Możliwość realizowania w pełni i siebie, i jednocześnie wytycznych programowych, to jest to, czego najbardziej można pozazdrościć koleżankom i kolegom z Finlandii. Tam nie obowiązuje jedna ścisła podstawa programowa, którą należy realizować temat po temacie. Istotą tego systemu jest niezależność związana z brakiem nadzoru, audytów, kontroli, wizytacji zewnętrznej. Sądzę, że jest to rezultat wielkiego społecznego zaufania, jakim darzy się w tym kraju nauczycieli.
Na zdjęciu: Aldona Rumińska-Szalska przed wejściem do gimnazjum Linnajoen koulu w mieście Porvoo (Finlandia)
Z Aldoną Rumińską-Szalską, Nauczycielem Jutr@ 2022, nauczycielem wspomagającym w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 105 im. Ludwiki Wawrzyńskiej w Krakowie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Czym była wizyta studyjna w Finlandii – ta dla Nauczyciela Jutr@? Byłam, zobaczyłam i…?
– Powracam do obserwacji i wspomnień z tej wizyty, bo chciałabym część z tego, co widziałam, wdrażać na gruncie szkolnym i w naszym środowisku. Finowie przywiązują ogromną wagę do kultury, zwyczajów, lokalności i funkcjonalności przestrzeni. To widać na każdym kroku.
Mam pewne spostrzeżenia, którymi chciałabym się dzielić nie tylko z gronem nauczycielskim, co zresztą robię, ale szerzej. Przedstawiłam już prezentację z wizyty koleżankom i kolegom z szkoły.
Tak na pierwszy rzut oka – czy polska i fińska szkoła bardzo się różnią?
– Na pierwszy rzut oka nie widać różnic. Na początku nie było z mojej strony efektu wow, ale zrozumiałam, że tym, co odróżnia ten system od innych, jest jego prostota. Coś, co nazwałam „sztuką odpuszczania”. To jest pewien minimalizm, postawienie na konkrety.
W fińskim systemie zwraca też uwagę bardzo dobrze przemyślana, zaplanowana i zagospodarowana przestrzeń szkolna. To było dla mnie inne.
Na czym polegają różnice w zagospodarowaniu przestrzeni szkolnych?
– U nas bardzo często jest dużo dekoracyjności, różnych detali, wyrazistej kolorystyki. W fińskich placówkach, które odwiedziłam, postawiono na przestronność obiektów i pomieszczeń, kolorystyka jest stonowana, a przestrzeń jest zaaranżowana tak, by odpowiadać potrzebom dzieci. Zwracała uwagę spójność w organizacji przestrzeni, unikanie tego, co mogłoby powodować przebodźcowanie. Ujął mnie ten brak nadmiaru, minimalizm. Oczywiście mówię o wyglądzie tych budynków oraz ich dostosowaniu do różnych potrzeb edukacyjnych. Ta uwaga dotyczy w szczególności wielkości i aranżacji sal lekcyjnych. Są przestronne i można je dzielić na mniejsze strefy za pomocą prostego tricku – zasłon wewnętrznych.
Dzięki temu można stworzyć w jednej klasie dodatkową przestrzeń na wyciszenie, miejsce wyizolowane, bardziej kameralne do edukacji jednego dziecka lub mniejszej grupy uczniów.
Dyrektorzy szkół średnich martwią się, jak pomieszczą uczniów, bo tak liczny jest tegoroczny nabór do pierwszej klasy. W naszych salach nie ma miejsca na wydzielanie osobnych stref.
– Dlatego o tym właśnie wspominam. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każda szkoła w Finlandii tak wygląda. Oglądaliśmy m.in. szkołę podstawową w mieście Porvoo, kilkadziesiąt kilometrów od Helsinek. Kiedy weszłam do klasy, mając w pamięci sale lekcyjne w polskiej szkole, zobaczyłam, że wszystko ma swoje znaczenie, nawet wielkość monitorów i tablic jest dostosowana do konkretnych sal. Wszystko było przestrzenne, wielofunkcyjne, jak hala sportowa z ruchomymi ścianami, które unoszą się do góry, żeby można było przejść do kolejnego pomieszczenia. Właściwe zagospodarowanie przestrzeni wzbudza ciekawość, tak było m.in. w przypadku tzw. kapsuły wyciszeń. Była zabezpieczona akustycznie, żeby uczeń mógł w niej wykrzyczeć swoje emocje.
Jako nauczyciel wspomagający towarzyszy Pani uczniom ze specjalnymi potrzebami emocjonalnymi. Rozumiem, że nie może Pani liczyć nawet w części na to, z czego korzystają fińscy nauczyciele.
– Dysponuję kupionymi przez szkołę pomocami dydaktycznymi, mam też te wykonane własnoręcznie, których jest więcej, bo powstają z myślą o konkretnych uczniach. Na ich zrobienie potrzeba czasu, pomysłu i materiału, bo nie zawsze można kupić to, co się zaplanuje.
A gdzie Pani uczniowie mogą się wykrzyczeć?
– Tam, gdzie się znajdują, bo nie zawsze zdążę wyjść z nimi z klasy i szybko przejść szkolnymi korytarzami, żeby zdążyć do kantorka albo kącika wyciszeń. To wymaga wiele zachodu, a wentyl emocji nie ma ograniczenia czasowego.
Nauczyciele, którzy obejrzeli fińską szkołę z bliska, często chwalą swobodę, z jaką pracują tamtejsi pedagodzy. „Widoczna jest praktyczna autonomia nauczyciela” – powiedziała Pani Głosowi tuż po powrocie z Finlandii.
– Możliwość realizowania w pełni i siebie, i jednocześnie wytycznych programowych, to jest to, czego najbardziej można pozazdrościć koleżankom i kolegom z Finlandii. Tam nie obowiązuje jedna ścisła podstawa programowa, którą należy realizować temat po temacie. Istotą tego systemu jest niezależność związana z brakiem nadzoru, audytów, kontroli, wizytacji zewnętrznej. Sądzę, że jest to rezultat wielkiego społecznego zaufania, jakim darzy się w tym kraju nauczycieli.
Ta niezależność dotyczy nie tylko całego kolektywu nauczycieli jako grupy zawodowej, ale też przejawia się w indywidualnym poczuciu, że jest się autonomicznym nauczycielem. Tam nauczyciel nie czuje się sparaliżowany ogromną presją czasu związaną z realizowaniem programu nauczania. U nas jest inaczej… Na razie.
Jak po tej wizycie ocenia Pani autonomię polskiej szkoły?
– Na szczęście jeszcze istnieje, ale w porównaniu z Finlandią jesteśmy mało autonomiczni, jeśli chodzi np. o biurokrację. Cały czas szlifujemy i cyzelujemy… celulozę. Dokumenty mają być idealnie sporządzone, na wypadek kontroli. To zabiera nam cenny czas. Dlatego szkoleń, jak wypełniać dokumentację nauczycielską, jest wiele.
Fiński nauczyciel tego nie wypełnia?
– Nasi fińscy rozmówcy tłumaczyli, że liczy się działanie i „żywy” papier. Luźna kartka z notatkami ma większe znaczenie niż raporty, sprawozdania i dane tabelaryczne. Zwykła notatka jest nośnikiem informacji wynikających z ogromu spostrzeżeń, refleksji sporządzanych w danym czasie, zawiera aktualne uwagi, więc jest ważniejsza niż raport.
Czy polscy nauczyciele mają jeszcze możliwość „realizowania siebie” w szkole?
– Nie bez znaczenia jest motywacja wewnętrzna nauczyciela. Musi to lubić i tego chcieć. Myślę też o rywalizacji z samym sobą, o tym, by starać się być coraz lepszym. Sądzę, że dla nas, nauczycieli, ma to ogromne znaczenie, bo zawsze będzie ktoś, od kogo powinniśmy się uczyć. Tak jest ze mną, jestem krytyczna wobec tego, co robię, a jednocześnie otwarta na wyzwania.
A jeśli coś nie idzie po Pani myśli?
– Szukam czegoś, co pozwoli mi ciągle płonąć choćby małą iskierką, ale nie spalać się. Poszukuję też nieustannie „plusów w minusach” jako szans rozwoju. Mogą to być nowe projekty, rozmaite działania, szkolenia, również z zakresu wewnętrznego rozwoju, treningu regulacji stresu i emocji, utrzymujące sprawczość, nie tylko moją, ale też uczniów. Samorealizacja jest oczywiście pełniejsza w sprzyjających warunkach środowiskowych. Trudno jest zamknąć drzwi do klasy, wchodząc do domu. W naszym zawodzie ciągle trwa praca, towarzyszy nam refleksja.
Dlaczego Pani została nauczycielem?
– To zapewne też kwestia uwarunkowań genetycznych! Moi rodzice również byli nauczycielami. Mama pedagogiem, a tata nauczycielem akademickim. Moja decyzja, żeby zostać nauczycielem, zapadła dość późno. Miałam aż… sześć lat! Wcześniej planowałam zostanie malarką. Przełom nastąpił w zerówce. Edukowałam wtedy setki lalek (śmiech).
Nie wybrała Pani jednak konkretnego przedmiotu?
– Nie wybrałam. Zrobiłam to celowo. Jestem humanistką i myślałam o studiach polonistycznych, jednak bycie pedagogiem wspomagającym daje możliwość interdyscyplinarności, nieustannej wielokierunkowej edukacji.
Nauczyciel Roku 2023 i Nauczyciel Jutr@. Szukamy Najlepszych z Najlepszych!
Niezależnie od tego, jak działa system edukacji, jest Pani ponad to wszystko?
– Raczej bym powiedziała, że… poniżej. W związku z różnymi zmianami w oświacie trzeba otwarcie powiedzieć, że w którymś momencie może nastąpić redukcja etatów nauczycieli współorganizujących proces edukacji, np. w razie zmniejszenia liczby uczniów. Na szczęście mam różne pomysły na siebie. Zawsze interesowały mnie polityka prosenioralna, dialog międzygeneracyjny i praca akademicka.
Myśli Pani o opuszczeniu szkoły?
– Absolutnie nie, choć interesuje mnie praca naukowa. Zrealizowałam badania dotyczące stylu i jakości życia emerytowanych nauczycieli. Przebadałam 625 osób. Zdecydowałam się na to badanie, ponieważ chciałam się dowiedzieć, jaki związek ma styl życia z poczuciem sensu życia, szczęścia, realizacji, satysfakcji życiowej i koherencji nauczycieli emerytów.
I co wynika z Pani badania?
– Na ten moment mogę ujawnić, że niedocenianym aspektem w naszym zawodzie jest organizacja czasu wolnego, możliwość zapewnienia sobie równowagi między życiem zawodowym i prywatnym.
Jesteśmy przepracowani, ale nie powinniśmy zapominać o regeneracji sił. Nauczyciel powinien mieć na to czas i tego się uczyć. Oczywiście to nie będzie łatwe, bo nauczyciele są mocno zdruzgotani mitami na temat ich pracy.
Ja to przeżywam, bo wiem, że jest mnóstwo wspaniałych nauczycieli, edukatorów i pedagogów, którzy nie zawsze są zauważani i doceniani. Mówię o tym, ponieważ uważam, że tytuł Nauczyciel Jutr@ mnie do tego zobowiązuje zarówno dziś, jak i jutro.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się w GN 27-28 z 5-12 lipca br.