Wiesława Kaszubowska: Staramy się robić to, co powinni robić nauczyciele i to, co powinna robić każda szkoła

Jako dyrektor wchodzę w moją drugą kadencję i widzę, że – delikatnie mówiąc – przyszłość rysuje się „ciekawie”. A patrząc jeszcze na to, co dzieje się w środowisku oświatowym i śledząc nastroje nauczycieli oraz zapowiedzi protestów, trzeba powiedzieć, że ten rok szkolny może być niełatwy. To nie wszystko. Mamy wątpliwości wokół podręcznika do historii i teraźniejszości, co do zmian w Karcie Nauczyciela. Ciągłe zmiany ustawowe wymagają od nas nieustannego czuwania.

Z Wiesławą Kaszubowską, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Mistrzostwa Sportowego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Sopocie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Przed wrześniem piętrzą się pytania o podręcznik do HiT, o pensje w oświacie, o braki kadrowe, o kryzys energetyczny i zamykanie szkół itd. Czy Pani sobie przypomina podobny początek roku szkolnego?

– Jako dyrektor wchodzę w moją drugą kadencję i widzę, że – delikatnie mówiąc – przyszłość rysuje się „ciekawie”. A patrząc jeszcze na to, co dzieje się w środowisku oświatowym i śledząc nastroje nauczycieli oraz zapowiedzi protestów, trzeba powiedzieć, że ten rok szkolny może być niełatwy. To nie wszystko. Mamy wątpliwości wokół podręcznika do historii i teraźniejszości, co do zmian w Karcie Nauczyciela. Ciągłe zmiany ustawowe wymagają od nas nieustannego czuwania. Do tego zastanawiamy się, co dalej z młodzieżą ukraińską, której trzeba zapewnić edukację. W Sopocie jest ponad 700 dzieci w wieku szkolnym, z czego 400 było w naszym systemie edukacyjnym, a zakładamy, że od września dzieci ukraińskich będzie jeszcze więcej.

(…)

Trudno zliczyć zmiany, które zaszły w ostatnich latach w polskiej edukacji. Czy którakolwiek z tych zmian cokolwiek usprawniła lub ułatwiła?

– Z mojej obserwacji wynika, że wszystkie najważniejsze inicjatywy naprawcze wychodzą szybciej ze struktur związkowych i szkolnych niż z MEiN. To np. jak powinna wyglądać klasyfikacja uczniów z Ukrainy. Nasz wkład w tej kwestii jest bardzo konkretny. Dlatego ja nie wiem, czy wypowiedzi i inicjatywy pana ministra nam w jakiś sposób pomagają. Najlepiej pomogłyby wszelkiego rodzaju konkretne działania, ale przeprowadzone na czas, a nie spóźnione. Dlatego dobrze byłoby, żeby te wszystkie rozporządzenia i zmiany zostały lepiej przygotowane, a ich tempo wdrażania przynajmniej wyhamowało, żebyśmy mogli spokojnym trybem wprowadzać je w życie. Chociażby ten HiT. Jeśli wprowadza się nowy przedmiot w tak szybkim tempie, to warto przygotować do niego kilka propozycji podręcznikowych. Nauczyciel  powinien mieć wybór.

Jak zapatrujecie się w szkole na podręcznik Wojciecha Roszkowskiego?

– Nie będziemy tego podręcznika stosowali. Z całą pewnością nauczyciele będą czerpali ze swojej wiedzy i dostępnych źródeł. Będą uczyli i realizowali podstawę programową w taki sposób, w jaki powinna być realizowana w szkole, czyli z poszanowaniem prawa wszystkich ludzi, a także z poszanowaniem prawdy, mając na uwadze, że edukacja powinna dawać młodzieży dużo ciekawych powodów do przemyśleń, otworzyć ich głowy na świat. W naszej szkole każdy ma prawo do wypowiedzenia własnego zdania, a nauczyciel jest od tego, żeby każdą uczniowską dyskusję moderować, przekazując jednocześnie niezbędną wiedzę o życiu społecznym. Wychowanie obywatelskie to podstawa, zatem elementy WOS powinny być w HiT znaczące. Uczniowie powinni znać organy państwa, wiedzieć, jak państwo funkcjonuje, jakie mają prawa jako obywatele.

(…)

W dokumencie MEiN na temat podstawowych kierunków realizacji polityki oświatowej państwa po raz kolejny na pierwsze miejsce wysuwa się ukierunkowanie „na prawdę, dobro i piękno”…

– A niestety, wszystko zgrzyta. My staramy się robić to, co powinni robić nauczyciele i to, co powinna robić każda szkoła, czyli kształtować młodych ludzi, którzy szanują się nawzajem, ale szanują też państwo i prawo. Naszym zadaniem jest uczyć ich korzyści płynących z umiejętności pracy zespołowej, pozytywnej rywalizacji, współpracy. Tego, czego nam, Polakom, bardzo brakuje. W naszej szkole położyliśmy na to duży nacisk.

Czy to znaczy, że szkoły mają coraz więcej zadań wykraczających poza podstawy programowe i priorytety polityki oświatowej?

– Z całą pewnością. Kształtowanie młodego człowieka to jest zawsze zadanie szkoły. Teraz przychodzi nam to robić w trudnych warunkach. Lokalowo zaczyna się robić ciasno z powodu podwójnego rocznika.

A czy to, że niektórzy politycy chcą kształtować młodzież szkolną na swój wzór i podobieństwo, nie utrudnia szkołom pracy?

– Na szczęście to my, nauczyciele i dyrektorzy szkół, jesteśmy najbliżej uczniów i na razie jeszcze trochę od nas zależy. Myślę, że to nas po części trzyma razem. Sami chcemy kształtować naszą młodzież tak jak uważamy – na świadomych obywateli z prawem wyboru własnej drogi życiowej.

To ważna deklaracja.

– Zapewniam, że będziemy pracować zgodnie z prawem, zgodnie z dobrym obyczajem, kulturą i wzajemnym szacunkiem. Bo to, ile wiedzy pozostanie w głowach uczniów, to jedno, ale to, ile uczniowie nabędą umiejętności i kompetencji, to już co innego. Z takim zasobem w końcu idziemy w świat.

W szkole uczycie poszanowania dla państwa i prawa, natomiast dziś coraz  trudniej o należny szacunek dla pracowników oświaty.

– Z mojej szkoły odeszło wielu bardzo dobrych nauczycieli. Wiele się na to złożyło. Także to, jak nas postrzega społeczeństwo. Kwestia finansowa nie jest tu bez znaczenia. Wiadomo, jaka była sytuacja nauczyciela stażysty, który miał pensje niższą niż wynagrodzenie minimalne w kraju. Oczywiście trzeba było to wyrównać, ale to była zadziwiająca sytuacja. Traktowanie nauczycieli rozmijało się z zapisami prawa.

Po zmianach w systemie awansu i wprowadzeniu statusu nauczyciela początkującego zauważamy, że tabela płac zaczyna się spłaszczać, różnica między nauczycielem początkującym a mianowanym jest coraz mniejsza. Przy okazji zaczyna się mówić, ile to my zarabiamy, a niektórzy to nawet 12 tys. zł. Trudno to nawet spokojnie komentować.

Kiedy wręcza Pani młodemu nauczycielowi umowę do podpisania, pociesza go Pani: nie przejmuj się, może będzie lepiej, może będą podwyżki?

– Mówię tylko tyle, że jest mi przykro, że nie mogę więcej zaproponować. Zawsze jednak przy tej okazji myślę o tym, co stało się z prestiżem zawodu nauczyciela, jak ma wzrastać, skoro pensje są takie niskie. Ciągle nam się mówi o naszych feriach i wakacjach, ale my ciągle jesteśmy w szkole.

Ale minister Czarnek zapowiadał na początku ubiegłego roku, że prestiż trzeba podnieść. To podniósł go czy nie?

– Pominę to milczeniem. Ja nie wiem, czy ten resort jest jakoś naznaczony? Zawsze nam się wydaje, że gorzej już nie może być, a jednak… To trudny temat. Jeśli ktoś nie ma w rodzinie nauczyciela, to nie wie, co my przeżywamy, ile czasu zajmuje przygotowanie się do zajęć, sprawdzanie wypracowań itd.

Miałam nauczycielkę, która prowadziła w ubiegłym roku trzy klasy maturalne. Miała około 100 uczniów i 300 prac tygodniowo do sprawdzenia, a dodam, że do każdej z nich odnosiła swoje pisemne uwagi. Jaki był efekt? Mieliśmy najlepszą średnią na maturze w Sopocie, co otworzyło naszym uczniom ogromne możliwości. Mogą studiować gdzie chcą. Ale to była jej tytaniczna praca.

Rodzice uczniów to doceniają?

– Wiele oczywiście zależy od nastawienia samych rodziców. Ono jest różne. Z jednej strony są niepochlebne komentarze pod adresem nauczycieli, z drugiej ogromne zaangażowanie i współpraca przy szkolnych projektach. Jednym z naszych ostatnich wspólnych pomysłów był chillroom, szkolny kącik do relaksu.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 33-34 z 17-24 sierpnia br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Wywiady Głosu. Magdalena Prokaryn-Dynarska: Czeka nas rok problemów finansowych i kadrowych