Aleksandra Janicka, Nauczyciel Jutr@: Rada Dziecięca to najfantastyczniejsza rzecz, jaką udało się zrobić

Za sprawą Rady Dziecięcej dzieci np. uczestniczą aktywnie w życiu przedszkola poprzez m.in. współdecydowanie o zakupie zabawek, układaniu jadłospisu. Podejmują ważne z ich punktu widzenia decyzje. I muszę powiedzieć, że to była najfantastyczniejsza rzecz, jaką mogłyśmy zrobić. Efekty są niesamowite, chociaż tego pierwszego spotkania rady troszkę się obawiałam. Martwiłam się, że pojawią się pomysły, których nie dam rady zrealizować i projekt nie wypali.

Z Aleksandrą Janicką, Nauczycielem Jutr@ 2023, nauczycielką i wicedyrektorką Przedszkola Publicznego im. Misia Uszatka w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 1 w Strzyżowicach, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Podczas Gali rozdania nagród w Konkursie Nauczyciel Roku 2023 oraz Nauczyciel Jutr@ powiedziała Pani: „To właśnie dzieci inspirują mnie do rozwoju, poszukiwania różnych innowacyjnych metod pracy”. Tak było, odkąd zaczęła Pani pracę w przedszkolu?

– Od samego początku, ale dopiero od momentu, gdy zaczęliśmy wdrażać plan daltoński, częściej pytałam dzieci o ich potrzeby, o to, co chciałyby, żeby było w przedszkolu.

Częściej też zadawałam im pytania, jak się czują w naszym przedszkolu. To ważne, bo mamy dzieci piękne, różnorodne, ciekawe świata…

Rozmawia Pani z każdym dzieckiem z osobna?

– Tak, bo niektóre dzieci nie potrafią swoich potrzeb wyartykułować na forum. Z każdym rozmawiam indywidualnie, tak żeby nikt nie słyszał, jak nasza rozmowa przebiega. Prowadzę też rozmowy grupowe w trakcie zajęć.

O co dzieci proszą?

– Proszą o lody, dmuchańce, konkretne zabawki. Pytają o piżama party, zabawy taneczne, bale przebierańców. Mówią, że chętnie chodzą z nami na spacery i chciałyby, żeby było ich jak najwięcej, bo bardzo lubią uczyć się na dworze. Przerobiliśmy starą piaskownicę na altankę, jest więc miejsce, żeby w niej pobyć, nawet jeśli pogoda nie zawsze dopisuje.

Udaje się zrealizować wszystkie prośby kilkulatków?

– Jak najbardziej. Staramy się, chociaż wyjaśniamy dzieciom, że może nie uda się wszystkiego zrobić od razu i muszą być cierpliwe.

Aleksandra Janicka z Przedszkola Publicznego im. Misia Uszatka w Strzyżowicach Nauczycielem Jutr@!

Czy czasem trzeba odmawiać: „Słuchajcie, te lody to może innym razem”?

– Jesteśmy otwarci na różne pomysły, a o te lody dzieci bardzo często nas proszą. Każdy taki dzień specjalnie zapowiadamy. Przygotowujemy lodziarnię. Obsługuje ją zawsze jedna z nauczycielek przebrana za „cukiernika Bomboliniego”. Serwujemy nie tylko same lody. Dzieci samodzielnie dobierają dodatki: owoce, sosy, posypki, wafelki w kształcie misiów. Staramy się celebrować ten dzień, podkreślając, że te lody to jest ich pomysł. Dzień wcześniej tworzą prace plastyczne, z których robimy wspólnie dekorację, bo nie korzystamy z gotowych materiałów.

Chodzi o to, aby to nie była tylko degustacja. Staramy się nadać temu pewien klimat, oprawę. Nasz system to tak naprawdę rezygnacja z utartych schematów. Nauczycieli to bardzo rozwija.

Nawet wtedy, kiedy jesteście zasypywani milionem próśb, pytań?

– Czasem są bardzo trudne do zinterpretowania, nieraz nie potrafię na nie odpowiedzieć i muszę się doszkolić, np. kiedy nie wiem, jak wygląda flaga Papui Nowej Gwinei, którą dziecko chce np. narysować. W tym wszystkim mamy wypracowane pewne rozwiązania ułatwiające nam pracę. Jednym z nich jest zasada – zapytaj trzech, zanim zapytasz mnie. Zanim dzieci zadadzą pytanie nauczycielowi, konsultują się jeszcze między sobą, dzięki czemu uczą się pomocy rówieśniczej.

O tym, kto jest w czym dobry, informuje tablica. Dzieci zaznaczają na niej, w czym mogą pomóc innym, więc jak pojawiają się jakieś sprawy do rozwiązania, to pytający najpierw idzie do kolegów, a jak i oni nie dadzą rady, to kieruje się do mnie.

W przedszkolu zainicjowała Pani Radę Dziecięcą, w której każda grupa przedszkolna desygnuje swoich przedstawicieli. Na czym to polega?

– Za jej sprawą dzieci np. uczestniczą aktywnie w życiu przedszkola poprzez m.in. współdecydowanie o zakupie zabawek, układaniu jadłospisu. Podejmują ważne z ich punktu widzenia decyzje. I muszę powiedzieć, że to była najfantastyczniejsza rzecz, jaką mogłyśmy zrobić. Efekty są niesamowite, chociaż tego pierwszego spotkania rady troszkę się obawiałam. Martwiłam się, że pojawią się pomysły, których nie dam rady zrealizować i projekt nie wypali.

Magiczna Gala, wspaniali Nauczyciele, niezwykli goście. Tak było w Sali Wielkiej Zamku Królewskiego podczas Naszej Gali!

Od czego rozpoczyna się posiedzenie Rady Dziecięcej?

– Zawsze od poczęstunku (śmiech). Dzieci muszą czuć się komfortowo. Chodzi o to, żeby wiedziały, że uczestniczą w ważnym spotkaniu, z którego ma coś wyniknąć. Pomysł wywodzi się z planu daltońskiego. Sprawdza się cudownie.

Jak formuje się taka rada, kto i za co w niej odpowiada, ilu jest delegatów?

– Każda grupa przedszkolna, a jest ich pięć, wysyła po dwóch swoich reprezentantów. Łącznie 10. Zanim przejdą na spotkanie rady, rozmawiają ze swoimi koleżankami i kolegami o tematach, jakie trzeba będzie poruszyć. Ich zadaniem jest dowiedzieć się jak najwięcej o tym, jakie zmiany są najbardziej pożądane, jakie są oczekiwania. Co kupić, co zorganizować, z czego by się bardzo ucieszyli. Reprezentanci zbierają pomysły w formie ustnej lub rysują je w księdze postulatów. Może to być jakieś info o pożądanej zabawce albo czymś zupełnie innym.

Kto przewodniczy pracom tej rady?

– Ja, a moje koleżanki pełnią funkcję opiekunów.

Naprawdę udaje się zrealizować niemal 100 proc. postulatów dzieci?

– Prawie każdy, także te kulinarne. Chwilowo zniknął nam ogródek z powodu przebudowy placu zabaw. Na jednym z ostatnich posiedzeń rady padła propozycja, żeby wrócił, bo dzieci bardzo lubią sadzić w nim warzywa, które później chętnie jedzą na śniadanie. Przygotowujemy się do budowy podwyższonych grządek. W planach pojawił się też zakup szklarni pod hodowlę pomidorów.

To wszystko dzieje się w przedszkolu publicznym?

– Tak. Plan daltoński to koncepcja, która polega na wdrażaniu dzieci do samodzielności, odpowiedzialności, współpracy i refleksji. Podejmują różne inicjatywy pod opieką nauczycielek. Piękno kryje się w prostocie tych założeń.

Czy słyszała Pani kiedyś głosy zwątpienia wśród dorosłych?

– Nie zdarzyło się nawet wtedy, kiedy zaproponowałyśmy pełnienie dyżurów przez dzieci w łazienkach. Taki dyżur wiąże się z dbałością o czystość i porządek, a więc dzieci muszą czasem coś wytrzeć mopem. Kiedy się okazało, że mopowanie podłogi stało się dla dzieci jedną z ulubionych aktywności, przestałam się martwić o reakcje rodziców. Klucz tkwi w wyjaśnieniu, po co daną rzecz robimy i co może się wydarzyć, jeśli nie dopełnimy swoich obowiązków.

Przekonałyśmy się, że warto dopuszczać dzieci do pewnych działań na terenie przedszkola, nawet tych zarezerwowanych w domyśle wyłącznie dla dorosłych. One naprawdę świetnie z tymi zadaniami sobie radzą. U nas dzieci nakrywają również do stołu i sprzątają po posiłkach.

(…)

Co z edukacją, podstawą programową?

– Zrezygnowałyśmy z gotowych pakietów, które oferują wydawnictwa. Nie od razu, to działo się stopniowo. Możemy sobie na to pozwolić, bo pomysły dzieci i nauczycieli są tak atrakcyjne, że tego nie da nam nawet najlepsza karta pracy. Edukacją się po prostu bawimy. Podczas zabaw literami i cyframi układamy je z różnych materiałów, rysujemy na tackach z kaszą manną, lepimy z różnorodnych mas, drukujemy długopisami 3D. Do zabaw wykorzystujemy tablicę z alfabetem umieszczoną przy wejściu do przedszkola, gdzie dziecko wpisuje swoje imię.

Dzieci reagują na wszystko z entuzjazmem?

– Kiedy ubierają się do wyjścia, nie chcą nas opuszczać. Edukacja, jaką proponujemy, daje więcej możliwości i dużo swobody. I dzieciom, i nauczycielom. Pozwalamy poznawać świat wszystkimi zmysłami.

Czy zmiana systemu pracy wpłynęła również na samopoczucie nauczycieli?

– Zdecydowanie. Nauczycielskie serce bardzo się cieszy, jak widzi te zadowolone buzie. Odejście od przywództwa nauczyciela, który decyduje o wszystkim, sprawdza się. To jest zmiana jakościowa. Sama się szybko o tym przekonałam, kiedy pięciolatek przyszedł do mnie z projektem rzeczy, którą chciał wydrukować długopisem 3D.

Spojrzałam na projekt i pomyślałam, że to jest jabłko. Ale on poprosił mnie o złoty filament. Pomyślałam OK, niech będzie złote. Chłopiec mnie jednak zaskoczył, bo poprosił jeszcze o srebrny filament i niebieski. Kiedy druk był gotowy, okazało się, że to jest przepołowiona śliwka.

Jeszcze parę lat temu próbowałabym narzucić kilkulatkowi swoją wizję. To mi pokazało, że to, co robię, ma sens. Dlatego tak cieszy mnie ta nagroda, bo pokazuje wkład, jaki my, wszyscy nauczyciele przedszkoli, wnosimy do edukacji i systemu, który nas nie dostrzega.

Dziękuję za rozmowę.  

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 46-47  z 15-22 listopada br.  Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Rajmund Nafalski

Nr 46-47/15-22 listopada 2023