SZKOŁA PO POWODZI. Dyrektor Katarzyna Krzysińska: Robimy wszystko, żeby było jak przed kataklizmem

Oprócz uruchomienia kotłowni, dzięki której dosuszymy szkołę i zaczniemy odbudowę, chcielibyśmy, żeby już nic więcej nie stanęło na przeszkodzie w organizowaniu lekcji. Na razie działamy zgodnie z planem lekcyjnym, realizujemy wszystko, co zaplanowaliśmy. Kalendarza szkolnego aż tak nie modyfikujemy, dzieci nadal jeżdżą na zielone szkoły, a program nauczania jest realizowany. Nie ma większego zagrożenia, że program nie zostanie zrealizowany, bo zajęć szkolnych nie było tylko przez tydzień. Żyjemy w oczekiwaniu i nadziei na lepsze jutro.

Z Katarzyną Krzysińską, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego im. KEN w Bardzie z filią w Przyłęku, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Powódź nie oszczędziła szkoły w Bardzie, zniszczone jest niemal wszystko, dlatego lekcje odbywają się wyłącznie w filii w Przyłęku. Kiedy nauczyciele i uczniowie wrócą do swoich dawnych klas?

– Mamy nadzieję, że we wrześniu 2025 r. Sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna, bo nasza szkoła w Bardzie została kompletnie zalana, a parter zniszczony całkowicie przez powódź. W ruinie są sanitariaty, cały korytarz, kuchnia ze stołówką, klasy, gabinety administracyjne, już nie wspomnę o sali gimnastycznej. Wszystko zostało skute i trwa osuszanie.

Tuż po powodzi szkołą interesowała się cała Polska. Jak obecnie, tak w skali od 1 do 10, ocenia Pani sytuację?

– Powiedziałabym, że jesteśmy w połowie tej skali. Mamy na co dzień gdzie pracować w trybie stacjonarnym. Trudność polega na tym, że teraz wszystkie klasy od I do VIII muszą zmieścić się w budynku szkolnym w naszej filii w Przyłęku.

Natomiast przedszkole, które ucierpiało równie mocno, zostało przeniesione do tzw. Domu Wczasów Dziecięcych, który znajduje się w pobliżu zalanej szkoły w Bardzie. To jest budynek udostępniony nam i wynajmowany przez starostwo powiatowe w Ząbkowicach Śląskich.

Budynek w Przyłęku pomieścił ponad dwa razy więcej uczniów?

– Jeżeli chodzi o szkołę, to jest ścisk. Do powodzi w filii uczyły się wyłącznie klasy od VI do VIII, w tej chwili są w niej wszystkie oddziały szkoły podstawowej od klas najmłodszych. Przy tak dużym i nagłym napływie uczniów brakowało nam sal lekcyjnych. Budynek filii przeszedł w związku z tym niemałe przeobrażenia. Wszystkie pomieszczenia administracyjne, nawet pokój nauczycielski, zaadaptowaliśmy na nowe klasy. Zlikwidowaliśmy siłownię na potrzeby świetlicy. Przygotowaliśmy sale audiowizualne i fitness, żeby można było realizować zajęcia ze wszystkich przedmiotów we wszystkich klasach.

Nie chcieliśmy, żeby dzieci miały poczucie, że to są jakieś półśrodki. Podjęliśmy to ogromne wyzwanie logistyczne, żeby dzieci nie musiały się uczyć w systemie dwuzmianowym. Tylko klasy II i III pracują na dwie zmiany, ale tak to poukładaliśmy, żeby nie wychodziły ze szkoły za późno. Ostatnie lekcje kończą się o 14.25.

MEN uruchomiło platformę „Szkoły Szkołom” gdzie można pomagać placówkom dotkniętym powodzią. Powstała też specjalna rządowa strona

Jak wiele dzieci musiało dostosować się do nowych warunków?

– Uczniowie z klas od I do V z zalanego budynku w Bardzie oraz cztery grupy przedszkolaków. Teraz wszyscy uczniowie szkoły uczą się w Przyłęku, wiosce oddalonej ok. 4 km od Barda. Łącznie mamy 296 uczniów. Jest nam ciasno, ale cieszymy się, że nie musimy uczyć dzieci zdalnie, że mamy możliwość nauki w klasach.

Szuka Pani w tym wszystkim plusów…

– Nieustannie. Wymusza to na mnie sytuacja. I to jest ta szklanka do połowy pełna, czyli „pięć plus”, w nawiązaniu do skali z pani pytania. Natomiast brakujące „pięć minus” to jest nasz zalany budynek w Bardzie, gdzie ciągle trwają prace przygotowawcze do remontu. Tynki zostały skute, nie ma posadzek, drzwi, okuć i futryn. Niektóre ścianki zrobione z płyt gipsowych również wymagają odbudowy. W tej chwili można w nim zauważyć i usłyszeć głównie osuszacze. Przez kilka tygodni „pracowało” non stop 60 urządzeń, obecnie ponad 30. Największą naszą bolączką jest, niestety, nieczynna kotłownia.

Tak jak wielu szkół po powodzi.

– Ale mam informację, że do końca grudnia szkolna kotłownia zostanie odbudowana. Jak tylko będziemy mieli włączony piec, to może uda się szybciej dosuszyć szkołę. Może w styczniu zaczną się prace remontowe. Liczę, że wtedy będziemy już wiedzieli, jaką gotówką dysponujemy.

Minister Nowacka w Sejmie: „Nauczyciele w obliczu powodzi stanęli na wysokości zadania. Wielka solidarność środowiska”

Co z pomocą od państwa?

– Tym zajmuje się gmina. Jest złożony wniosek o pomoc finansową na odbudowę szkoły. Fizycznie środki jeszcze nie spłynęły, ale jesteśmy dobrej myśli. Mamy ogromne wsparcie organu prowadzącego od burmistrzyni. Osobiście była u nas dolnośląska kurator oświaty. Jest z nami w ciągłym kontakcie, zawsze pyta, jak się czujemy i jak funkcjonujemy. Naszą szkołę odwiedziła również minister edukacji Barbara Nowacka i obiecała potrzebne wsparcie. Z Rady Miasta Stołecznego Warszawy otrzymaliśmy 3 mln zł na odbudowę szkoły (uchwała o przyznaniu pomocy finansowej dla gminy Bardo podjęta została 17 października – red.).

Dzwonią do nas liczne firmy i fundacje. Nie zostajemy bez pomocy. No i dostaliśmy nieograniczoną pomoc ze szkół i przedszkoli z całego kraju.

Trudno nawet zliczyć szkoły, które włączyły się w pomoc powodzianom. Czym podzieliły się z Wami szkoły z innych regionów kraju?

– Materiałami plastycznymi, sprzętem audio, komputerami, ale też chemią. Nawet meblami, biurkami i krzesłami itp. Jedna ze szkół Montessori umeblowała nam salę dla przedszkolaków. Wszystkim dziękuję za ogromną pomoc. Radni Łodzi i przedstawiciele szkół łódzkich byli u nas z pomocą dwukrotnie. To oni pomogli nam zorganizować zieloną szkołę w Załęczu Wielkim. Oprócz nich z pomocą przyszły także szkoły wrocławskie, warszawskie. Nawet niewielkie placówki z okolicznych sołectw nie zostawiły nas w potrzebie. Czujemy to wsparcie w dalszym ciągu ze wszystkich szkół.

Co jest najważniejsze przed okresem świątecznym?

– Oprócz uruchomienia kotłowni, dzięki której dosuszymy szkołę i zaczniemy odbudowę, chcielibyśmy, żeby już nic więcej nie stanęło na przeszkodzie w organizowaniu lekcji. Na razie działamy zgodnie z planem lekcyjnym, realizujemy wszystko, co zaplanowaliśmy. Kalendarza szkolnego aż tak nie modyfikujemy, dzieci nadal jeżdżą na zielone szkoły, a program nauczania jest realizowany. Nie ma większego zagrożenia, że program nie zostanie zrealizowany, bo zajęć szkolnych nie było tylko przez tydzień. Żyjemy w oczekiwaniu i nadziei na lepsze jutro.

MEN: 40 samorządów złożyło wnioski na odbudowę 118 szkół, przedszkoli i placówek oświatowych, które ucierpiały w wyniku powodzi

Ta nadzieja ciągle jest w Przyłęku?

– Na pewno jest nadzieja, że wrócimy do wyremontowanej szkoły. Z drugiej strony cieszymy się, że jesteśmy wszyscy razem, że wreszcie mamy nad tym wszystkim kontrolę. Cieszymy się, że w ogóle tak szybko udało się zorganizować szkołę. Oczywiście każdego dnia odczuwamy ograniczenia, jak w przypadku sali gimnastycznej. Przed powodzią korzystało z niej sześć oddziałów, obecnie 16.

Jak radzicie sobie z traumą?

– Nauczyciele brali udział w szkoleniach o tym, jak sobie radzić z sytuacją po powodzi, jak rozmawiać z uczniem, rodzicem. Szkolili się z sytuacji trudnych, do jakich może dochodzić wśród uczniów. Nasi pedagodzy i psycholog są w stałym kontakcie z ośrodkiem zdrowia psychicznego w Kłodzku. Tam można skorzystać również z pomocy psychiatry.

(…)

Jakie są nastroje wśród pracowników szkoły?

– Na początku był entuzjazm, że szkoła ruszyła, że odbywają się lekcje. Później nadszedł trudny moment, bo wszyscy zdali sobie sprawę z tego, że to nie jest to, co było, że trzeba jakoś się przystosować. Przez pewien czas atmosfera była napięta. Teraz staramy się patrzeć w przyszłość. Ciągle napływają jakieś ekspertyzy, kosztorysy, mamy stały kontakt z projektantem. Zajmujemy się pozyskiwaniem finansów, planowaniem remontu. Kiedy niedawno z panią wicedyrektor wybierałyśmy nowe meble do sal lekcyjnych, poczułyśmy, że coś ruszyło. To jest cały czas konsekwencja powodzi, ale to już nie jest myślenie o tym, co było.

Jak długo trwa osuszanie budynku w Bardzie?

– Urządzenia zostały włączone trzy – cztery dni po powodzi. Chciałoby się przyspieszyć remont, ale tego nie da się zrobić.

ZNP: Pomagamy powodzianom. W listopadzie rozpoczęliśmy wypłatę zapomóg

O czym marzycie w tej chwili?

– Marzmy o tym, żeby planować kolejny rok szkolny tak jak dawniej. Do tego potrzebne są duże środki finansowe.

Ile będzie kosztował remont szkoły po powodzi?

– Na pewno ponad 4 mln zł. Na tyle mamy kosztorysy, ale bez boiska sportowego, otoczenia szkolnego, ogrodzenia i placu zabaw.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 49-50 z 4-11 grudnia 2024 r. Publikujemy wersję skróconą. Całość – w wydaniu drukowanym i elektronicznym.

Fot. Archiwum prywatne