Przejściowa podstawa programowa jest w tej chwili bez znaczenia. Nic nie wnosi. Z poszczególnych przedmiotów wycięto jakieś kawałki, jednym osobom się to podoba, drugim nie. Media i wszyscy pozostali zajmują się tylko listą lektur i językiem polskim, bo właściwie tylko o tym była debata. Natomiast z punktu widzenia biologii, chemii, geografii czy fizyki, to ma to tylko takie znaczenie, że jest więcej czasu na coś innego. Dlatego trzeba skupić się na przyszłości i na głębszych zmianach
Z dr. Karolem Dudkiem-Różyckim*, nauczycielem chemii oraz przewodniczącym Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych (PSNPP), rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Prowadzone w Instytucie Badań Edukacyjnych prace nad profilami absolwenta wywołują sporo komentarzy. Przygotowane profile mają być podstawą do zmian w edukacji, także w sprawie podstaw programowych. Wasze stowarzyszenie wypowiedziało się na temat profili absolwenta, a jeszcze w styczniu wystąpiliście do MEN o „zwrócenie szczególnej uwagi na edukację przyrodniczą marginalizowaną przez ostatnie lata”. Jest jakiś odzew?
– Uważam, że należy potraktować serio słowa pani minister i oczekiwać zmiany rewolucyjnej. Wiele osób mówi, że szkole nie jest potrzebna rewolucja, ale ja myślę, że musi się bardzo wiele zmienić, bez względu na to, czy nazwiemy to rewolucją, czy nie. Jako PSNPP wraz z naszymi przyjaciółmi z Centrum Chemii w Małej Skali w Toruniu braliśmy udział w konsultacjach, które IBE przeprowadziło w ramach prac nad profilem absolwenta zerówki i szkoły podstawowej. Ważne, że ktoś chce rozmawiać z różnymi środowiskami i że wszystkie głosy są słuchane.
Jaka jest ocena tych konsultacji? Widzi Pan postęp?
– Trudno mówić o ocenie. Cieszmy się, że zaczęliśmy wszyscy rozmawiać. Nauczyciele, rodzice, organizacje pozarządowe. Przy okazji wysłuchaliśmy skrajnych opinii. Jedni rodzice oczekują od szkoły rzetelnej wiedzy historycznej u absolwenta szkoły podstawowej i wychowania w duchu patriotycznym, inni stawiają na rozwijanie umiejętności miękkich. To było ciekawe. Nasze stanowisko dotyczyło m.in. profilu absolwenta przedszkola.
My uważamy, że zagalopowaliśmy się przez lata w edukacji przedszkolaka zdecydowanie za daleko. Za dużo wymagamy od dzieci w zerówce. Niepotrzebne są karty pracy w przedszkolach. Naszym zdaniem przedszkole powinno być miejscem rozwoju więzi i nauki przez zabawę. Nie należy wprowadzać zbyt wielu treści.
IBE: Trwają prace nad nowym profilem absolwenta. Jakich zmian oczekują nauczyciele? (ankieta)
Żadnej wiedzy przyrodniczej w przedszkolu by Pan nie przekazywał?
– Tylko tę nie wprost, my mamy rozbudzać w przedszkolaku ciekawość, a może bardziej prawdziwie należałoby powiedzieć, mamy nie zabijać naturalnej ciekawości przedszkolaka i ucznia. Nowa podstawa programowa powinna być spójna, powinna w sposób konkretny wskazywać, jak i czego mamy uczyć, oczywiście zachowując autonomię nauczyciela. Wieloletnie zaniedbania wynikające z „reformy” z 2017 r. spowodowały, że było sporo chaosu, wiele spraw odpuszczono. Dobrym przykładem jest podstawa programowa z chemii. Nigdy nie było w niej napisane wprost, że uczeń musi przeprowadzić dane doświadczenie. Skoro nie musi, to znaczy, że równie dobrze może tylko obejrzeć filmik w internecie.
W nowej podstawie można to poprawić, ale czy to wystarczy, skoro w wielu szkołach nie ma pracowni chemicznych, bo nie inwestowano w nie?
– Problem leży w prawodawstwie, bo jeśli w podstawie programowej do chemii brakuje słowa „musi”, a organ prowadzący ma obowiązek zapewnić realizację podstawy programowej zgodnie z takimi zapisami, to brak tego „musi” oznacza, że samorząd nie musi inwestować w pracownię chemiczną.
Z tego powodu w wielu szkołach nie ma pracowni?
– Z taką interpretacją się spotykam dość często. Nauczyciel chemii pisze prośbę do dyrektora, ten zwraca się do organu prowadzącego, samorząd odpowiada, że nie ma na to pieniędzy, bo przecież można w innej formie zapewnić realizację podstawy programowej, np. w postaci wspomnianego filmu znalezionego w internecie. Proszę popatrzeć, jaka to jest niesprawiedliwość wobec uczniów.
Tam gdzie nie ma pracowni, odbieramy uczniom…
– …ważny element w ich rozwoju. Traktujemy uczniów jak podmioty drugiej kategorii, bo nie stwarzamy im godnych warunków do rozwoju. To samo robimy, kiedy ze względów kadrowych czy demograficznych bazujemy na jednym nauczycielu, który uczy kilku przedmiotów. Nikt z nas nie jest omnibusem.
📊 Ankieta Głosu. Zapraszamy do udziału w głosowaniu i życzymy pogodnych, spokojnych sierpniowych dni!
Debata wokół nowej podstawy programowej skupia się wokół ogólnej wizji i zagadnień, jakie powinny się w niej znaleźć, ale czy bez pieniędzy i konkretnych zmian prawnych uda się stworzyć nowoczesną podstawę programową, która mogłaby obowiązywać przez wiele lat?
– Bez tego nie da się na pewno stworzyć niczego rzetelnego. Pieniądze będą tutaj kluczowe, także w przypadku zapewnienia kadr na przyszłość. Kwestia kształcenia nauczycieli to poważny problem. Myśmy tę sprawę mocno zaniedbali. Teraz jak na dłoni widać, że nie da się wprowadzać nowych rozwiązań bez odpowiedniego przygotowania kadr nauczycielskich.
Czego tak naprawdę chce Wasze środowisko?
– Czegoś, co weryfikuje umiejętności osoby, którą posyłamy do pracy w szkole.
Omawialiście to już szerzej w ramach PSNPP?
– Poruszamy to w różnych rozmowach. Nie tylko u nas, w stowarzyszeniu. Zdajemy sobie sprawę, że jest to temat niesłychanie niepopularny, dlatego że nikt nie lubi być kontrolowany. Z jednej strony mamy oczywiście rzeszę nauczycieli, którzy ciągle szkolą się i wybijają się ponad przeciętną, z drugiej takich, którzy nie biorą udziału w żadnych kursach. Sytuacja kadrowa niezwykle się skomplikowała w ostatnich latach. Względy finansowe nie były tu bez znaczenia.
Przybywa w środowisku osób, które uważają, że przyszły nauczyciel tak jak lekarz również powinien zostać poddany egzaminowi końcowemu. Nie podniesie się prestiżu zawodu, jeśli nie podwyższy się uposażenia nauczycielom.
A jeśli nie zostanie podniesione uposażenie, to nauczyciele nadal będą rezygnować z pracy w szkole?
– Zdecydowanie. To, co mają teraz na paskach, to wciąż są śmieszne pieniądze. Związek Nauczycielstwa Polskiego ciągle to powtarza. Bo jest to rzecz oczywista. Rząd zrobił minimum, czyli dokonał zmian w pensjach, ale przestrzegałbym przed traktowaniem tego wzrostu wynagrodzeń w kategoriach jakiegoś cudu.
Zostało zrobione to, co po prostu należało zrobić. Natomiast jest to niewystarczające dla przeprowadzenia sensownej reformy – i systemowej, i programowej, i kadrowej.
(…)
Możemy być drugą Finlandią?
– No właśnie nie możemy. Finowie się umówili, żeby przez 20 lat niczego nie zmieniać w systemie edukacji. Usiedli wtedy wszyscy do stołu. Partia rządząca i opozycja. Dogadali się. Wypracowali porozumienie i obiecali sobie, że nie będą niczego ruszać ani reformować przez dłuższy czas. Poza tym nie można porównywać tych dwóch systemów, bo my jesteśmy innym społeczeństwem.
Dlaczego Pana zdaniem nie możemy być drugą Finlandią?
– Systemy edukacyjne trudno się porównuje. Estonia, która również ma świetne wyniki w PISA, to zaledwie milionowy naród i co ciekawe, mają nawet 40-osobowe klasy. Tam się to udało, bo postawili na nauczycieli i tam każdy biolog jest doskonałym fachowcem. Jako stowarzyszenie napisaliśmy projekt i wysłaliśmy naszych nauczycieli do Estonii, Danii, Portugalii i Macedonii Północnej. Mogliśmy obserwować prace tych nauczycieli.
(…)
Zmiany w podstawie programowej to za mało, żeby poprawić sytuację uczniów i nauczycieli. To musi być znacznie szerszy projekt?
– Reforma musi być całościowa, rząd będzie musiał również postawić na infrastrukturę, „wytrzepać” z rękawa konkretne sumy na edukację. Zmagamy się z zaniedbaniami od dekad. Dlatego potrzeba przełomu.
Wrzesień tego roku nie okaże się wstępem do tego przełomu?
– Przejściowa podstawa programowa jest w tej chwili bez znaczenia. Nic nie wnosi. Z poszczególnych przedmiotów wycięto jakieś kawałki, jednym osobom się to podoba, drugim nie. Media i wszyscy pozostali zajmują się tylko listą lektur i językiem polskim, bo właściwie tylko o tym była debata. Natomiast z punktu widzenia biologii, chemii, geografii czy fizyki, to ma to tylko takie znaczenie, że jest więcej czasu na coś innego. Dlatego trzeba skupić się na przyszłości i na głębszych zmianach, o których mówiłem.
Tu ważne zastrzeżenie – w trakcie tych prac nie będziemy mogli zapomnieć o małych szkołach w małych miejscowościach. Podstawowym celem polityki edukacyjnej powinno być dążenie do zapewnienia wszystkim dzieciom równego startu i pełnego wykształcenia, niezależnie od ich pochodzenia i miejsca w strukturze społecznej.
Z całą mocą uświadomiła mi to jedna z nauczycielek, członkini naszego stowarzyszenia. Jej list był dla mnie lekcją pokory. Napisała, że ona by sobie marzyła, aby choć raz reforma obejmowała fakt, że nie wszystko musi być robione pod wielkie metropolie i miasta, że ci najmniejsi, na każdej reformie cierpią najwięcej. Trzeba będzie to wszystko wziąć pod uwagę.
Dziękuję za rozmowę.
*Dr Karol Dudek-Różycki był Nominowany do tytułu Nauczyciel Roku 2021
Fot. Archiwum prywatne
>> Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 31-32 z 31 lipca – 7 sierpnia 2024 r. Przedstawiamy skrót rozmowy, całość – w wydaniu drukowanym i elektronicznym – e.glos.pl