Śmierć Kamilka z Częstochowy. Głos zabrał m.in. szef MEiN oraz szkoła w której uczył się chłopiec

Śmierć ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, nad którym bestialsko znęcał się ojczym, wstrząsnęła całym krajem. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Kolejny raz okazało się, że zawiódł i system i ludzie. Premier Mateusz Morawiecki poinformował, że wydał  polecenia ministrom: rodziny Marlenie Maląg i edukacji Przemysławowi Czarnkowi by skontrolowali procedury nadzoru, wsparcia, opieki i ochrony najmłodszych w całym kraju. Głos w sprawie tragedii zabrała też m.in. szkoła, do której chodził chłopczyk.

Skatowany przez ojca Kamilek zmarł 8 maja w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. „Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi” – wskazał rzecznik placówki Wojciech Gomułka.

Sprawa maltretowania chłopca wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia br. Interweniowała policja. Dziecko z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem.

Jak ustalono w śledztwie, nad dzieckiem miał znęcać się 27-letni Dawid B., konkubent matki chłopca. Mężczyzna miał m.in. katować ośmiolatka polewając go wrzątkiem i kazać mu siadać na rozgrzanym piecu. To spowodowało u pasierba oparzenia głowy, klatki piersiowej oraz kończyn.

Na ciele chłopca znajdowały się też ślady wcześniejszego maltretowania – podejrzany miał znęcać się nad Kamilem poprzez bicie, kopanie oraz przypalanie papierosami. Ośmiolatek miał liczne złamania kończyn i rany oparzeniowe.

Oprócz ojczyma zarzuty w sprawie maltretowania chłopca usłyszała również matka Kamilka, Magdalena B. Kobieta jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem.

Magdalena B. nie interweniowała, gdy mąż znęcał się nad jej synem i nie pomogła rannemu dziecku. Prokuratura zaznaczyła, że spoczywał na niej szczególny obowiązek opieki nad chłopcem. Partner matki Kamila przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale nie chciał składać wyjaśnień. Do winy przyznała się również kobieta. Wobec obojga został zastosowany areszt na trzy miesiące.

Zarzuty usłyszało też wujostwo Kamila, które razem z nim mieszkało. To ciocia i wujek, którzy odpowiedzą za nieudzielenie chłopcu pomocy.

Prokuratura Okręgowa w Częstochowie prowadzi odrębne postępowanie dotyczące działalności pomocy społecznej i szkoły, w której uczył się Kamilek. Śledczy chcą sprawdzić, czy wszystkie procedury dotyczące ochrony dzieci zadziałały.

Zespół Szkół Specjalnych nr 28 w Częstochowie na swojej stronie internetowej pożegnał malca krótkim komunikatem. „Z wielkim smutkiem i żalem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Kamila. Był uczniem szkoły od 1 do 30 września 2022, a następnie od 1 marca 2023 roku. Nie znajdujemy słów, by wyrazić swój ból i smutek” – czytamy.

Artur Topól biologiczny ojciec Kamilka, w rozmowie z „Faktem” wielokrotnie podkreślał, że jego była żona i matka Kamilka okłamywała szkołę. Gdy Kamilek został dotkliwie poparzony przez ojczyma, powiedziała w szkole, że chłopca poparzył herbatą młodszy brat i dlatego Kamilek nie pojedzie na zajęcia na basenie. Gdy Kamilek miał złamaną rękę, prawdopodobnie przez ojczyma, matka oznajmiła nauczycielom, że jej syn potknął się o próg.

Według szefa MEiN Przemysława Czarnka szkoła Kamilka wykonała swoje zadanie zgodnie z procedurami. – Kuratorium oświaty przeprowadziło kontrolę na początku kwietnia. Z protokołu wynika, że szkoła, która podlega prezydentowi miasta Częstochowy, wykonywała swoje zadanie zgodnie z procedurami – powiedział w Polskim Radiu 24 Czarnek.

Dodał, że to szkoła zawiadomiła opiekę społeczną. „To właśnie opieka społeczna i służby rodzinne miały w opiece tę rodzinę. Te procedury działały” – zaznaczył minister.

„Z moich informacji od kuratorium, ale w szczególności od służb, od rzecznika praw dziecka, wynika, że służby na reakcję dyrektora szkoły też zareagowały i były nawet w mieszkaniu Kamila i widziały go. Były parę metrów od niego po tej sytuacji, kiedy matka tłumaczyła, że oblał się herbatą” – dodał.

Zdaniem ministra główną przyczyną tragedii była „zgnilizna i patologia rodzinna”, w której żył chłopiec. – Jeśli będziemy atakować rodziny, niszczyć je i prowadzić do sytuacji patologicznych u rodzin, to niestety można się spodziewać takich sytuacji – twierdzi Czarnek.

Do sprawy odniósł się m.in. Mateusz Morawiecki. „Tak jak cała Polska z wielkim poruszeniem i nadzieją patrzyłem na walkę Kamila z Częstochowy o powrót do zdrowia. Walkę, której niestety nie udało się wygrać… Brakuje słów, by móc opisać emocje, które towarzyszą nam wszystkim, a szczególnie tym z nas, którzy są rodzicami” – napisał premier na Twitterze.

„Śmierć niewinnego dziecka w takich okolicznościach powoduje złość, frustrację, ale i pytania – czy ktoś zawinił? Jeśli tak – to kto? Co można zrobić, by w przyszłości nie dopuścić do takiej sytuacji? To oczywiste, że za bestialstwo odpowiada jego sprawca. Mam nadzieję, że poniesie surową karę” – podkreślił szef rządu.

Premier zastrzegł, że nie chce, aby ta bulwersująca sprawa i zarazem wielka tragedia nabrała charakteru politycznego. „Nie chcę, by była pretekstem do przerzucania się odpowiedzialnością. Ale państwo musi robić wszystko, co możliwe, by nie dopuścić do takich tragedii w przyszłości” – napisał.

„Zapewniam, że zrobimy wszystko, aby procedury nadzoru, wsparcia, opieki i ochrony najmłodszych w naszym kraju były jak najlepsze. Wydałem już odpowiednie polecenia ministrom Marlenie Maląg i Przemysławowi Czarnkowi” – poinformował Mateusz Morawiecki.

(JK, GN)

Fot: Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka

UNICEF Polska: Rośnie skala zjawiska przemocy domowej wobec dzieci

Aż 60 proc. respondentów zetknęło się z sytuacją krzywdzenia dziecka. FDDS rusza z kampanią „REAGUJ na przemoc wobec dzieci”