Pokoleniowa sztafeta trwa. Małgorzata Ryder, dyrektor szkoły: Na Pradze-Północ historii uczymy nowocześnie

Kiedyś rodzice rzeczywiście bardzo angażowali się w odrabianie prac domowych, ale wyjaśniłam im, że nieważne, jak to jest przez dziecko napisane, bo ważniejsze jest, że zrobiło to samodzielnie. Tylko tak można się czegoś nauczyć. Dlatego cieszę się, że doczekaliśmy momentu, kiedy toczy się o tym dyskusja, bo chciałabym, żeby historii uczono nieco inaczej.

Z Małgorzatą Ryder, dyrektor Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 30 im. Powstańców 1863 r. w Warszawie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Mury „Trzydziestki” na warszawskiej Pradze-Północ były świadkami wielu wydarzeń w minionych 90 latach. Gościły weteranów powstania styczniowego z 1863 r., były schronieniem dla AK-owców w czasie II wojny światowej, nadal odwiedzają Was bohaterowie Powstania Warszawskiego. „Dzisiaj w szkole uczy się blisko 600 uczniów, którzy nadal pamiętają o swoich patronach i świetnej historii” – pisze na szkolnej stronie Radosław Potrac, Nauczyciel Roku 2023, który przy każdej okazji podkreśla wyjątkową atmosferę tego miejsca. Od czego zaczęła się historia tej szkoły?

Historia jest długa, prawdziwa i niezwykle ciekawa. W tym roku będziemy obchodzić 90-lecie szkoły oraz nadanie jej imienia, które odbyło się w 1934 r. Szkoła otrzymała sztandar i zacnego patrona, który wyróżnia nas na tle innych szkół. Mało powiedzieć, że na uroczystości pojawili się wówczas powstańcy, którzy brali udział w powstaniu styczniowym w 1863 r.

Przed drugą wojną światową często spotykali się z uczniami i nauczycielami. Tutaj niedaleko, przy zbiegu ulic Floriańskiej i Jagiellońskiej, był Dom Weterana, często odwiedzany przez młodzież naszej szkoły. Opiekowali się weteranami w każdej wolnej chwili.

Dodajmy, że patron szkoły zmieniał się na przestrzeni tych 90 lat.

– Kiedy szkole nadawano imię Weteranów 1863 r. powstańcy jeszcze żyli. Kiedy pochowano ostatniego, szkoła zmieniła imię na Powstańców 1863 r.

Kiedy zmarł ostatni z weteranów?

– W czasie II wojny światowej uczniowie i grono pedagogiczne żegnało ostatniego z powstańców. Podkreślam to, bo nasi uczniowie zawsze się opiekowali weteranami, a później także ich grobami. Współcześni uczniowie również mają swoje zadania na Powązkach. Porządkują je, zapalają znicze.

Związki między szkołą a powstańcami były bardzo silne aż do wybuchu wojny. Oni bywali w szkole, a uczniowie u nich. Dzisiaj też mamy swoich powstańców. Pokoleniowa sztafeta trwa.

Kto buduje ten most międzypokoleniowy?

– Uczniowie i powstańcy warszawscy. Teraz to ich gościmy w murach naszej szkoły. Oni dla dzieci i dorosłych są autorytetem i wzorem najwyższego patriotyzmu. Można powiedzieć, że łączy nas dokładnie taka sama relacja jak uczniów lat 30. z powstańcami styczniowymi. Każde pokolenie ma swoje autorytety. My też. Ich obecność zarówno 90 lat temu jak i teraz jest dla nas takim patriotycznym wyzwaniem.

Ta sztafeta międzypokoleniowa ma jednak więcej wymiarów. Bo powstańcy warszawscy podkreślają, że patriotyzmu uczyli się na powstaniu styczniowym.

Wiadomo przecież, że jego uczestnikom oddawano cześć. Robili to młodzi ludzie, słynni Kolumbowie, Rocznik 20. Oni wychowali się na tej tradycji. Dlatego my dzisiaj kontynuujemy tradycję powstańczą od 1863 r. Nasza historia to nie tylko tych 90 lat.

Co obecnie Wam przypomina weteranów zrywu styczniowego?

Mamy historyczny sztandar z lat 30. Jest w szkole, udało się go przechować w czasie drugiej wojny światowej i ocalić. Wyciągamy go tylko na wielkie uroczystości.

W maju będzie można go oglądać na 90-lecie naszej szkoły. Jest to dla nas ważny moment, dlatego zgodnie z tradycją sztandar przedwojenny prezentują w poczcie sztandarowym nauczyciele, którzy są absolwentami naszej „Trzydziestki”.

Na dziedzińcu szkolnym mamy też tablicę, przy której każdego roku w rocznicę powstania styczniowego stoi warta honorowa złożona z naszych uczniów. W tym roku dzieci przygotowały filmy poświęcone naszej historii, odbędzie się też kolejne spotkanie z powstańcami warszawskimi dla uczniów klas VII i VIII.

Radosław Potrac cały czas podkreśla silny związek szkoły z dzielnicą i jej historią. Jaka jest recepta na to, żeby zainteresować tym uczniów?

Oboje z Radkiem jesteśmy nauczycielami, którzy interesują się historią. Wszyscy wkładamy też wiele wysiłku w to, żeby nie była sztampą. Chcemy, żeby to była historia żywa, żeby przygotowywała uczniów do życia. Zależy mi, żeby dzieci raczej ją zrozumiały, niż znały datę.

Przecież już za chwilę, w kwietniu, rocznica powstania w getcie warszawskim i wtedy zobaczymy ludzi z wpiętym w poły płaszczy żonkilem, symbolem zbiorowej pamięci. Dla mnie jest ważne, żeby moi uczniowie wiedzieli dlaczego…

Jak Pani rozmawia z uczniami na te trudne tematy?

Tak po prostu. Nie podręcznikowo. Raczej opierając się na przykładach. Bardziej stawiam na poszukiwanie wiedzy niż uczenie się z podręcznika. Na to, żeby wyszli z budynku, sami coś odkryli, niż nauczyli się konkretnych dat.

(…)

Teraz dużo rozmawiamy o zadaniach domowych oraz o pracy metodą projektu. Uczniowie angażują się w zadania, które wykraczają poza schematy?

Nie ma z tym problemu, bo nawet jak przyniosą swoją pracę kilka dni później, to się nic nie stanie. Wiem, do czego pani nawiązuje.

Kiedyś rodzice rzeczywiście bardzo angażowali się w odrabianie prac domowych, ale wyjaśniłam im, że nieważne, jak to jest przez dziecko napisane, bo ważniejsze jest, że zrobiło to samodzielnie. Tylko tak można się czegoś nauczyć. Dlatego cieszę się, że doczekaliśmy momentu, kiedy toczy się o tym dyskusja, bo chciałabym, żeby historii uczono nieco inaczej.

Bo w historii jak w życiu, wiele rzeczy się powtarza. Dlatego kiedy dzieci spotykają się z powstańcami warszawskimi, zachęcam je do słuchania, bo to może być ostatnie spotkanie, a ja chcę, żeby uczniowie znali różne oceny naszej historii. Mają do tego pełne prawo. Powinni wiedzieć, o co historycy się spierają, jakie mają opinie, skąd one się biorą.

Historia Waszego szkolnego patrona jest oparta na losach większej zbiorowości. Uczniowie to rozumieją?

– Historia naszej szkoły jest oparta na ważnym i trudnym patronie. Tam, gdzie jest patron zbiorowy, pojawiają się różne tematy. Podkreślamy, że choć powstańcy styczniowi byli różni, to łączył ich patriotyzm. W naszym szkolnym programie wychowawczym, oprócz opieki nad grobami, mamy też organizowanie konkursów historycznych, wyjścia w przestrzeń miejską.

Realizujemy tzw. minimum kulturalne, bo zakładamy, że nasz absolwent powinien mieć za sobą określone wydarzenia i wizyty kulturalne. Powinien być w teatrze, muzeum, w obozie koncentracyjnym.

Czy to jest jakoś skorelowane z programem nauczania?

– W przybliżeniu tak. Oferta warszawska w tym względzie bardzo się poszerza, więc nauczyciel ma różne możliwości. Każda klasa ma swoim programie takie wyjście. Otwieramy horyzonty. To jest dla nas ważne także z innego powodu. My jesteśmy na Pradze-Północ. Nie chodzi o to, że tutaj jest trudniej, jest po prostu inaczej. No może mamy ciut więcej problemów niż inne dzielnice.

Rola szkoły w takiej dzielnicy jest inna, wymaga większego zaangażowania?

Jeśli chodzi o względy pomocowe, to na pewno. Edukacyjnie to też jest większe otwarcie. Ale chyba nie ma takich szkół, które nie angażowałyby się w sprawy swojej społeczności. My np. mamy ogromną ilość bezpłatnych obiadów, świetlica szkolna jest pełna. Jest w niej ponad 200 z ok. 560 uczniów. Bardzo potrzebne miejsce, bo mamy wiele samotnych matek. To nasze środowisko potrzebuje pomocy i ona jest, również dzięki życzliwości wielu osób i współpracy z organem prowadzącym.

To tutaj trafił projektor multimedialny, który otrzymaliśmy jako szkoła w ramach Konkursu Nauczyciel Roku. Gromadzimy sukcesy i jesteśmy coraz bardziej rozpoznawalni.

Szkoła jest coraz lepiej wyposażona, jesteśmy po kapitalnym remoncie i modernizacji. Myślę, że dzieci chodzą tu chętnie. Mamy świetne grono pedagogiczne. Lubią się i chcą ze sobą współpracować. Myślę, że wiele rzeczy się na tym opiera. Uważam, że moi wszyscy nauczyciele powinni być nauczycielami roku, a my szkołą roku.

(…)

Co Pani sądzi o planach dotyczących prac domowych i podstawy programowej?

– Jestem za odchudzeniem podstawy, ale w sposób przemyślany. Obawiam się raptownych kroków. Boję się, żeby nie było jak wcześniej, kiedy ktoś usunął coś z matematyki, podczas gdy w fizyce było to potrzebne. Przedstawimy swoje sugestie. Co do prac domowych, to od dawna mamy wewnątrzszkolne zapisy, że nie zadajemy na ferie i weekendy. Z jednej strony uważamy, że prace domowe nic nie dają, jeśli są robione przez rodziców, z drugiej – są ważne dla uczniów, którzy przygotowują się do egzaminu ósmoklasisty. Myślę, że trzeba zmieniać edukację, także pod kątem wzajemnego szacunku w relacjach uczeń – nauczyciel. Zacznijmy jednak od zadbania o kadry. Ludzie muszą chcieć zostać nauczycielami, inaczej szybko o tym wieloletnim poniewieraniu nie zapomnimy.

Spodziewa się Pani trudnej czy lepszej przyszłości?

Rozumiem dylematy, ale jestem optymistką. Wierzę, że będzie lepiej, bo wierzę, że moi nauczyciele dostaną podwyżki.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 8-9 z 21-28 lutego br.

Fot. Archiwum prywatne

Polecamy Głos Nauczycielski w wydaniu papierowym i elektronicznym!