Od wtorku rano w placówkach oświatowych na terenie wspólnoty autonomicznej Madrytu trwa dwudniowy strajk nauczycieli. Protestujący domagają się poprawy warunków sanitarnych w szkołach i na uczelniach, twierdząc, że ryzyko zakażenia koronawirusem jest tam bardzo wysokie.
Strajk zorganizowały cztery największe związki zawodowe pracowników placówek oświatowych. Do wtorkowego popołudnia w proteście prowadzonym w Madrycie udział bierze około 80 proc. nauczycieli szkół podstawowych i średnich oraz wykładowców uczelni wyższych.
Strajkujący domagają się m.in. zwiększenia liczby pracowników naukowych i technicznych w placówkach oświatowych, a także personelu medycznego kontrolującego stan zdrowia uczniów i nauczycieli.
Strajk to kolejny w ostatnich dniach protest środowisk akademickich w Hiszpanii. W piątek w całym kraju zakończył się trzydniowy strajk generalny studentów, w którym brała też udział część wykładowców.
Głównymi postulatami strajkujących studentów było poprawienie warunków sanitarnych na uczelniach, zmniejszenie grup słuchaczy na zajęciach do maksymalnie 15, a także zwiększenie o jedną trzecią liczby pracowników naukowych oraz psychologów i osób sprzątających.
Pomimo wprowadzonych w poniedziałek rano przez władze wspólnoty autonomicznej Madrytu restrykcji dotyczących przemieszczania się mieszkańców sześciu dystryktów i siedmiu gmin, w których łącznie mieszka 850 tys. osób, minister zdrowia Hiszpanii Salvador Illa ocenił we wtorek, że wraz z nasilającą się epidemią obostrzenia te mogą „być niewystarczające” i zostać rozszerzone na pozostałe części regionu stolicy.
( PAP, JK)
Hiszpania w 10 dni zrobiła coś, czego MEN nie potrafiło stworzyć przez dwa i pół miesiąca