Nauczyciele korzystający z „kompensówek” powinni mieć możliwość pracy w szkole – uważają autorzy nowelizacji ustawy o nauczycielskich świadczeniach kompensacyjnych, która została skierowana do pierwszego czytania. Zakaz takiej pracy uderza dziś w szkoły, które zmagają się z brakiem rąk do pracy
Jak wynika z danych kuratoriów, na początku września w polskich szkołach brakowało co najmniej 10 tys. nauczycieli. Z trudnościami związanymi z brakiem kadr zmaga się duża część dyrektorów.
Według opublikowanego w ubiegłym tygodniu raportu Najwyższej Izby Kontroli, w szkołach brakuje nauczycieli, a problem ten staje się coraz poważniejszy i odbija się nie tylko na warunkach pracy pedagogów, ale też na kształceniu uczniów. Niemal połowa dyrektorów szkół, którzy wzięli udział w badaniu kwestionariuszowym NIK, deklarowała problemy z zatrudnieniem wykwalifikowanych pracowników i w roku szkolnym 2018/2019, i 2020/2021. Najtrudniej było pozyskać nauczycieli fizyki (33 proc.) i matematyki (32 proc.), chemii (24 proc.), języka angielskiego (20 proc.) i informatyki (18 proc.).
Szukając rozwiązania, dyrektorzy najczęściej przydzielali innym nauczycielom godziny ponadwymiarowe. Problem jest masowy i dotyczy zdecydowanej większości nauczycieli. Nadgodziny ma ok. 3/4 nauczycieli.
Według posłów Lewicy, problem braku rąk do pracy w szkołach przynajmniej częściowo pozwoliłoby rozwiązać wykreślenie z ustawy o nauczycielskich świadczeniach kompensacyjnych zakazu pracy w oświacie dla nauczycieli pobierających popularne „kompensówki”. Projekt ustawy popiera ZNP. Związek od wielu miesięcy apeluje do rządu o zmiany w prawie.
Taki właśnie punkt zawiera projekt ustawy, który został skierowany do pierwszego czytania w sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Niestety, nie wyznaczono jeszcze daty pierwszego czytania.
Autorów projekty reprezentuje w Sejmie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy specjalizująca się w sprawach związanych z oświatą.
Posłowie Lewicy uważają, że za wykreśleniem zakazu pracy w placówkach edukacyjnych przez nauczycieli pobierających świadczenia kompensacyjne przemawiają „ważne względy społeczne, tj. poważne braki kadrowe w jednostkach systemu oświaty”. Dzięki temu osoby korzystające z „kompensówek” będą mogły zatrudnić się w placówkach oświatowych.
„Również z uwagi na trudną sytuację materialną wielu nauczycieli aktualnie pobierających świadczenie kompensacyjne (średnia wysokość świadczenia w 2020 roku wyniosła 2660,00 zł) – zdaniem projektodawcy – zasadne jest łączenie otrzymywanego świadczenia z pracą wykonywaną we wszystkich jednostkach systemu oświaty” – czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Autorzy podkreślili też fakt, że wykreślenie zakazu „przyczyni się do aktywizacji zawodowej osób pobierających nauczycielskie świadczenie kompensacyjne i zwiększy ich szanse na zatrudnienie”. A załatanie dziur kadrowych w szkołach „przekłada się również na wymierne korzyści dla uczniów”.
Z danych ZUS wynika, że w czerwcu br. świadczenie pobierało 13,7 tys. osób i liczba ta nieco spadła w porównaniu ze styczniem (14,6 tys. świadczeniobiorców). W czerwcu 2021 r. przeciętne nauczycielskie świadczenie kompensacyjne wyniosło 2 554,12 zł. To o 73,97 zł więcej niż w styczniu 2021 r.
W czerwcu na wypłatę „kompensówek” ZUS wydał 35 mln zł, a w całym pierwszym półroczu – 215,7 mln zł.
Ustawa o nauczycielskich świadczeniach kompensacyjnych przyjęta została przez Sejm w kwietniu 2009 r. w wyniku dużej debaty na temat uprawnień emerytalnych poszczególnych grup zawodowych oraz rządowego projektu emerytur pomostowych. Nauczycielom wprawdzie nie udało się obronić dotychczasowych warunków odchodzenia z zawodu (odebranych im de facto już w 1999 r. przez rząd Jerzego Buzka) ani dostać na listę zawodów objętych „pomostówkami”, ale otrzymali – jako jedyna grupa zawodowa – osobną ustawę pozwalającą „miękko lądować” na „normalnej” emeryturze.
Działo się to w czasach, gdy w efekcie likwidacji lub przekształcania szkół tysiące nauczycieli każdego roku traciło pracę. Wielu z nich pracowało w małych, wiejskich szkołach, w regionach, gdzie trudno było znaleźć zatrudnienie poza oświatą. Duża część zwalnianych nauczycieli była ponadto w wieku, który nie gwarantował im otrzymanie emerytury ani innych świadczeń przedemerytalnych. Dlatego Związek przeforsował w parlamencie świadczenia kompensacyjne pozwalające takim nauczycielom doczekać do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego.
Rząd Donalda Tuska wprowadził jednocześnie do ustawy o nauczycielskich świadczeniach kompensacyjnych art. 9 pkt 2 mówiący, że „prawo do świadczenia ulega zawieszeniu bez względu na wysokość uzyskiwanego przychodu w razie podjęcia przez uprawnionego pracy w jednostkach, o których mowa w art. 1 zakres podmiotowy ustawy, ustawy z dnia 26 stycznia 1982 r. – Karta Nauczyciela”. Chodzi zakaz pracy we wszystkich placówkach systemu oświaty. I to nie tylko w charakterze nauczyciela, ale jakimkolwiek innym (np. sekretarza szkoły).
Posłowie Lewicy zaproponowali wykreślenie całego art. 9 pkt 2 ustawy. W efekcie likwidacji wspomnianego przepisu, nauczyciele mogliby jednocześnie pobierać dotychczasową „kompensówkę” i dorabiać w szkole czy innej placówce oświatowej na ogólnych zasadach.
Zgodnie z ustawą, nauczyciele będą mogli korzystać ze świadczeń kompensacyjnych do 2032 r. Nauczyciel otrzyma „kompensówkę”, jeśli ukończy wiek:
55 lat w przypadku kobiet i 59 mężczyzn – w latach 2021-22
55 lat w przypadku kobiet i 60 lat mężczyzn – w latach 2023-24
56 lat w przypadku kobiet i 61 lat mężczyzn – w latach 2025-26
57 lat w przypadku kobiet i 62 lat mężczyzn – w latach 2027-28
58 lat w przypadku kobiet i 63 lat mężczyzn – w latach 2029-30
59 lat w przypadku kobiet i 64 lat mężczyzn – w latach 2031-32
Waloryzacja w 2021 r. W górę pójdą renty, emerytury i “kompensówki”
(PS, GN)