Jeszcze wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski ogłaszał „kwarantannę narodową”, dzisiaj jego rzecznik stwierdził, że szef MZ miał na myśli co innego
O „kwarantannie narodowej” jako pierwszy mówił wiele tygodni temu premier Mateusz Morawiecki. W listopadzie rząd przygotował nawet rozporządzenie przewidujące trzy warianty obostrzeń, po które można sięgać w zależności od rozwoju sytuacji. Dotyczą one:
* tzw. etapu odpowiedzialności,
* etapu stabilizacji, czyli powrotu do podziału Polski na trzy nowe strefy – czerwoną, żółtą i zieloną,
* kwarantanny narodowej (która miała zostać wprowadzona w ostateczności, kiedy trzeba będzie natychmiast i radykalnie ograniczyć transmisję wirusa w społeczeństwie).
Wprowadzanie każdego etapu powinno zależeć od liczby zakażeń.
– Od 28 grudnia do 17 stycznia wprowadzamy kwarantannę narodową – ogłosił wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski przedstawiając listę kolejnych obostrzeń obowiązujących w okresie świątecznym oraz podczas ferii (od 4 do 17 stycznia). Chodzi m.in. o zamknięcie hoteli, galerii handlowych, stoków narciarskich oraz zarządzenie godziny policyjnej w Sylwestra. Decyzje te wywołały ostre komentarze i krytykę, m.in. ze strony przedsiębiorców zaskoczonych tak radykalnymi posunięciami.
Dziś Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, prostował słowa swojego szefa. Jego zdaniem, sformułowanie „kwarantanna narodowa” zostało użyte nie w takim kontekście, o jakim mówił w przeszłości premier, ale „opisując codzienne życie” obywateli Polski.
A tak w ogóle, to wprowadzone kilka tygodni temu zasady uzależniające wprowadzanie obostrzeń od konkretnych wskaźników zakażeń już nie obowiązuje. – Wyhamowanie pandemii na poziomie ponad 10 tys. to była najważniejsza przesłanka do kolejnych obostrzeń – tłumaczył Andrusiewicz. – Podzieliliśmy etapy obostrzeń i uzależniliśmy je od poziomu zakażeń, ale każdy w świecie reaguje na liczbę zakażeń i jej dynamikę. Niestety u nas dynamika spadków obniżyła się tylko o 5-3 proc. w skali tygodniowej – dodał.
Jego zdaniem, liczba zakażeń będzie się utrzymywała na wysokim poziomie ok. 10 tys. zakażeń dziennie. – Ten wynik jest nadal bardzo duży. Mamy w szpitalach zajęte ponad 18 tys. łóżek, 1700 respiratorów. To nie są małe liczby. Nie wróciliśmy do stanu, kiedy zaczęła się druga fala, nie zeszliśmy do 1000 zakażeń na dobę, ale do 10 tys. – stwierdził rzecznik MZ. – Jeżeli teraz zaczęlibyśmy marsz w kierunku III fali nieodpowiedzialnym zachowaniem w sylwestra, ferie, to mielibyśmy szansę przekroczyć granicę 30 tys. na dobę i dojścia do 40-50 tys. na dobę. A to by oznaczało niewydolność służby zdrowia, do czego nie możemy dopuścić – dodał.
Zdaniem rzecznika Ministerstwa Zdrowia, „nie będzie dużych spadków zakażeń w najbliższych dniach”. – Część państwa wprowadza całkowite lockdowny, my ograniczamy naszą aktywność, kontakty. Stąd ta zakomunikowana wczoraj decyzja o zamknięciu hoteli, stoków narciarskich, galerii handlowych. To trudna decyzja wiążąca się z dramatami ludzkimi, ale rząd podejmuje tą decyzję chroniąc życie i zdrowie ludzkie, które musi być na pierwszym planie. Gospodarka musi ustąpił życiu ludzkiemu – mówił Andrusiewicz.
Rzecznik zaapelował o przestrzeganie nowych obostrzeń. – Nadal w Polsce umiera codziennie ponad 400 osób. To nie są małe liczby. Gdybyśmy zachowywali się nieodpowiedzialnie, ta liczba może przekroczyć 1000 osób – ostrzegł.
Andrusiewicz potwierdził, że między godziną 19.00 31 grudnia a 6.00 1 stycznia ma obowiązywać godzina policyjna. – Powinniśmy przebywać w domach, nie ma możliwości korzystania z fajerwerków – ogłosił.
W nieco lepszej sytuacji znajdą się opiekunowie psów. Czworonogi bowiem nie zostaną objęte godziną policyjną. – Pies ma swoje potrzeby, nie banalizujmy tego przekazu, jest jakaś logika i zdrowy rozsądek – mówił Andrusiewicz.
Ministerstwo Zdrowia jeszcze wczoraj wieczorem musiało prostować słowa swojego szefa dotyczące przedszkoli i żłobków. Ze słów Adama Niedzielskiego można było wysnuć wniosek, że rząd planuje zamknięcie tych placówek. Okazało się jednak, że takich planów nie ma.
Przedszkola i żłobki w okresie ferii. Ministerstwo Zdrowia wyjaśnia słowa swojego szefa
(PS, GN)