Wiem, że warto próbować. Adam Ejnik: Jeśli my się do świata uśmiechamy, świat i do nas się uśmiechnie

Gdy miałem 16 lat, usłyszałem rozmowę dwóch studentów, znajomych mojego kolegi. Z tego Żuromina to wszyscy wyfruwają, zostają tylko ludzie z połamanymi skrzydłami – mówili. Dobrze to zapamiętałem i obiecałem sobie wtedy, że ja właśnie zostanę. No i po studiach wróciłem. Wcale nie czuję się jak ktoś, komu przetrącono skrzydła.

Z Adamem Ejnikiem, nauczycielem języka polskiego w Szkole Podstawowej nr 1 im. Stefana Żeromskiego w Żurominie, Wyróżnionym w Konkursie Nauczyciel Roku 2024, rozmawia Halina Drachal

Kolejny rok szkolny za nami, jaki on był dla Pana?

– Trochę niesamowity. Na początku spotkała mnie miła niespodzianka w postaci Wyróżnienia w Konkursie Nauczyciel Roku. W mieście zostało to zauważone. Na uroczystości do Zamku Królewskiego przyjechał burmistrz miasta. Zapraszano mnie do udziału w różnych imprezach, m.in. prowadziłem Dni Żuromina, byłem w Lublinie na ogólnopolskiej konferencji dotyczącej metod nauczania. Przeżyłem ten rok w dumie. Jeśli chodzi o pracę w szkole, przystąpiłem do niej z większym zapałem.

Taka nagroda naprawdę dodaje skrzydeł. Zaproponowałem pewną innowację, którą zamierzam rozwijać. W Żurominie działa grupa przyrodników pasjonatów, ludzi w różnym wieku i różnych profesji. Nagrywamy filmy przyrodnicze, dwa z nich były wyświetlane w TVP.

Chodzi o filmy „Bocian biały” i „Łabędź niemy”?

– Tak. Choć nie uczę w klasach I-III, to wymyśliłem sobie, że poprowadzę lekcje dla najmłodszych. Dzieci tak mało wiedzą o ptakach, które są u nas na wyciągnięcie ręki. Uczą się o słoniach i żyrafach, a niewiele wiedzą o sikorce czy właśnie bocianie. Uważam, że szacunku dla przyrody trzeba się uczyć od najmłodszych lat, a potem to pielęgnować. Przygotowałem scenariusz filmu o bocianie, w przystępny sposób prezentując tego ptaka dzieciom. Nakręciliśmy z grupą 15-minutowy film. Pokazaliśmy w nim cykl życia bociana w Polsce od wyklucia aż do odlotu do Afryki.

Innowacja polega na tym, że przygotowałem do tego filmu scenariusze lekcji. Pokazujemy dzieciom bociana, a w tle pojawiają się inne ptaki występujące w Polsce, słychać ich głosy, widać je. W trakcie kolejnych pięciu lekcji dzieci najpierw oglądają film, następnie wykonują do niego ćwiczenia, a potem jedziemy na wieś podglądać bociana w gnieździe i na polu. Najlepszy na taki wyjazd jest czerwiec, wtedy ptaki karmią młode.

Co to była za Gala! Fotorelacja z rozstrzygnięcia Konkursu Nauczyciel Roku 2024

Jak się udała wyprawa na wieś?

– Wcześniej umówiłem się z panią sołtys Dębską, która ugościła nas przy ognisku, w świetlicy wiejskiej opowiadała, kiedy bociany przylatują do wsi, jak się zachowują, jak mieszkańcy się nimi opiekują. Przygotowałem też specjalne stanowisko, wyposażone w lornetki, lunety do obserwacji ptaka, aparat fotograficzny do profesjonalnych zdjęć. Na łące szukaliśmy żerującego bociana. Dzieciaki były zachwycone tą lekcją.

Film tak się spodobał, że pokazaliśmy go w kinie, zapraszając inne szkoły i przedszkola Żuromina. Zacząłem od opowieści o ptakach występujących w Polsce, potem dzieci obejrzały film oraz wystawę zdjęć ptaków. Prawdopodobnie będziemy robili kolejne filmy o polskich ptakach ze scenariuszami.

Kolejne produkcje będą dotyczyły żurawia i błotniaka łąkowego. Scenariusze do tych lekcji będę przygotowywał pod opieką naukowców z Uniwersytetu Zielonogórskiego. W ten sposób dzieci lepiej poznają przyrodę, niż wkuwając teorię.

Stał się Pan znany, gdy nagłośnił w ogólnopolskich mediach duży problem małego Żuromina z narkomanią. Jakby nierozwiązywalny. Ilu Pana byłych uczniów przedwcześnie zakończyło życie na skutek przedawkowania narkotyków? Która kropla przelała czarę goryczy?

– Po raz pierwszy nagłośniłem ten problem bodajże w 2011 r. Byłem wtedy redaktorem naczelnym Kuriera Żuromińskiego, lokalnej gazety. Już wtedy sytuacja była makabryczna. Wspólnie z kilkoma nauczycielami policzyliśmy, że w liczącym 8 tys. mieszkańców miasteczku pożegnaliśmy ok. 30 naszych byłych uczniów. Żuromin to nie metropolia, statystyki okazały się porażające, to była spirala śmierci, co jakiś czas umierał kolejny młody człowiek.

Najpierw próbowałem mówić o tym lokalnie, w gazecie ukazały się moje wywiady z terapeutą uzależnień, byłym narkomanem i dealerem. Udało mi się też dotrzeć do matki jednego z uczniów, którzy przedawkowali. Nawet nie był moim uczniem, chodził do innej szkoły. Czarę goryczy przelało chyba właśnie wołanie tej przerażonej matki o pomoc. Te numery gazety rozchodziły się jak świeże bułeczki, odzew był duży. Ludzie interesowali się problemem. Wystosowałem wtedy mnóstwo listów do władz, nawet na najwyższym szczeblu. Miałem nadzieję na jakąś reakcję. Pomyliłem się, nie było żadnej, a młodzi wciąż umierali.

Na jakiś czas przestałem się tym zajmować, z gazety przeszedłem do radia. Po latach, po kolejnej tragedii matka, której dziecko umarło, a to był mój były uczeń, były wychowanek, zainteresowała sprawą program Uwaga TVN, a oni dotarli do mnie. Przez 20 lat ludzie umierali i znikąd pomocy. Po programach w TVN wiele się zmieniło. Doszło do aresztowań. Władze zmieniły podejście do problemu.

Jaka jest sytuacja w Żurominie dziś? Czy i jak zmieniły się od tamtej pory postawy społeczne?

– Dealerzy odbywają kary, ale natura nie znosi próżni. By naprawić to miasto, potrzebujemy systematycznej, profesjonalnej pomocy. Na początku przyszła, po ulicach chodziły patrole policji, ale to było chwilowe. Moim zdaniem najważniejsze jest odkrywanie i rozbudzanie w młodych ludziach pasji, czegoś, co ich interesuje, w czym są dobrzy, wówczas nie sięgną po używki. Emocje ulokują gdzie indziej. Pogadanki na lekcji, rozdawanie ulotek nie zadziała. Po narkotyk sięga się z jakiegoś powodu.

I tu jest ogromna rola edukacji. Szkoły, biblioteki, domy kultury. Te instytucje mogą dać dzieciom to, czego nie mieli ci, którzy sięgnęli pierwszy raz po narkotyk.

Dlaczego akurat mazowiecki Żuromin, miasto jak tysiące innych w Polsce, tak mocno dotknęła ta plaga? Swoją drogą o problemie narkomanii powoli zaczęliśmy zapominać. Przykryły go inne…

– Gdybym znał odpowiedź na to pytanie, z pewnością łatwiej byłoby z problemem walczyć. Myślę, ze Żuromin nie jest jedynym takim miastem. Myślę, że my zaczęliśmy po prostu o tym krzyczeć. Mam nadzieję, że ten krzyk przerodzi się w realną pomoc.

Nauczyciel Roku 2025 i Nauczyciel Jutr@ – szukamy Najlepszych z Najlepszych!

Z opisu dyrektorki szkoły, która zgłosiła Pana do Konkursu, wynika, że jest Pan niespokojną duszą. Zaangażował się Pan w dziennikarstwo, współorganizuje imprezy kulturalne w Żurominie, odkrywa historię tego miasta, działa na rzecz zwierząt i przyrody. Kiedy uwierzył Pan, że jedna osoba, nauczyciel, może jednak coś zmienić w swoim środowisku?

– Chciałbym być przewodnikiem dla dzieci, pokazując im, że można się rozwijać także w małym miasteczku. Wielu nauczycieli próbuje zmieniać swoje otoczenie. Dzięki koleżance, której nie był obojętny los wałęsających się po mieście bezpańskich psów, stworzyliśmy przytulisko i stowarzyszenie „Cztery łapy”. Magda prowadzi przytulisko, a uczniowie są wolontariuszami, którzy pomagają w opiece nad psami. Dorabiając do chudej nauczycielskiej pensji jako dziennikarz, miałem okazję poznać wiele osób z naszego regionu. Te kontakty, zaglądanie do innych miejscowości, takich jak: Ciechanów, Mława, Lidzbark, Sierpc, Działdowo, Nidzica, sprawia, że czasem korzystam z pojawiających się tam pomysłów. Korzystam z wypracowanych przez lata wzorców i próbuję pchać je dalej, do swojego miasta.

Swoje życie też staram się przenieść do szkoły. Moi uczniowie byli pierwszymi recenzentami filmu o bocianie. Jako polonista swoją dziennikarską pasję wykorzystuję na lekcjach języka polskiego. Kiedy prowadziłem koło dziennikarskie, redagowaliśmy szkolną gazetę, która w konkursach krajowych zdobywała nagrody, niektórzy moi wychowankowie po skończeniu szkoły kontynuowali tę pasję.

Pan jest żurominianinem z pochodzenia?

– Tak, tu się urodziłem. Gdy miałem 16 lat, usłyszałem rozmowę dwóch studentów, znajomych mojego kolegi. Z tego Żuromina to wszyscy wyfruwają, zostają tylko ludzie z połamanymi skrzydłami – mówili. Dobrze to zapamiętałem i obiecałem sobie wtedy, że ja właśnie zostanę. No i po studiach wróciłem. Wcale nie czuję się jak ktoś, komu przetrącono skrzydła.

(…)

Ankieta Głosu. Zapraszamy do udziału w głosowaniu:

Nauczycielu, jak zamierzasz spędzić w tym roku wakacyjny urlop?

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...

Dziękujemy za udział w ankiecie. Życzymy spełnienia planów urlopowych (wakacyjnych)!

 

Jakieś marzenia, plany na przyszłość?

– Odpowiem jak trener personalny, nie marzenia, lecz cele. Chciałbym bardziej rozwijać swoje przyrodnicze pasje, poświęcić temu każdą wolną chwilę po pracy w szkole. To świat, w którym odpoczywam. I te marzenia już się spełniają. Jest firma, która chce wykorzystać tę pasję i już zadeklarowała pomoc w przygotowaniu kolejnych dwóch filmów oraz materiałów edukacyjnych. Mam nadzieję, że to będzie coś niezwykłego. Kolejna przygoda i materiał dla dzieci na wspaniałe lekcje.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy skróconą wersję wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 29-30 z 16-23 lipca 2025 r. (wydanie drukowane i elektroniczne).

Fot. Archiwum szkoły

https://glos.pl/beata-jezewska-nauczyciel-jutr-2024-tylko-nauczyciel-ktory-ma-silna-autonomie-moze-byc-partnerem