Moje prywatne zdanie jest takie, że na początku otwarcia szkół zalecałbym wszystko. Później można rezygnować z niektórych środków ochrony. Róbmy to stopniowo – mówi Głosowi Nauczycielskiemu dr Franciszek Rakowski (na zdjęciu) z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego (ICM) Uniwersytetu Warszawskiego. Matematycy z ICM UW stworzyli cztery scenariusze na wrzesień.
– Mamy cztery warianty. Jest ich kilka, bo nie wiemy, jaka będzie transmisyjność/zaraźliwość w niskich szkolnych grupach wiekowych. Nie wiemy przecież, jak sprawdzą się rozmaite środki zaradcze rekomendowane przez służby sanitarne oraz wdrażane przez samych dyrektorów szkół – mówi w wywiadzie dla Głosu dr Franciszek Rakowski z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW.
Scenariusze zakładają cztery różne poziomy transmisyjności, przenoszenia się koronawirusa na 10 proc., 30 proc., 80 proc. i 100 proc. – Przy 10-proc. wzroście zakażeń nic się nie dzieje. Nie ma wybuchu drugiej fali epidemii. Szkoły normalnie funkcjonują. Przy 30-proc. jest wyraźny narost epidemii – wyjaśnia dr Rakowski.
Jakie są zalecenia specjalistów przy 30-proc. wzroście zakażeń? – Po pierwsze, nierównomierne otwieranie szkół. Pomysł jest prosty: otwórzmy na początek szkoły w powiatach o niskiej gęstości zaludnienia i obserwujmy, jaka będzie transmisyjność wirusa w tych powiatach. Sprawdzamy w ciągu trzech tygodni, jaki jest przyrost zakażeń i zachorowań. Obserwujemy, czy wietrzenie sal i mycie rąk ma jakiekolwiek przełożenie na sytuację epidemiczną, czy nagle zaczyna nam przybywać ognisk zakażeń, czy też nie. Jeśli okaże się, że nie jesteśmy w stanie nad tym wszystkim zapanować nawet w szkołach znajdujących się w niewielkich miejscowościach, to nie ma co otwierać szkół w dużych miastach – odpowiada nasz rozmówca.
Czeka nas eksplozja zakażeń? – Jest prawdopodobna. (…) Transmisyjność wirusa u dzieci musi być 10 razy niższa niż u dorosłych, żebyśmy nie mieli wybuchu koronawirusa w szkołach i poprzez szkoły – informuje.
– Moje prywatne zdanie jest takie, że na początku otwarcia szkół zalecałbym wszystko. Później można rezygnować z niektórych środków ochrony. Róbmy to stopniowo, a nie odwrotnie, to znaczy: jak ktoś na początku wchodzi na kruchy lód, to stara się ostrożnie stawiać nogi, a nie wbiegać z impetem na oślep, bo wydaje się, że będzie OK – przekonuje dr Rakowski.
Nie można więc powiedzieć, że szkoły będą bezpieczne od września? – Nikt nam nie może dać takiej gwarancji – przyznaje badacz.
(DK, GN)
Fot. Archiwum prywatne
Rozmowa z dr. Franciszkiem Rakowskim – w Głosie Nauczycielskim nr 35-36 z 26 sierpnia – 2 września br. – w wydaniu drukowanym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)
W GN nr 35-36 polecamy także:
>> Dr hab. Ernest Kuchar: Należy zmniejszyć liczbę uczniów w klasach i przeczekać do wiosny
>> Rybnik: Będziemy rekomendować noszenie maseczek przez uczniów w przestrzeniach wspólnych
Otwieranie szkół od września? Dr Franciszek Rakowski z ICM UW: Musimy być czujni…