Od 1 września liczba placówek dotkniętych przez koronawirusa potroiła się. „Prawie 100 proc. pracuje normalnie”

Każdego dnia przybywa placówek oświatowych, które ze względu na koronawirusa przechodzą na pozastacjonarny tryb pracy. Na początku września było ich kilkadziesiąt, pod koniec drugiego tygodnia nowego roku szkolnego jest ich już ponad 150. Średnio codziennie kilkanaście przedszkoli albo szkół jest zamykana przez sanepid z powodu COVID 19. – Takich placówek jest bardzo, bardzo mało – uspokaja Dariusz Piontkowski, szef resortu edukacji. MEN podkreśla, że 99,69 proc. przedszkoli, szkół i placówek pracuje w normalnym trybie.

Najnowsze dane MEN zebrane w kuratoriach i opublikowane w mediach społecznościowych (stan na 10 09 na godz. 14) mówią o tym, że 48 333 przedszkola, szkoły i placówki pracują w trybie stacjonarnym, 51 w trybie zdalnym, a 100 w trybie mieszanym. W sumie 151 placówek przeszło więc na tryb pozastacjonarny. Resort podkreśla, że aż 99,69 proc. przedszkoli, szkół i placówek pracuje normalnie.

Według stanu z początku roku szkolnego (2 września)  na 48 tysięcy 482 przedszkoli, szkół i placówek oświatowych nauka w 47 była prowadzona nauka trybie zdalnym, a w 12 nauka w trybie mieszanym. W sumie 59 placówek pracowało wtedy w trybie pozastacjonarnym. Do 10 września codziennie przybywa więc po kilka – kilkanaście zamykanych placówek.

– Widzimy, że przybywa tych szkół, które przeszły na system mieszany, jest ich więcej niż tych uczących całkowicie zdalnie. Wydaje się, że to jest dobre rozwiązanie, ponieważ pozostali uczniowie i wychowankowie mogą korzystać z bezpośredniego kontaktu z nauczycielami – tłumaczył minister edukacji Dariusz Piontkowski na konferencji prasowej. – Sanepid nie poddaje się emocjom i decyzje podejmuje na podstawie obiektywnych danych – ocenił szef MEN.

Jak podawał Pointkowski część z placówek, które na początku września po decyzji sanepidu przeszły na nauczanie zdalne, wróciła już z powrotem do nauczania stacjonarnego. – Przerwa w nauce stacjonarnej powinna trwać nie dłużej niż 2 tygodnie, czyli mniej więcej tyle, by stwierdzić, czy dana osoba jest zakażona koronawirusem – podkreślał.

Według ministra „po dwóch, trzech tygodniach będziemy wiedzieli, czy były jakieś ogniska zakażeń w szkołach”. Szef MEN uspokaja, że „doświadczenia innych państw, które praktycznie nie przerwały nauki stacjonarnej, pokazują, że szkoły nie są miejscem wzmożonych zakażeń”.

Oto jak kształtowały się dane o pracy szkół od początku września:

(JK, GN)

Szef MEN: Nie ma problemów ze stacjonarną nauką. Noszenie maseczek i mierzenie temperatury nie jest obowiązkowe, ale…