylko o daniach serwowanych w stołówkach. Niektóre szkoły nie mogą się wręcz doczekać nowych podłóg, wind dla uczniów niepełnosprawnych, renowacji zniszczonych lamperii. Wam się to udaje.
– Powinniśmy zrobić wszystko, żeby szkolnictwo publiczne nie odstawało od innych placówek. Poprawa estetyki szkolnej to jest jeden z elementów większej całości. Powinniśmy tworzyć edukację równościową, która podnosi standardy i uczy, nie tylko estetyki, choć to jest bardzo ważne, ale przede wszystkim podnosi poczucie wartości.
Tu nie chodzi tylko o to, żeby przemalować ściany, położyć nowe podłogi, nie chodzi tylko o to, żeby było czyściej i łatwiej utrzymywało się porządek. Taka zmiana powinna mieć charakter wychowawczy, rozwojowy, formacyjny, żeby ludzie przebywający w tej przestrzeni mogli sobie wyrabiać gust, żeby dzieci doświadczały wnętrza wygodnego, pięknego i funkcjonalnego, żeby to było skrojone na potrzeby, które mają. Szkoła to nie tylko krzesło i stolik.
Każdy z nas czasem potrzebuje usiąść wygodniej. Na fotelu lub na kanapie.
Dr Agnieszka Tomasik: Ja codziennie dziękuję swoim nauczycielom, że przychodzą do pracy
A wracając do spraw finansowych, organizacyjnych i projektowych?
– W momencie kiedy dowiedzieliśmy się, że gmina przekaże nam pieniądze na remont, to staraliśmy się o zmiany w standardzie ponadnormatywnym. Wiedzieliśmy, że będziemy remontować na kolejnych 20 lat, pomyśleliśmy więc „zróbmy to super”, a nie jak zwykle w edukacji – „po kosztach”. Nie chcieliśmy żadnej prowizorki. W tej chwili jak się nie dopilnuje remontu, to często dostaje się to, co narzuca ekipa remontowa. Postanowiłam o to zadbać, wystarać się, żeby po tym remoncie to dalej była nasza przestrzeń. My zaczynamy od komunikowania potrzeb i tego, co chcemy uzyskać.
(…)
📊 Ankieta Głosu. Zapraszamy do udziału w głosowaniu i życzymy pogodnych, spokojnych sierpniowych dni!
Jak Pani lubi ustawiać ławki w szkole?
– W podkowę i od tej idei wyszliśmy do dalszych zmian w szkole. Chcemy, żeby szkoła była miejscem, w którym wszyscy będą dobrze się czuli, żeby ją lubili, żeby nie chcieli z niej uciekać. Ważne jest to, żeby budynek szkolny był wreszcie w standardzie, do jakiego już przywykliśmy. Chcemy pokazać uczniom, że szkoła też może być ładna, a może nawet ładniejsza od tego, co mają w swoich domach i co dotychczas widzieli. Taką szkołę budujemy.
Jaki udział mają w tym uczniowie?
– Co roku, kiedy głosujemy nad budżetem uczniowskim i samorząd decyduje, co będzie można dalej zmieniać, ciągle powtarza się ten sam schemat – „OK., idziemy w meble”. Najwięcej wydajemy na zakup wygodnych siedzisk dla uczniów, które można w dowolny sposób układać na szkolnych korytarzach. Czasami mówi się o naszej szkole, że jest szkołą z kanapami. To o czymś świadczy. No i dużo ich mamy (śmiech).
Ile?
– Ojej, ok. 50. Ustawiamy je, gdzie tylko się da.
(…)
Jest coraz więcej uczniów, którym taki system edukacji nie sprzyja?
– Widzę, w jaki sposób różnice społeczne wpływają na realizację prawa do nauki i na szanse edukacyjne. Widzę to nie tylko po moich uczniach i po moich studentach. W tym, co mówię, wcale nie jestem odosobniona, słyszę to od dyrektorów szkół z województwa pomorskiego, z którymi się spotykam w związku z pracą doradczą na rzecz Pomorskiego Kuratorium Oświaty.
Została Pani ekspertem ds. relacji w szkołach z ramienia kuratorium. Czym się Pani zajmuje?
– Jest sporo pracy do zrobienia. Po kilku dekadach od transformacji to już jest taki moment w życiu naszego państwa, że powinniśmy się zastanawiać, jak tworzyć szkołę różnorodną i równościową, zamiast umacniać te elementy, które od lat nie wyrównywały szans, tylko je pogłębiały.
Wierzy Pani w to, że nowa szkoła może być lepsza?
– Myśląc o nowej szkole, my nie myślimy o kosmetycznych poprawkach. Musimy sobie zadać pytania o sens szkoły. Nowa szkoła, jeśli taką ma być, nie może być szkołą, przez którą dzieci mają ból brzucha z powodu stresu. Analizując wszystkie dotychczasowe słowa i wypowiedzi, ja jednak ciągle nie widzę niczego nowego, czuję tylko ból brzucha.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Magdalena Buda
>> Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 31-32 z 31 lipca – 7 sierpnia 2024 r. Przedstawiamy skrót rozmowy, całość – w wydaniu drukowanym i elektronicznym – e.glos.pl