To, co się dzieje w internecie i mediach społecznościowych jest trudno mierzalne. Badacze jakoś sobie z tym radzą, natomiast szkole trudno jest to dostrzec. Szkoła nie ma takich narzędzi ani możliwości, żeby to zbadać, zajrzeć do grup zamkniętych, gdzie odbywa się polowanie na tzw. kozła ofiarnego, na którym koncentruje się złość i agresja grupy. To zjawisko ma często charakter zastępczy, przez co nie można odnieść się do rzeczywistych powodów i motywów agresji. „Kozioł ofiarny” płaci za swoją rolę największą i najbardziej dotkliwą cenę. To on najczęściej jest niszczony przez grupę rówieśniczą.
Z dr. Maciejem Wilkiem, psychologiem, pedagogiem, specjalistą w zakresie psychoterapii dzieci i młodzieży, superwizorem, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
We wrześniu aż 24 proc. etatów psychologów i pedagogów szkolnych było nieobsadzonych, tymczasem Pana zdaniem pora myśleć o zatrudnianiu w szkołach kolejnych specjalistów – socjoterapeutów.
– Ten postulat to efekt mojej wieloletniej obserwacji dzieci i młodzieży. Chcę podkreślić, że to w zasadzie jest nie tylko mój wniosek, ale wszystkich praktyków, z którymi rozmawiałem o problemach związanych z agresją w szkole. Rozmowy były prowadzone w ramach badań omówionych w mojej publikacji*.
To badania poświęcone agresji rówieśniczej w polskich szkołach oraz możliwościom, jakie daje socjoterapia w rozwiązywaniu tych problemów.
Tak hipotetycznie socjoterapeuci mieliby kogoś zastąpić, wesprzeć czyjeś działania czy pracować oddzielnie?
– Socjoterapeuta realizowałby zadania profilaktyczne, korekcyjne, interwencyjne. Widziałbym go obok nauczycieli, pedagogów i psychologów szkolnych, bo z moich doświadczeń wynika, że mają oni dużo obowiązków, a rzadko mają przestrzeń i czas do pracy terapeutycznej z uczniami oraz ich rodzicami. Nie boję się powiedzieć, że potrzeby w zakresie radzenia sobie z agresją wśród uczniów są olbrzymie. To wymaga pilnych działań. Wdrożenie socjoterapeutycznych zajęć w szkołach byłoby korzystne dla wszystkich.
Z jednej strony pomogłoby rozwiązywać problemy rówieśnicze, z drugiej – odciążyłoby nauczycieli, którzy często emocjonalnie nie radzą sobie z takimi sprawami, bo nie zostali do tego przygotowani.
Badani przez Pana specjaliści ze szkół oraz innych ośrodków pomocowych i terapeutycznych zwracają uwagę, że agresja rówieśnicza stała się codziennością w szkole. Czy poziom agresji wzrasta?
– Wskaźniki rosną z każdym rokiem. Wszystkie osoby badane mówiły, że z różnymi rodzajami i przejawami agresji stykają się w szkole niemal każdego dnia. Moje badania socjoterapeutów praktyków potwierdzają wyniki statystyk. Jeśli chodzi o agresję fizyczną i słowną, wielu badaczy uważa, że jesteśmy na poziomie średniej europejskiej. Może nie jest tak źle. W Polsce problem mamy gdzie indziej. Rośnie poziom agresji relacyjnej, chodzi o relacje rówieśnicze, głównie w cyberprzestrzeni.
To jest mierzalny problem?
– To, co się dzieje w internecie i mediach społecznościowych jest trudno mierzalne. Badacze jakoś sobie z tym radzą, natomiast szkole trudno jest to dostrzec. Szkoła nie ma takich narzędzi ani możliwości, żeby to zbadać, zajrzeć do grup zamkniętych, gdzie odbywa się polowanie na tzw. kozła ofiarnego, na którym koncentruje się złość i agresja grupy. To zjawisko ma często charakter zastępczy, przez co nie można odnieść się do rzeczywistych powodów i motywów agresji. „Kozioł ofiarny” płaci za swoją rolę największą i najbardziej dotkliwą cenę. To on najczęściej jest niszczony przez grupę rówieśniczą.
Mimo że zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji, to i tak nie jesteśmy w stanie wejść w głąb cyberprzestrzeni, żeby odkryć, co się tam dzieje?
– Dokładnie tak. Musimy zdać sobie sprawę, że realny świat młodych ludzi w dużym stopniu zamyka się w cyberprzestrzeni. Oczywiście ciągle o tym mówimy, ale jestem przekonany, że nie mamy do końca pojęcia, jak ten świat wygląda. To powoduje, że nie doceniamy siły i znaczenia tego aspektu życia.
W jakim sensie?
– Atak fizyczny jednego ucznia na drugiego jest widoczny gołym okiem, jest więc szansa, że ktoś zdąży zareagować i bójka się skończy. W internecie jest inaczej, oprawcy czuwają i czekają na ofiarę. Nie da się uciec, nie da się wyjść ze szkoły tylnymi drzwiami, nie da się przed tym schować, nie da się ominąć prześladowców.
Agresorzy są cały czas z tym młodym człowiekiem. Wystarczy, że weźmie telefon do ręki, a już go mają. Radzenie nastolatkowi – „nie korzystaj z telefonu”, „nie zaglądaj do mediów społecznościowych”, nie ma sensu. Bo to jest jego życie.
Polskie dzieci narażone są na wiele agresywnych zachowań i postaw, takich jak: wyzwiska, wykluczenie z grupy, kłamstwa, odtrącenie, poniżanie, a także cyberbullying w postaci flamingu, kradzieży tożsamości, upublicznienia tajemnic, prześladowania, śledzenia, poniżania, wykluczenia z grupy czy agresji technicznej. To Pana wnioski. W ostatnim czasie opisywano wiele podobnych przypadków. Część z nich zakończyła się tragicznie. Dlaczego to, co piszą w social mediach, jest dla nich takie ważne?
– Budowanie tożsamości poprzez telefon i media społecznościowe stało się stałym elementem życia. Smartfon tworzy lub współtworzy tożsamość młodych ludzi. Jeśli sobie pomyślimy, jak istotnym obszarem dla rozwoju emocjonalnego i społecznego jest cyberprzestrzeń i telefon, to zobaczymy, że głównie tam dokonują się wszelkie ataki. Wyzwiska, podszywanie się pod kogoś, tworzenie fejkowych kont. Można powiedzieć, że ten młody człowiek staje się coraz bardziej osaczony i bezbronny. I nie da się przed tym uciec.
Higiena cyfrowa miała być jednym z tematów zajęć w ramach obowiązkowego przedmiotu edukacja zdrowotna. Ale przedmiot nie będzie obowiązkowy. Wylano – nomen omen – dziecko z kąpielą?
– Ten przedmiot w pewnym sensie zahacza o to, o czym rozmawiamy. I popełniony został bardzo duży błąd. W wielu krajach zachodnich takie przedmioty, programy i szkolenia realizowane są już dla kilkulatków. Bo tu przecież nie chodzi tylko o to, żeby nie wchodzić na tzw. złe strony albo nie udostępniać swoich danych. Zgoda, to też jest ważne, ale to nie wszystko.
Młodzi ludzie potrzebują także rozmowy o budowania tożsamości w oparciu o relacje w mediach społecznościowych, o ich znaczeniu dla funkcjonowania społecznego. Tutaj sprawdziłby się socjoterapeuta, który dbałby o to, jak wzmacniać i uczyć pewnych podstawowych umiejętności interpersonalnych.
Mam tu na myśli m.in. uczenie rozwiązywania trudnych stanów afektywnych, żeby nie było tak, jak powiedział jeden z badanych nauczycieli, że obecnie łatwiej jest dziecku kopnąć kolegę, niż powiedzieć „Jestem zły, bo brzydko do mnie powiedziałeś”. Łatwiej kopnąć, niż wyrazić jakąś emocję.
Potrzebna jest profilaktyka, żeby zapobiec problemom w przyszłości?
– Potrzebny jest konkretny krok profilaktyczny, polegający na wzmacnianiu pewnych umiejętności, budowaniu integracji w klasach. Trzeba to wypracować, zanim stanie się coś złego. Musimy uczyć rozwiązywania konfliktów. To powinien być stały element w szkołach. Co innego, gdy pojawia się bardzo poważny konflikt, który wykracza poza szkołę. Wówczas socjoterapeuta mógłby realizować zajęcia dla konkretnych grup osób lub klas. Tego na pewno nie zrobi nauczyciel obciążony realizacją podstawy programowej ani pedagog obciążony swoją pracą i zastępstwami za nieobecnych.
(…)
Jedna z badanych przez Pana nauczycielek powiedziała, że już małe dzieci są obyte z agresją, szczególnie tą werbalną, a obrażanie, wyzywanie, często z użyciem anglojęzycznych zwrotów, już prawie nikogo nie dziwi.
– To prawda, że poziom wulgarności wśród dzieci i młodzieży wzrasta. Można powiedzieć, że taka jest rzeczywistość. Ale czy musimy się na to godzić? W tej chwili trudno będzie znaleźć receptę, ale musimy reagować. Na początek przysłuchajmy się, jakim językiem mówią nastolatki w autobusie i tramwaju. To jest szokujące, ale nie ignorujmy tego. Uważam, że mimo kryzysu szkoła może i powinna stawać w roli autorytetu, ale nie można pozostawić jej samej w tym naprawianiu świata.
W rozmowach z MEN trzeba akcentować, że szkole potrzebne jest wsparcie superwizyjne z zewnątrz. Socjoterapeuci z reguły mają taką opiekę superwizyjną, której tak brakuje nauczycielom. Już sama superwizja mogłaby zadziałać wspierająco i naprawczo. To pozwoliłoby uniknąć nauczycielom wypalenia zawodowego.
Dziękuję za rozmowę.
*dr Maciej Wilk, „Socjoterapia wobec agresji rówieśniczej w polskiej szkole. Perspektywa praktyków”, wyd. Sensus, 2025
Przedstawiamy skróconą wersję wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 11-12 z 19-26 marca 2025 r. Całość w wydaniu drukowanym oraz elektronicznym Głosu (e.glos.pl)
Fot. Archiwum prywatne