Kiedy rozmawiam z dyrektorami szkół, słyszę, że z roku na rok jest coraz gorzej, że dzieci są o wiele bardziej agresywne w porównaniu z rówieśnikami sprzed lat, a rodzice są coraz bardziej roszczeniowi. Ale to jest, niestety, skutek. Przyczyn należy szukać w braku kompetencji i umiejętności społecznych. To wynosi się z domu, w którym nie pokazuje się perspektywy innego człowieka, nie uczy empatii, nie tłumaczy, jak rozwiązuje się konflikty.
Z Kasią Matyjewicz, aktywistką antymobbingową, terapeutką, szkoleniowcem, HR-owcem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Roszczeniowość, krzyki, wulgaryzmy, nawet rękoczyny. Do tego zorganizowana cyberprzemoc w zamkniętych grupach socialmediowych. Dyrektorzy szkół podają liczne przykłady zachowań wskazujących na brak szacunku wobec szkoły i nauczycieli. Co się dzieje?
– Kiedy rozmawiam z dyrektorami szkół, słyszę, że z roku na rok jest coraz gorzej, że dzieci są o wiele bardziej agresywne w porównaniu z rówieśnikami sprzed lat, a rodzice są coraz bardziej roszczeniowi. Ale to jest, niestety, skutek. Przyczyn należy szukać w braku kompetencji i umiejętności społecznych. To wynosi się z domu, w którym nie pokazuje się perspektywy innego człowieka, nie uczy empatii, nie tłumaczy, jak rozwiązuje się konflikty.
Troskę o dziecko wielu rodziców rozumie dzisiaj inaczej niż kiedyś, np. wypełniają mu cały dzień zajęciami dodatkowymi, a potem słyszą, że ono nie lubi wszystkiego, co wiąże się z edukacją. Rodzic to odbiera w ten sposób, że wszystkiemu winna jest szkoła. Na tym tle rodzi się większość konfliktów szkolnych.
Dr hab. Jacek Pyżalski: Wsparcie koleżeńskie jest jednym z najlepszych buforów przeciwko wypaleniu
Rozmaite badania od lat ukazują szkołę jako „głównego winowajcę” pogarszającego się dobrostanu dzieci. Taki jest odbiór społeczny. Czy rzeczywiście za wszystko można obwiniać szkołę?
– Żaden system edukacji, żadna szkoła nie wychowa dziecka za rodziców. To może dziwić, ale społeczeństwo naprawdę nie jest tego świadome. Szkoła oczywiście ma pewne narzędzia wychowawcze, ale ja bym powiedziała, że są one wtórne i niewystarczające. Nie zawsze zadziałają.
Na najlepsze efekty przy rozwiązywaniu konfliktów szkolnych można liczyć tylko wtedy, kiedy te narzędzia są ze sobą połączone bardzo dobrą współpracą z rodzicami, kiedy to, co jest w domu, koresponduje z tym, co jest w szkole. Najczęściej tak nie jest.
Dlaczego Pani zdaniem ta współpraca szwankuje?
– Coraz rzadziej ze sobą rozmawiamy i bardzo rzadko dokonujemy wysiłku psychicznego polegającego na spojrzeniu na siebie z różnych perspektyw. Mówię o wczuwaniu się w czyjeś problemy. Przeważa nakierowanie na to, czego ja chcę, co dla mnie jest dobre albo co ja dostaję, np. od szkoły. Wystarczy porozmawiać z nauczycielami, żeby zrozumieć, jak obecnie wygląda współpraca. Rodzic ma oczekiwania, ale co sam oferuje w ramach tej współpracy, co do niej wnosi? Takich pytań prawie nikt już sobie nie zadaje.
Problem wydaje się trudny do uchwycenia.
– Niestety, wychowawcy mają ograniczony zasób narzędzi, którymi mogliby się posługiwać w rozwiązywaniu sporów. To widać szczególnie w sytuacji konfliktowej, gdy rodzic ucznia nękającego rówieśników, w szkole lub poza nią, nie chce współpracować. Żeby rozwiązać sytuację typu nękanie rówieśnicze, absolutnie konieczna jest współpraca wszystkich, z naciskiem na rodzinę młodego „agresora”, którego nikt nie nauczył myśleć o skutkach swoich działań. Taka współpraca konieczna jest również w innych sprawach dotyczących sporów rodzica ze szkołą, np. kiedy uczeń ma słabe wyniki w nauce. To niespełnianie przez dzieci oczekiwań rodziców jest obecnie jedną z najczęstszych przyczyn konfliktów. W domu i w szkole.
System nie dostarcza narzędzi do rozwiązywania sporów?
– System mógłby zapewnić wystarczające narzędzia, pod warunkiem że w sytuacji kryzysowej zaistnieje współpraca z rodzicami. Niestety, ten system tak jest zaprojektowany, że szkoła działa wspomagająco, podczas gdy głównym uczestnikiem tych wszystkich działań powinni być sami rodzice. Ci jednak przy zgłaszaniu problemów najczęściej nie podejmują współpracy i od razu system staje się niewydolny.
Czasami ma się wrażenie, że musi dojść do prawdziwej tragedii, żeby szkoła w ogóle mogła zadziałać „ostrzej”. Żeby mogła przenieść ucznia, pomóc atakowanemu nauczycielowi wezwać policję itd. Nawet mediacja nie jest możliwa, gdy jeden z rodziców nie ma zamiaru współpracować.
Brak współpracy jest największą wadą tego systemu, bo zaprojektowany jest tak, żeby współpracować tylko z tymi, którzy chcą rozwiązać problem?
– Tak, bo jeśli ktoś nie chce współpracować, to nie ma na to rozwiązań. Przyjdzie do szkoły, nakrzyczy i wyjdzie. Bez żadnych konsekwencji. Dlaczego tak się dzieje? Bo system, o którym rozmawiamy, jest oparty wyłącznie na odpowiedzialności nauczyciela. To nauczyciel jest zobligowany do podjęcia działań, a druga strona już nie. Może dawniej, kiedy słowo nauczyciela nie było podważane, to się sprawdzało. Jednak czasy się zmieniły, a system pozostał niezmieniony. Cały ciężar odpowiedzialności spoczywa na nauczycielu, który najczęściej musi działać sam, do tego jego autorytet przez minione lata był niszczony. Dlatego w szkołach mamy tak wiele patowych sytuacji.
Dr Joanna Dobkowska: Trzeba odbudować prestiż zawodu nauczyciela. Jeszcze nie jest za późno!
Kontekst sytuacji zawodowej nauczycieli nie jest tu bez znaczenia.
– Na pewno nie, bo sytuacja nauczycieli jako grupy zawodowej zaczęła się znacząco pogarszać w momencie słabnącego finansowania. Wieloletni brak podwyżek spowodował, że prestiż zawodu zmalał. Nawet takie zarobki jak teraz nie są na tyle solidne, żeby coś zmienić.
Słabe zarobki to słaby posłuch wśród uczniów i rodziców?
– „Co on/ona tam wie, jak ja zarabiam trzy razy tyle” – takie rozmowy toczą się teraz w domach. To jest przerażające, jak ten społeczny odbiór się pogorszył. Od nauczycieli tak wiele zależy. Ich praca i postawa kształtuje nasze społeczeństwo, przyszłość, kierunki rozwoju. Nauczyciele muszą być właściwie opłacani i muszą być społecznie szanowani. Tymczasem w Polsce mamy trend polegający na skupianiu się na tym, co takiego ma nauczyciel, a czego ja nie mam. Absurd.
Nauczyciele od dawna się zastanawiają, co można z tym zrobić.
– To nie nauczyciele, tylko osoby decyzyjne muszą wykonać jakiś ruch, żeby zwiększyć rolę całego środowiska nauczycielskiego. Potem należy się zastanowić, co zrobić w sensie systemowym, skoro problemy się powtarzają. Żaden nauczyciel nie powinien być sam, gdy do szkoły wchodzi roszczeniowy rodzic. Takich rozmów nie można już prowadzić jeden na jeden. Nie powinno być też tak, że w sytuacji spornej to zawsze rodzic ma przewagę. Powinno się liczyć także stanowisko całej szkoły. Opinii nauczycielskiej trzeba nadać priorytet, żeby móc uruchomić konkretne działania naprawcze.
Nieraz byłam świadkiem, że szkoła szybko podejmuje działania, ale co z tego, jeśli rodzice nie chcą brać udziału w rozwiązywaniu problemów swoich dzieci. Powtórzę: bez położenia nacisku na wychowywanie niewiele to zmieni.
(…)
Przed miesiącem opublikowane zostały badania, z których wynika, że co 11. nauczyciel doświadczył cyberprzemocy.
– I to jest kolejny element tej układanki. Spotykam się z nauczycielami w trakcie zajęć podyplomowych i wiem, że atakowanie nauczyciela to teraz norma. Cyberprzemoc to szerokie zjawisko w szkołach. Dotyczy wszystkich – uczniów, nauczycieli, dyrektorów szkół oraz samych rodziców, którzy hejtują się wzajemnie. Społeczeństwo staje się coraz bardziej agresywne. Tak się dzieje, bo brakuje zrozumienia, czym jest agresja psychiczna, szczególnie w cyberprzestrzeni. Nie zdajemy sobie sprawy, że obrażanie kogoś w internecie jest tak samo szkodliwe jak publiczne spoliczkowanie. Jest nawet gorzej, siła rażenia jest zwielokrotniona, bo internet nie zapomina. To nie przemoc – często słyszymy. Oczywiście powtarza się to tak długo, dopóki nas taka sytuacja nie dotyczy.
Podsumowując – pomoc szkołom, to jest absolutnie jedno z najważniejszych wyzwań dla nas wszystkich. Powinna to być najważniejsza część zmian w systemie edukacji, które się odbywają na naszych oczach. Absolutną podstawą jest jednak położenie nacisku na wychowywanie, ale powtórzę – w rodzinie.
Czy w obecnej sytuacji szkoła może mieć na to jakikolwiek wpływ?
– Można jedynie powtarzać podczas wizyt rodziców w szkołach: rozmawiajcie z dziećmi, pokazujcie im świat, różne perspektywy, niech mają w was oparcie. Trzeba mówić, bo na nic więcej już nie mamy wpływu.
Kto powinien to robić, nauczyciel na wywiadówce?
– Zdecydowanie tak, ale media też powinny się do tego przyłączyć.
Dziękuję za rozmowę.
Przedstawiamy skróconą wersję wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 9-10 z 5-12 marca 2025 r. Całość w wydaniu drukowanym oraz elektronicznym Głosu (e.glos.pl)
Fot. Archiwum prywatne