Edukacja regionalna. Maria Stachowicz-Polak: Chcemy iść z duchem czasu i tworzyć wspólnotę różnych ludzi

To nie mogą być lekcje wyłącznie dla tych, którzy są stąd, to mają być lekcje także dla tych, którzy dopiero Górny Śląsk poznają. My chcemy iść z duchem czasu i tworzyć wspólnotę różnych ludzi, świadomych tego, w jakim regionie żyją, uczą się i pracują. Bo z doświadczenia wiemy, że z tej wiedzy korzystają także rodzice naszych uczniów.

Z Marią Stachowicz-Polak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 19 w Rybniku, koordynatorką Centrum Edukacji Regionalnej w Rybniku, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Czy uznanie lub nieuznanie języka śląskiego za regionalny może być przeszkodą w prowadzeniu lekcji edukacji regionalnej w szkołach?

– Tylko w naszych głowach. Dla mnie regionalizm to nie tylko język. Po kilkunastu latach zajmowania się edukacją regionalną mogę powiedzieć, że jest to fascynujące zadanie. Ale nie można niczego robić na siłę. Język tak, ale tylko dla tych, którzy będą tego chcieli. Nie dla wszystkich.

To jak dzisiaj rozumiemy edukację regionalną?

– Nie ma edukacji regionalnej bez aktywności pozaszkolnej. Musimy wychodzić z dziećmi poza sale lekcyjne, pokazywać im otoczenie, miejsce, w którym żyjemy. Nie tylko dawne obyczaje, stroje, historię, literaturę, ale też to, jak nasz region wygląda współcześnie, w jakim kierunku się rozwija. Edukacja regionalna to jest interdyscyplinarna dziedzina. To przeszłość, ale też przyszłość. Jeśli to się zrozumie, to oswajanie dzieci z określoną tożsamością zaczyna przynosić efekty.

Maria Stachowicz-Polak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 19 w Rybniku: Wielu nauczycieli czuje, że system ich nie docenia

Regionalizmu można się nauczyć?

– Tego nie da się nauczyć, to trzeba poczuć. Dlatego tak mi zależało, żebyśmy my, nauczyciele, mieli się gdzie spotykać, żebyśmy mieli gdzie zabierać uczniów. Centrum Edukacji Regionalnej, które zostało otwarte w Rybniku, to miejsce, w którym dzieci są oswajane z regionalizmem w szerokim znaczeniu. To chyba działa, bo zainteresowanie tym projektem jest ogromne.

Na konferencji dotyczącej otwarcia naszego centrum pojawiło się ponad 120 osób. Dwa razy więcej, niż się spodziewaliśmy. Dodało nam to skrzydeł.

Mówienie o edukacji regionalnej stało się modne, ale czy skuteczne?

– Bardzo modne stało się mówienie o języku śląskim, który zdaniem niektórych powinien być nauczany w szkołach. Jedni są za, inni są przeciw i za sprawą całej tej zawieruchy politycznej odkrywa się edukację regionalną jakby na nowo. Jednak my działamy od lat i trochę się nas w tej dyskusji pomija, być może dlatego, że w debacie publicznej za bardzo zaczęto się skupiać na języku śląskim, a mniej na tym, czym jest regionalizm i jak skutecznie docierać z tymi treściami do najmłodszych.

W tym wszystkim przecież o to chodzi. O to, żeby najmłodsi poczuli związek ze swoim regionem. Język to jest sprawa wtórna.

Debata polityczna wokół języka nie ma wpływu na to, co dzieje się w śląskich szkołach?

– Prowadzimy edukację regionalną od lat. Nie oglądamy się na to, co mówią politycy i jak ten temat wykorzystują do swoich celów. Jesteśmy samowystarczalni. Są 34 szkoły podstawowe w Rybniku, które realizują edukację regionalną w klasach czwartych. Wszystko finansuje samorząd rybnicki. Projekt jest adresowany też do przedszkoli i szkół ponadpodstawowych. W Rybniku edukacja regionalna jest obligatoryjna od dziewięciu lat. Chcę powiedzieć, że niezależnie od tego, co dzieje się w przestrzeni publicznej, czy nam to sprzyja, czy nie, my robimy lekcje, na które dzieci chętnie chodzą.

Skąd Pani wie, że dzieci chętnie chodzą na te lekcje?

– Jako koordynator innowacji pedagogicznej „Rybnik na Górnym Śląsku” każdego roku przeprowadzam badania ankietowe wśród uczniów, rodziców i nauczycieli. Wynika z nich jednoznacznie, że przedmiot edukacja regionalna w takiej formie, jaka jest, bardzo się im podoba. W zasadzie wszystkie dzieci chodzą.

Nikt się na nic nie skarży?

– Jeśli pani pyta, czy w ankietach są skargi na to, że dzieci muszą chodzić na dodatkowe lekcje obligatoryjnie, to zapewniam, że takich skarg się tam nie znajdzie. Są tylko „skargi” nauczycieli, którzy czują niedosyt materiałów edukacyjnych. Rzeczywiście tego zawsze jest mało. Dlatego w Centrum Edukacji Regionalnej będziemy próbowali jakoś wypełnić te wszystkie luki. W ramach CER przygotowaliśmy dwa pomieszczenia, w których organizujemy zajęcia dla uczniów. Jedno jest w stylu starej śląskiej kuchni, z autentycznymi meblami i wyposażeniem, które zbierałam całymi latami, a drugie to taka klasa jak dawniej.

Taka, do której chodzili dziadkowie i pradziadkowie naszych uczniów. Stare ławki, tablica, kałamarze. Jest też biblioteczka z książkami. Najstarsze z nich mają ponad sto lat. To stare lektury, elementarze, XIX-wieczna Biblia. W ramach CER opracowujemy też podręcznik.

W cieniu pandemii. Co to był za rok? Maria Stachowicz-Polak: Co do zdalnego nauczania, to trochę siwych włosów nam przybyło

Co CER oferuje uczniom?

– Nasi animatorzy uczą, jak malować komiksy, zwykle pod jakąś regionalną historyjkę, albo „straszki” śląskie. „Beboki”, „piecuchy”, „połednice”… Dawniej na Górnym Śląsku straszono nimi dzieci.

Strach się bać.

– (śmiech) Ale to świetna zabawa dla uczniów. Malowanie wzorów śląskich na „szlajfkach” (wstążkach – red.) też cieszy się dużym wzięciem. Warsztaty są różnorodne i – co najważniejsze – uczniowie mają z tego wiele frajdy. Staramy się dopasować z tematami zajęć do dorocznego cyklu świąt. Cały czas się rozwijamy i dokładamy coś nowego. Słuchamy też nauczycieli, co by chcieli. CER stało się jednym z punktów wycieczek szkolnych. Jak mówiłam, próbujemy oswajać dzieci z tradycją i historią nie tylko na lekcjach. Jednocześnie nie chcemy opowiadać wyłącznie o tym, co było kiedyś.

Mówienie o tym, co było dawniej, to już za mało?

– W czasach, kiedy uczniowie nie rozumieją słów wieszcza, trzeba również myśleć nad innymi rozwiązaniami. Stąd efektywnie pracujemy nad unowocześnianiem tych zajęć, wprowadzając nowe technologie, bo jednak chcemy wykorzystać edukację regionalną do kształtowania młodych pokoleń i wyzwań, jakie niesie przyszłość. Trochę pracujemy nad ich emocjami. Te pokolenia będą się rozpraszać po świecie i kiedyś zatęsknią za domem.

Regionalizm przyda się dzieciom w przyszłości?

– Założyliśmy sobie, że jak nasz uczeń dorośnie i gdzieś daleko stąd zatęskni za domem i Rybnikiem, to niech pamięta, za czym ta tęsknota. Po lekcjach z nami przynajmniej myślami będzie miał do czego wracać. Te lekcje mają w założeniu wzbudzać tęsknotę do małej ojczyzny, ale też do wspólnoty ludzi. Dzięki edukacji regionalnej dziecko poznaje nie tylko rówieśników. Ja sama zakochałam się w Śląsku, choć pochodzę z Małopolski. Chcę przez to powiedzieć, że w edukacji regionalnej nie należy stawiać granic. Nasz przedmiot jest dla wszystkich, niezależnie od tego, czy znajomość języka śląskiego jest wyniesiona z domu czy jej nie ma.

(…)

Czyli edukacja regionalna, ale w rozumieniu lokalnego środowiska?

– To za mało, to nie byłaby edukacja regionalna, ale lokalna. My musimy tak poprowadzić lekcje, aby to, co dzieje się wokół nas, było też odbiciem regionu górnośląskiego. Musimy patrzeć szerzej, nie możemy się ograniczać tylko do swojego otoczenia, które znamy, musimy odnosić się do regionu, który ma potężną kulturę, historię, tradycje, a który współtworzyły wyjątkowe postaci. Przechodzimy od tożsamości lokalnej do tożsamości śląskiej.

Co, jeśli ktoś nie czuje się Ślązakiem?

– To nie mogą być lekcje wyłącznie dla tych, którzy są stąd, to mają być lekcje także dla tych, którzy dopiero Górny Śląsk poznają. My chcemy iść z duchem czasu i tworzyć wspólnotę różnych ludzi, świadomych tego, w jakim regionie żyją, uczą się i pracują. Bo z doświadczenia wiemy, że z tej wiedzy korzystają także rodzice naszych uczniów.

Są „pnioki”, czyli tutejsi, „ptoki”, którzy wyjechali, i „krzoki”, czyli tacy jak ja, którzy nie są stąd, ale na dobre wrośli w to miejsce i utożsamiają się z nim. Ja tu mieszkam od ponad 30 lat. W edukacji regionalnej nie chodzi już o samą wiedzę na temat miejsca, w którym żyjemy, ale też o budowanie więzi międzyludzkich.

Kultywowanie tradycji spada powoli na dalszy plan?

– Tradycja jest wartością świętą i musimy się na niej opierać, ale musimy też łączyć tradycję z nowoczesnością, iść do przodu. Edukacja regionalna nie może być reliktem, my chcemy pokazać, że to wszystko żyje. Bez tego połączenia trudno będzie dzieci zainteresować edukacją regionalną.

Dziękuję za rozmowę.

Przedstawiamy skróconą wersję wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 13 z 31 marca 2025 r. Całość w wydaniu drukowanym oraz elektronicznym Głosu (e.glos.pl)

Fot. Archiwum prywatne

Mamy kanon lektur śląskich! Grzegorz Kulik, przewodniczący Rady Języka Śląskiego: weto nas nie zatrzyma