Arkadiusz Boroń komentuje nowe stawki wynagrodzenia: Biada krótkowzrocznym politykom

Vae victis. Wódz zwycięskich Galów w ten sposób zareagował, gdy pokonani Rzymianie nieśmiało protestowali, że sfałszował odważniki, którymi odważano złoto na zapłatę okupu. Biada pokonanym. Takie to refleksje przychodzą mi do głowy, gdy przeglądam nową tabelę wynagrodzeń nauczycieli, która ma obowiązywać od 1 września 2022 r.

Mam nieodparte wrażenie, że minister Czarnek traktuje nauczycielstwo polskie jak wspomniany wódz Galów Brennus potraktował Rzymian.

Nauczyciele stażyści i kontraktowi wpakowani są do jednego worka pod nazwą nauczyciela początkującego. Ich wynagrodzenie podciągnięte jest pod projekt wynagrodzenia minimalnego, jakie ma obowiązywać od przyszłego roku. Czyli mają zarabiać mniej więcej tyle, ile od 2023 r. ma zarobić każdy pracownik, niezależnie od wykształcenia.

Ponadto przez cztery lata absolwenci studiów pedagogicznych mają być traktowani jako kandydaci na stanowisko nauczyciela. Jak nie zdadzą po czteroletnim stażu egzaminu, to mogą w praktyce pożegnać się z zawodem.

Dywersant na stanowisku ministra edukacji lepiej by tego nie wymyślił. Przecież taka ścieżka awansu skutecznie zniechęci młodych nauczycieli do podjęcia pracy w zawodzie.

Nauczyciele mianowani i dyplomowani nie dostają ani grosza. I dobrze im tak, „wykształciuchom”. Zachciało im się podnosić kwalifikacje, kończyć po kilka studiów podyplomowych. Po co tacy w edukacji.

Od 1 września większe wynagrodzenie zasadnicze tylko dla najmłodszych nauczycieli. MEiN pokazało stawki

Mówiąc poważnie, taka polityka rządu RP prowadzi nieuchronnie do wielkiego kryzysu kadrowego w oświacie. Jego symptomy już widać na horyzoncie. Jeszcze większe zdziwienie ogarnia nauczycieli, gdy widzą, że inne grupy zawodowe dostają od 1 lipca znaczne podwyżki. W służbie zdrowia od 600 do 2 tys. zł na etat, w ZUS ok 800 do 900 zł na etat.

My widocznie jesteśmy „od macochy”. Ilustruję ten tekst wykresem, który pokazuje więcej niż słowa. Obrazuje on odniesienie wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Widać wyraźnie, że poziom wynagrodzeń jest najgorszy od 2005 r.

Najlepszy dla nauczycieli to lata 2011-2012. Gdyby zachować ówczesne relacje płacowe, wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela dyplomowanego powinno dzisiaj wynieść 5466 zł. Nawet gdyby zachować relacje z 2015 r., kiedy PiS przejmowało władzę, po kilku latach zamrożenia płac nauczycielskich to dzisiaj dyplomowany powinien otrzymywać wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 4969 zł.

Zaiste biada pokonanym, ale też biada krótkowzrocznym politykom. Można udawać, że nie ma problemu, można zaklinać rzeczywistość w mediach, ale z liczbami się nie dyskutuje.

Nauczyciele porzucają zawód i zjawisko to będzie przybierać na sile tak długo, jak długo liczby w poniższej tabeli się nie zmienią. Na koniec argument może nieco populistyczny, ale całkowicie zrozumiały dla pokolenia 50+. Za komuny mówiliśmy, że państwo, w którym policjant zarabia lepiej niż nauczyciel, to państwo policyjne. Jak jest dzisiaj w Polsce? Proszę zerknąć do internetu…

Arkadiusz Boroń

Prezes Okręgu Małopolskiego ZNP

***

Tabela i wykres – opracowanie własne autora

Artykuł ukazał się również na stronie Okręgu Małopolskiego ZNP

 

ZNP wzywa rządzących do rozmów o podwyżkach. Albo rozmowy, albo możliwy protest po wakacjach