Prof. Joanna Zajkowska: Ryzyko powikłań czy ryzyko ciężkiego przejścia COVID-19? Trzeba to rozważyć…

Trzeba rozważyć ryzyko ciężkiego przebycia covidu. Kilka dni temu zmarł bliski przyjaciel naszej rodziny – po trzech tygodniach walki, a nie miał żadnych obciążeń chorobowych. Trudno nam się pozbierać. Miał 59 lat. Nigdy nie będziemy mieć pewności, jak ta choroba przebiegnie. Na naszych oddziałach mamy pacjentów z różnych grup zawodowych. Są nauczyciele, ale także dużo personelu medycznego.

Z prof. Joanną Zajkowską, immunologiem z Kliniki Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jakie są Pani odczucia po ogłoszeniu narodowej strategii szczepień?

– Cieszę się, że jakiś plan w ogóle jest. Na pewno będzie ulegał modyfikacji. Słyszymy, że będzie kilka rodzajów szczepionek, a te wymagają pewnego zróżnicowania logistycznego, innego przechowywania i dawkowania. W przypadku podmiotów, które podejmą się wykonywania tych szczepień, też muszą być wypracowane pewne procedury, uwzględniające to zróżnicowanie. Dlatego rozumiem, że jest to dopiero pewien zarys strategii.

Wiele osób ma wątpliwości, czy szczepionki będą skuteczne i bezpieczne.

– Podczas prezentacji strategii szczepień usłyszeliśmy, że szczepionki mogą pochodzić od sześciu producentów, ale warto wyjaśnić, że wiodące firmy produkują dwa typy szczepionek. Celem każdej z nich jest wprowadzenie białka wirusa bądź jego fragmentu, „zaprezentowanie” go naszemu układowi immunologicznemu, by ten mógł go zwalczać. Potrzebny jest do tego nośnik, czyli tzw. platforma.

Jak działają te dwa typy szczepionek?

– To, że udało się je opracować, zawdzięczamy naukowcom, którzy poznali genom wirusa. Jedna oparta jest na sztucznie wyodrębnionym materiale mRNA wirusa, który jest „przepisem”, jak zbudować to białko w naszej komórce. Ale tu trzeba zaznaczyć, że ten materiał powstał nie na podstawie całego SARS-CoV-2, lecz wyłącznie jego kolca, który w trakcie zakażenia przyczepia się do naszych komórek. Nie ma więc w tej szczepionce żywego wirusa. Ten materiał jest jednak dosyć kruchy i łatwo ulega degradacji, dlatego wymagane są niskie temperatury do przechowywania. Druga szczepionka, tzw. wektorowa, oparta jest na gotowym fragmencie białka pochodzącym bezpośrednio z wirusa. Białko kolca koronawirusa zostało wbudowane w łagodnego wirusa, tzw. wektora, a ten wprowadza to białko do naszego układu immunologicznego. Te dwie technologie różnią się od siebie, ale nie aż tak bardzo. W każdym przypadku osiąga się ten sam cel. Nasz organizm ma rozpoznać fragment koronawirusa i wytworzyć przeciwciała, które w przypadku zakażenia prawdziwym wirusem, będą go mogły zatrzymać.

Nie wiem, czy będzie możliwość wyboru, ale hipotetycznie: jeżeli ktoś nie chce „kawałka koronawirusa w szczepionce”, to należy wybrać „sztuczny materiał” mRNA?

– Ta zręczna, finezyjna technologia powoduje, że nie ma w niej elementów, które wynikają z hodowli wirusa. Sztucznie wyodrębniony materiał mRNA powoduje, że to my syntetyzujemy w komórce ten fragment kolca wirusa, który ma być celem dla układu immunologicznego. Immunolodzy bardzo wiele obiecują sobie po tej technologii, bo jest to jak najbardziej naturalny mechanizm, naśladujący prawdziwe zakażenie i to w sposób bardzo bezpieczny dla nas.

Jest bezpieczniejsza od szczepionek wektorowych?

– Tak, bo nie ma w niej tych resztek, pozostałości z hodowli, które są w wirusach. Cała idea szczepień mRNA jest nowa, ale nie powstała wczoraj. Praca nad tą technologią trwa od kilku lat i była adresowana do tzw. immunoonkologii. Jeśli to wszystko się powiedzie, to będzie można ją uznać za ogromny przełom. Bo to oznacza, że ten sposób wprowadzania mRNA możemy wykorzystać przy leczeniu chorób nowotworowych, czyli poprzez umieszczenie zapisu pewnego fragmentu białka nowotworowego będziemy mobilizować nasz układ odpornościowy do eliminacji komórek nowotworowych. O tej technologii mówi się, że jest technologią przyszłości. Myślę, że nie ma się co obawiać. Nie potrafię jednak odpowiedzieć, czy będzie wybór między szczepionkami. Podczas prezentowania strategii szczepień usłyszałam tylko, że z tymi sześcioma producentami zawarto kontrakty na 60 mln dawek, czyli dla 30 mln Polaków. W tej chwili wydaje się, że szczepionka Pfizera oparta na mRNA będzie pierwszą, która wejdzie na rynek UE. Wiemy też, że wśród uprawnionych do szczepienia w pierwszej kolejności będą osoby z grup ryzyka, czyli osoby starsze, z przewlekłymi chorobami. Szczepionka może ich uchronić przed COVID-19. Dlatego wątpliwości i pytania o odległe skutki szczepionek wydają się nie na miejscu.

Ale chyba powinniśmy wiedzieć, czym będziemy szczepieni?

– Zgadzam się, ale mamy codziennie około 500 zgonów rejestrowanych. A jaką perspektywę czasową mają nasi seniorzy, którzy osiągnęli wiek 70, 75 czy 80 lat? Więc czas ma znaczenie. Skuteczne są oba rodzaje szczepionek, a najgorszym skutkiem podania szczepionki może być gwałtowna reakcja alergiczna. To zdarza się bardzo rzadko i może do tego dojść przy podaniu każdego leku. Dlatego trzeba zorganizować profesjonalne punkty podawania szczepionki. Nie można tego robić w jakiś stawianych ad hoc kontenerach czy namiotach. Musi być zaplecze, aby można było udzielić pomocy.

Czy mobilny punkt szczepień może spełnić warunki, o których Pani mówi?

– Jeżeli będzie miał lekarza, który kwalifikuje do szczepień, i jeżeli będzie tam zestaw leków, który pomoże przy wystąpieniu szybkiej reakcji alergicznej, to tak. Ale w przypadku tak wielkiej akcji opierałabym się na tych punktach, które już funkcjonują – przy szpitalach, na terenie przychodni.

Wśród nauczycieli, tak jak w całej populacji, jest wielu alergików, astmatyków. Mogą obawiać się wstrząsu anafilaktycznego…

– Wstrząs anafilaktyczny jest nadwrażliwością na jakiś składnik i wydaje się, że ta szczepionka, oparta na mRNA, jest w tym wypadku jedną z bezpieczniejszych. Ona nie zawiera innych elementów dodatkowych, jak to się zdarza w szczepionkach, tylko materiał mRNA.

(…)

Co jest na liście chorób wykluczających podanie szczepionki?

– W przypadku Pfizera, czyli szczepionki podawanej domięśniowo, będzie to np. choroba nowotworowa w fazie leczenia oraz głęboki stan immunosupresji, który może spowodować, że nie zareagujemy na szczepionkę. Kolejne to np. zaburzenia krzepnięcia, ale takie które uniemożliwiają podanie leków domięśniowo.

Co z osobami po zawale?

– Osoby z przewlekłą chorobą nerek, płuc, z przewlekłymi problemami kardiologicznymi są grupą wskazaną do szczepień poza wiekiem, poza limitem wieku. Brytyjczycy zrobili nawet takie wskazanie, że te osoby bez względu na wiek mogą przystępować do szczepień w pierwszej kolejności.

Bez wątpienia jest Pani zwolennikiem szczepień.

– Trzeba rozważyć ryzyko ciężkiego przebycia covidu. Kilka dni temu zmarł bliski przyjaciel naszej rodziny – po trzech tygodniach walki, a nie miał żadnych obciążeń chorobowych. Trudno nam się pozbierać. Miał 59 lat. Nigdy nie będziemy mieć pewności, jak ta choroba przebiegnie. Na naszych oddziałach mamy pacjentów z różnych grup zawodowych. Są nauczyciele, ale także dużo personelu medycznego. To są osoby, które pracują we wspólnych pomieszczeniach, ich zakażenia związane są z wykonywaną pracą. Sporo jest też ognisk rodzinnych. Co prawda zmniejszyła się presja na przyjęcia do szpitala, natomiast jest dużo ciężkich przypadków. Trzeba więc rozważyć ryzyko przechorowania choroby i ryzyko podania szczepionki.

Dziękuję za rozmowę.

(…)

Przedstawiamy fragment wywiadu opublikowanego w GN nr 51-52 z 16-23 grudnia br. Całość – w wydaniu papierowym i elektronicznym (ewydanie.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne

Nr 51-52/16-23 grudnia 2020

Zespół ds COVID-19 przy PAN: “Szczepienie jest jedynym racjonalnym wyborem”

UNICEF: Nauczyciele powinni mieć pierwszeństwo przy szczepieniach przeciw Covid-19