Mieszanie szkoły z systemem resocjalizacji. Prof. Marek Konopczyński tłumaczy, dlaczego to zła ustawa

Skutki mogą być naprawdę nieobliczalne. Zmieni się rola dyrektora szkoły, który do tej pory dbał o poziom edukacyjny, rozwój i bezpieczeństwo uczniów, a teraz będzie zajmować się ocenianiem poziomu demoralizacji uczniów i stosowaniem tzw. środków wychowawczych, które są de facto karami. Tylko że stosowanymi przez dyrektora szkoły, a nie przez sąd. Współczuję dyrektorom.

Z prof. Markiem Konopczyńskim*, kierownikiem Zakładu Twórczej Resocjalizacji na Uniwersytecie w Białymstoku, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Polska szkoła zmieni swoje oblicze z edukacyjno-rozwojowego na penitencjarno-karny – ostrzegał Pan niedawno podczas konferencji przed Sejmem, gdzie procedowano nowelizację ustawy o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich. Będzie aż tak źle?

– To jest pierwszy znany mi przypadek, kiedy ustawa dotycząca resocjalizacji, a więc patologii społecznych, w tym przypadku nieletnich sprawców czynów karalnych, odnosi się do polskiej szkoły oraz przenosi pewne czynności, które do tej pory wykonywał sąd rodzinny, na szkołę i dyrektora szkoły.

Ja nie znam takiego przypadku ani z czasów PRL, ani późniejszych, żeby jakikolwiek ustawodawca próbował mieszać te wątki, czyli edukację z resocjalizacją.

Do czego to może doprowadzić?

– Skutki mogą być naprawdę nieobliczalne. Zmieni się rola dyrektora szkoły, który do tej pory dbał o poziom edukacyjny, rozwój i bezpieczeństwo uczniów, a teraz będzie zajmować się ocenianiem poziomu demoralizacji uczniów i stosowaniem tzw. środków wychowawczych, które są de facto karami. Tylko że stosowanymi przez dyrektora szkoły, a nie przez sąd. Współczuję dyrektorom.

Dyrektor szkoły, jak czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy, powinien mieć możliwość „podjęcia oddziaływań wychowawczych we własnym zakresie – bez konieczności zawiadamiania sądu rodzinnego lub Policji”.

– Czyli de facto ma zastąpić sąd i policję. To jest wmontowanie dyrektora szkoły w rolę policjanta i sędziego.

(…)

Oświata została bez prawa głosu?

– Być może na szczeblu rządowym pojawił się głos w tej sprawie ministra Czarnka czy MEiN w imieniu oświaty, ale ja nie mam na ten temat żadnej wiedzy. Trudno sobie wyobrazić, żeby przepisy dotyczące sfery związanej ze szkołami nie były konsultowane z MEiN. Tak samo trudno sobie wyobrazić, żeby zabrakło przy tworzeniu tego aktu prawnego głosu Rzecznika Praw Dziecka. Dlatego tak szokujące jest to, że znalazł się w tej ustawie zapis, że już 10-latek będzie w postępowaniu o demoralizację odpowiadać przed sądem i będzie mógł być umieszczony w ośrodku wychowawczym z wszystkimi tego konsekwencjami. Czyli de facto zaakceptowano, że wobec dziecka będą stosowane środki przymusu bezpośredniego, takie jak np. kajdanki na rękach, pasy i kaftany bezpieczeństwa czy izolatki. Wreszcie zaakceptowano coś, co – powtórzę – jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe, czyli po raz pierwszy w historii miesza się szkołę z systemem resocjalizacji.

Czy słyszał Pan o podobnych rozwiązaniach poza Polską?

– Nie słyszałem, np. w Skandynawii szkoły są włączone w system opiekuńczy i socjalny państwa, podejmują np. interwencję, kiedy dziecko przychodzi posiniaczone, pobite, głodne. To jednak coś zupełnie innego niż karanie. W tym przypadku z polskich szkół próbuje się zrobić de facto sąd. Żeby było jeszcze dziwniej, to w ustawie o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich znalazły się tzw. środki wychowawcze żywcem wyjęte z ustawy pochodzącej z 1982 r., a więc z czasów stanu wojennego. Ustawodawca stwierdza tym samym, że przez 40 lat nic się nie zmieniło w sferze wychowania. Sławetne środki, będące wówczas w jurysdykcji sądu, próbuje się przypisać dyrektorowi szkoły.

Jest spora grupa dyrektorów szkół, którzy wyrażają swoje przerażenie tymi zmianami. Mówią, że skoro rząd uważa, że przypadków demoralizacji dzieci i młodzieży jest więcej, to nie należy mieszać w to szkół, tylko np. wzmocnić liczebnie policję i usprawnić sądy. Mają rację?

– No właśnie, świat idzie w odwrotnym kierunku, w kierunku profilaktyki, prewencji oraz interwencji poprzez służby społeczne i opiekuńcze. Mamy masę tych instytucji, np. centra pomocy dziecku i rodzinie, ośrodki pomocy społecznej, kuratelę sądów. Dlaczego więc wmontowuje się szkołę w agendę resocjalizacyjną? Skutki mogą być opłakane. To zantagonizuje jeszcze bardziej rodziców ze szkołą. Jak się czyta wpisy w mediach społecznościowych, to nie ma wątpliwości, że rodzice nie pozwolą na karanie swoich małych dzieci, bo konstytucyjnie jest to przypisane rodzinie. Pytanie więc, czy ten przepis jest w ogóle konstytucyjny. Dlatego wiele osób i organizacji społecznych apeluje do prezydenta Andrzeja Dudy, żeby nie podpisywał tej ustawy, bo jest ona sprzeczna z dobrem społecznym i duchem polskiej konstytucji.

Powiedział Pan, że jednym z pierwszych skutków tej ustawy może być pogorszenie relacji między rodzicami a nauczycielami. Dlaczego?

– To będzie się wiązało ze zmianą profilu działania szkoły, jej oblicza. Kara wymierzana przez szkołę będzie rodzajem psychologicznego i społecznego napiętnowania, a więc uruchomi mechanizm stygmatyzacji. Wyobraźmy sobie dziecko, które znajdzie się pod pręgierzem opinii klasy, a nawet całej szkoły, kiedy będzie musiało za karę np. porządkować szkolne podwórko. Pomyślmy, jak będą postrzegani rodzice tego dziecka przez społeczność szkolną i lokalną? Radykalnie zwiększy to poziom wykluczeń społecznych. Spowoduje to nieobliczalne skutki dla klimatu społecznego szkoły.

(…)

Skoro dyrektor ma otrzymać na mocy ustawy tzw. otwarty katalog środków oddziaływania wychowawczego, to czy to oznacza, że będzie musiał wdrażać jakieś środki wychowawcze wbrew sobie?

– Ustawodawca napisał, że dyrektor „może”, czyli nie zmusza się dyrektora do podejmowania takich działań, ale to jest taki rodzaj zachęty. Myślę, że w takiej dużej grupie ludzi mogą znaleźć się dyrektorzy, którzy z tego skorzystają. I boję czegoś innego – nieformalnego nacisku władz oświatowych czy władz politycznych, żeby dyrektorzy wykazywali się skutecznością w tym zakresie. Nie zdziwiłbym się, gdyby powstał ranking szkół „właściwie wychowujących” dzieci i młodzież. A co będzie, jak jeden dyrektor dostosuje się, a drugi nie?

Można sobie wszystko wyobrazić, nawet to, że ktoś powie: o, tam jest złe wychowanie, bo dyrektor szkoły nie stosuje żadnych kar. Gorzej zostanie oceniony i będzie miał problem z wygraniem konkursu. Tego się obawiam.

Widzimy opór środowiska oświatowego, akademickiego, części polityków. Dlaczego nie ma oporu społecznego przeciwko tym zmianom?

– Protestują specjaliści, nauczyciele, dyrektorzy, działacze samorządowi i oświatowi. Organizacje społeczne zajmujące się edukacją opublikowały list protestacyjny, pod którym swoje podpisy złożyły tysiące obywateli RP. Niestety, przeciętny obywatel, który nie śledzi życia politycznego, nie dostrzega problemu. Będą pewnie i tacy, którzy powiedzą: dobrze, trzeba tym gówniarzom dokręcić śrubę. To poraża, zwłaszcza że prace porządkowe traktuje się jako karę, tak jak to było przed ponad 40 laty.

To jest odwrócenie pewnego paradygmatu pedagogicznego, wychowawczego, kulturowego, który obowiązywał w ostatnich dekadach.

Niedawno otrzymałem Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości za aktywność opozycyjną w latach 80. Teraz ponownie zaczynam się czuć jak opozycjonista wobec działań, z którymi nie mogę się zgodzić. Na moich oczach Sejm uchwalił ustawę, której przyklasnąłby aparat polityczny PRL. Próbuje się sankcjonować coś, co nie jest ani wychowawcze, ani pedagogiczne. Bardzo cenię polskich nauczycieli i dyrektorów szkół, którzy w większości, za swój ogromny wkład otrzymują niewiele, są marginalizowani w życiu społecznym, a teraz poprzez ustawę, o której rozmawiamy, będą wykonywać jeszcze pracę podwyższonego ryzyka.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 29-30 z 20-27 lipca br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

***

*Prof. Marek Konopczyński jest również wiceprzewodniczącym Sekcji Pedagogiki Resocjalizacyjnej Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN

***

Pomimo licznych protestów i apeli o veto prezydent Andrzej Duda podpisał w czwartek 21 lipca br. ustawę o wspieraniu i resocjalizacji nieletnich tzw. lex “Maluchy za kraty”.

Protesty nie pomogły. Prezydent podpisał ustawę o resocjalizacji nieletnich tzw. lex “Maluchy za kraty”

Nr 29-30/20-27 lipca 2022