Danuta Kozakiewicz: Próbuję ratować szkołę, ale nie wiem, jak długo dam jeszcze radę

Mam wrażenie, że minister próbuje nas ustawiać tymi różnymi swoimi wypowiedziami, a my byśmy chcieli, żeby nas bronił w sytuacjach, kiedy jest nam ciężko, pomagał rozwiązywać problemy, które zgłaszamy. Mówimy o tych wszystkich sprawach nie dla celów politycznych, bo nie jesteśmy politykami, tylko po to, żeby te niedociągnięcia naprawić. Chcielibyśmy też, żeby walczył o pieniądze dla edukacji, dla nauczycieli. Ja nie dostrzegam tego, by to robił. Zrozumienie, wysłuchanie, przyjmowanie naszych uwag i próśb oraz wsparcie – tego bym oczekiwała od ministra edukacji.

Z Danutą Kozakiewicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Uczniów ubyło, nauczycieli przybyło, problemów kadrowych nie ma, to normalny ruch kadrowy – tak można streścić wypowiedzi ministra edukacji na temat sytuacji w szkołach. Czyli nic się nie stało?

– Sytuacja absolutnie nie przypomina tej sprzed roku, jest znacznie trudniejsza. W tej chwili problemy kadrowe mogą się niektórym osobom wydawać mniej widoczne, ponieważ mamy bardzo aktywnych dyrektorów szkół, którzy stanęli na głowie i postarali się większość tych wakatów załatać. Mówię o tzw. ukrytych wakatach schowanych pod postacią godzin ponadwymiarowych przyznawanych nauczycielom. W mojej szkole jest tych godzin 195.

W zasadzie można tymi godzinami obdzielić nawet 10 innych nauczycieli.

– Tak, to są ukryte wakaty. I wbrew temu, co ostatnio usłyszałam z ust pana ministra, my nie pracujemy 18 godzin, my pracujemy 40 godzin. Nawiązuję oczywiście do jednej z wypowiedzi radiowych, gdzie padło zdanie, że niech nauczyciele nie myślą sobie, że będą nauczali jednego przedmiotu i pracowali 18 godzin.

„Chciałbym, żeby nauczyciele w końcu sobie uświadomili, że w sytuacji, kiedy jest 1,5 mln dzieci mniej, a ich jest więcej, nie będzie tak, że będą uczyć tylko jednego przedmiotu i 18 godzin” – to jest ta wypowiedź.

– Słuchacz, który nie zna realiów polskiej szkoły, będzie myślał, że my rzeczywiście tyle pracujemy, i to jest jedyna rzecz, jaką robimy w szkołach. Co jest przekazem niewłaściwym i podawaniem nieprawdy.

Dlaczego minister dolewa oliwy do ognia w tak trudnym momencie?

– Może nie muszę rozumieć tego, co robi i mówi minister, ale jest mi bardzo trudno pojąć sytuację, w której zaprzecza się prawdziwym problemom polskiej edukacji, bo to, że odchodzą nauczyciele, jest po prostu faktem. Prawdziwej liczby wakatów nie widać, bo znikają za sprawą godzin ponadwymiarowych przyznawanych nauczycielom lub np. dzięki dodatkowej pracy bardzo dużej grupy nauczycieli emerytów. Zaprzeczanie temu jest askuteczne, ponieważ nie spowoduje poprawy sytuacji kadrowej, tylko pogłębienie problemu. Druga rzecz, której kompletnie nie rozumiem, tj. zawarcie w tej wypowiedzi jakby takiej złowrogiej wróżby czy zapowiedzi nieuchronnego pogorszenia się warunków pracy nauczycieli. Z tej wypowiedzi w zasadzie wynika, że będzie gorzej, niż jest. Niech sobie nauczyciele w końcu uświadomią… itd. Jak my mamy to odbierać?

Kiedy ta zapowiedź jeszcze gorszych czasów może się ziścić?

– Obawy rosną. Bo kogo takie słowa miałyby zachęcić do zostania nauczycielem i dlaczego MEiN nie stara się przyciągnąć ludzi do szkół? Miałam dzisiaj możliwość rozmawiania z wykładowczynią z uczelni wyższej przygotowującej przyszłych nauczycieli. Powiedziała, że jest coraz mniejszy nabór na studia nauczycielskie, że zaczynają mieć problem ze znalezieniem studentów, którzy dokończą pełny etap studiów i uzyskają tytuł magistra. Mniej przychodzi na studia, mniej je kończy. A dodam jeszcze, że mniej przychodzi do szkół. Zdobywają wykształcenie i idą do innych zawodów. Nie rozumiem też,  dlaczego pan minister przez cały czas przyjmuje taką postawę, jakby nauczyciele, którzy mówią o problemach, stali po jakiejś drugiej stronie barykady.

Mam wrażenie, że minister próbuje nas ustawiać tymi różnymi swoimi wypowiedziami, a my byśmy chcieli, żeby nas bronił w sytuacjach, kiedy jest nam ciężko, pomagał rozwiązywać problemy, które zgłaszamy. Mówimy o tych wszystkich sprawach nie dla celów politycznych, bo nie jesteśmy politykami, tylko po to, żeby te niedociągnięcia naprawić. Chcielibyśmy też, żeby walczył o pieniądze dla edukacji, dla nauczycieli. Ja nie dostrzegam tego, by to robił. Zrozumienie, wysłuchanie, przyjmowanie naszych uwag i próśb oraz wsparcie – tego bym oczekiwała od ministra edukacji.

(…)

To jak nazwać to, co się dzieje? Od nauczycieli coraz częściej się słyszy, że jest to demontaż kadry nauczycielskiej.

– To jest psucie polskiej szkoły. To dotyczy nie tylko nauczycieli, ale wszystkiego, co jest związane z polską szkołą. Może i będziemy mieli w planach wycieczki pod hasłem „Poznaj Polskę” i może też będziemy mieli w szkołach laboratoria przyszłości, tylko kto będzie umiał to wykorzystać w nauczaniu, kto będzie prawidłowo kształcić oraz wychować nasze dzieci.

Tylko po co psuć szkołę?

– Sama się od jakiegoś czasu nad tym zastanawiam. Jeśli rzeczywiście chodzi o wychowanie przyszłego wyborcy, to jest to nie tylko przerażające, ale i nieskuteczne. Jak można uznać, że uda się wychować sobie młode pokolenie podobnymi metodami, jak próbowano to robić przed 1989 r.? Popatrzmy na HiT. Uczniowie i nauczyciele powiedzieli „nie” temu pomysłowi. Natomiast psucie szkoły wychodzi rządzącym świetnie. Coraz gorzej się pracuje, coraz gorszy jest nastrój wśród nauczycieli, coraz więcej lęku jest też wśród rodziców, bo nie chcą zaakceptować i nie rozumieją wielu spośród tych proponowanych przez MEiN zmian. Mówię o ludziach z różnych elektoratów. Oczekiwanie wolności wyboru i wpływu na edukację płynie z różnych stron.

Powróćmy do ukrytych wakatów. Jaka część kadry ma godziny ponadwymiarowe?

– Mniej więcej połowa kadry. Łącznie mam ok. 80 nauczycieli, włączając w to świetlicę. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że nawet połowa z tych ukrytych wakatów nadal nie byłaby obsadzona, gdyby nie moje usilne prośby i próby łatania dziur. A musiałam wziąć pod uwagę, że nauczyciele emerytowani nie wezmą już tylu godzin ze względu na stan zdrowia, a nauczyciele, którzy deklarują, że przestaną wkrótce pracować w szkole i zaczęli już pracować na część etatu w nowym zawodzie, pozostali tylko dlatego, że ich uprosiłam.

(…)

Ma Pani takie wrażenie, że ktoś próbuje Was rozgrywać?

– Niech polityka trzyma się z dala od szkoły. Marzy mi się, że ministrem zostaje człowiek edukacji, który zna wszystko od podszewki i nie budzi podejrzenia, że podejmuje decyzje wyłącznie polityczne. Jedyną rzeczą polityczną w jego wydaniu będzie przekonanie rządu, że niezbędne jest większe dofinansowanie oświaty, w tym znaczące podniesienie pensji nauczycielskich. Bo jeśli pensje części nauczycieli znajdą się pod kreską, to grozi nam jeszcze więcej wakatów, jeszcze więcej pracy dla tych, którzy pozostaną, i napływ pracowników z przypadku, z takiego negatywnego naboru.

Dziękuję za rozmowę.

***

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 37 z 14 września br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 38/21 września 2022