Czarnek twierdzi, że chciał podnieść pensje nauczycieli o 36 proc. ZNP: Minister posługuje się kłamstwem

Minister posługuje się kłamstwem – tak wiceprezes ZG ZNP Krzysztof Baszczyński skomentował wypowiedź ministra edukacji Przemysława Czarnka o tym, jakoby związki zawodowe miały odrzucić propozycję 36-procentowej podwyżki dla nauczycieli.

W „Porannej rozmowie RMF FM” Przemysław Czarnek usłyszał pytanie m.in. o szybko topniejące realne wynagrodzenia nauczycieli z powodu inflacji, która w marcu wyniosła aż 11 proc. Rząd w tej sytuacji zaoferował nauczycielom jedynie 4,4 proc. podwyżki od 1 maja br.

GUS o inflacji. W marcu padł kolejny, smutny rekord. Nauczycielskie pensje topnieją z miesiąca na miesiąc

Szef MEiN uważa, że należy wrócić do „zmian systemowych, jeśli chodzi o status nauczyciela i radykalnych podwyżek w przyszłości przy oczywiście zmianach sposobu pracy nauczyciela”.

Chodzi o ubiegłoroczne propozycje zmian w Karcie Nauczyciela zakładające m.in. podniesienie pensum o 4 godziny, wprowadzenie 8 godzin karcianych, zmniejszeniu wymiaru urlopu wypoczynkowego, likwidację dodatku uzupełniającego, świadczenia „na start” dla nauczycieli stażystów, świadczenia urlopowego, obcięcie o połowę odpisu na zfśs, zmniejszenie dodatku wiejskiego (więcej na ten temat – poniżej).

ZNP: Podwyżka 4,4 proc. od 1 maja tak naprawdę oznacza spadek realnych wynagrodzeń o 7,87 proc.

– Będzie zmiana w tym kierunku po to, żeby polepszyć sytuację zawodową nauczyciela. Jest mnóstwo nauczycieli, którzy pracują przy pensum 18 godzin i chcieliby mieć np. nadgodziny, tylko nie dostają ich od dyrektorów szkół. I nie chcieliby zarabiać 3 czy 3,5 tys. zł, tylko 5 tys. zł, co my proponujemy – stwierdził Czarnek przyznając przy okazji, że wynagrodzenie nauczycieli jest skandalicznie niskie.

Czarnek pochwalił się, że ministerstwo proponowało 3-letnie okresy przejściowe, „pensum 18/22, 20/22, 22/22, propozycje wcześniejszych emerytur dla tych, którzy nie chcieliby wchodzić w nowy system”.

– Mnóstwo było takich rozwiązań, które związki zawodowe odrzuciły, ale samorządowcy z chęcią do tego wracają, zwłaszcza w wielkich miastach – orzekł Czarnek. – Cała sfera budżetowa otrzymała podwyżki w wysokości 4,4 proc. i takie otrzymają również nauczyciele. Plus jest ustawa, którą procedujemy, polegająca na zmianie awansu zawodowego po to, żeby polepszyć sytuację tych najmłodszych i wchodzących do zawodu – dodał.

– Ja proponowałem 36 proc. Dlaczego nikt tego nie przyjął? Powtarzam, proponowałem 36 proc., dużo – ogłosił minister edukacji.

Czarnek zapowiedział „powrót do zmian systemowych po to, żeby podwyżki były na poziomie 36 proc., bo takie proponuję nauczycielom”.

– 36 proc. podwyżki odrzucone przez związki zawodowe – wypalił.

Według ZNP, nie jest to prawdą. – Przejrzałem wszystkie dokumenty, które otrzymaliśmy w trakcie prac ministerialnego zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty. Policzyłem, że oferowany nauczycielom wzrost wynagrodzeń wahał się od 11,3 proc. dla dyplomowanego, poprzez 13 proc. dla mianowanego, do 14 proc. w „okresie wprowadzenia do zawodu”, który miał zastąpić stażystę i kontraktowego – powiedział „Głosowi” Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZG ZNP przypominając o propozycjach MEiN przedstawionych związkom zawodowym podczas rozmów w 2021 r.

Nauczyciele, jako grupa zawodowa, nigdy nie otrzymali propozycji wzrostu wynagrodzeń w wysokości 36 proc.

– Minister Czarnek naoglądał się filmów Barei, a na pewno widział „Misia”, gdzie mówi się o „prawdzie czasu i prawdzie ekranu”. Smutne jest, że minister posługuje się kłamstwem i przekazuje to kłamstwo opinii publicznej – skomentował Krzysztof Baszczyński. – Osoby, które nie znają faktów, mogą być przekonane, że resort był tak łaskawy, chciał o tyle zwiększyć wynagrodzenia, a związki zawodowe mu na to nie pozwoliły – dodał.

Wiceprezes ZG ZNP zaprzeczył też, by związki zawodowe zerwały rozmowy z MEiN na temat wynagrodzeń i zmian w Karcie. – Ostatnie rozmowy odbyły się 7 grudnia ub.r. Zgodnie z protokołem kolejna tura miała się odbyć między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, ale się nie odbyła. To minister nie kontynuował rozmów – przypomniał Krzysztof Baszczyński.

Podczas spotkania 7 grudnia 2021 r. delegacja związkowa (zarówno ZNP, jak i Forum Związków Zawodowych oraz oświatowej „Solidarności”) stanowczo sprzeciwiła się najbardziej kontrowersyjnym pomysłom resortu edukacji na zmiany w Karcie Nauczyciela. Co MEiN chciało wtedy zmienić w Karcie Nauczyciela?
* podwyższyć pensum o 4 godziny (z wyjątkiem nauczycieli przedszkoli). Ministerstwo przyznało, że „zmiany w pensum będą się wiązały z ruchami kadrowymi”, w związku operacji tej ma towarzyszyć trzyletni okres przejściowy. „Rozwiązania kadrowe będą uwzględniały decyzję nauczyciela o zwiększeniu pensum z jednoczesnym wzrostem wynagrodzenia lub zachowanie dotychczasowego wymiaru pensum i ustalenie proporcjonalnego wynagrodzenia zasadniczego” – czytamy w stanowisku ministerstwa
* nauczyciele, którzy nie zdecydowaliby się na pracę według nowego pensum czekałoby ograniczenie zatrudnienie (nawet poniżej 1/2 etatu) oraz wynagrodzenie zasadnicze „w wymiarze proporcjonalnym do realizowanych zajęć”, czyli sporo niższe. Nauczyciel korzystający z ograniczenia zatrudnienia straciłby też godziny ponadwymiarowe. W razie braku godzin w szkole, nauczyciela czekałoby przejście w stan nieczynny, a jeśli nie zgodziłby się na taki wariant – rozwiązanie stosunku pracy
* przywrócenie uprawnień z art. 88 KN (tj. prawo do emerytury po 30 latach pracy, w tym 20 latach „przy tablicy”), ale tylko dla nauczycieli, którzy by nabyli takie uprawnienie w latach 2009-2013. To niewielka, prawdopodobnie kilkutysięczna grupa osób
* zobowiązanie nauczycieli do odpracowania tygodniowo 8 godzin „czasu dostępności w szkole”. Taki wymiar dotyczyłby nauczycieli z obowiązkowym tygodniowym wymiarem zajęć do 25 godzin. Nauczyciele z obowiązkowym wymiarem zajęć powyżej 25 godzin musieliby zrealizować dodatkowo 3 godziny tygodniowo. Zwiększony wymiar „czasu dostępności w szkole” przewidziano dla nauczycieli plastyki, muzyki i wychowania fizycznego. Ministerstwo nie podało jednak szczegółów. Godziny dostępności rejestrowane byłyby na bieżąco i rozliczane w okresach rocznych w indywidualnej karcie ewidencji czasu pracy. Do godzin dostępności wliczano by: spotkania z rodzicami, czas na indywidualne rozmowy z rodzicami, konsultacje z uczniami, wycieczki szkolne, doraźne zajęcia i aktywności związane np. z przygotowaniem akademii, wolontariatem, organizacja i opieka nad uczniami podczas np. dyskotek, rady pedagogiczne, sprawdzanie prac uczniów i przygotowanie do zajęć
* zlikwidować dodatek uzupełniający, który nauczyciele otrzymują w przypadku, gdy samorząd zaniża pensje w oświacie
* zlikwidować dodatek „na start” otrzymywany przez stażystów
* zmienić zasady naliczania i przyznawania dodatku wiejskiego – miał on wynosić nie 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego, ale stałą kwotę dla wszystkich – 300 zł (co dla ogromnej większości pedagogów z małych ośrodków oznacza obniżenie dodatku)
* obciąć o połowę odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych, co w praktyce oznaczałoby dla nauczyciela utratę środków zbliżonych do świadczenia urlopowego
* zmienić awans i wprowadzić 4-letni „okres wprowadzenia do zawodu nauczyciela” zakończony egzaminem praktycznym i teoretycznym. Dopiero potem nauczyciel mógłby ubiegać się o stopień nauczyciela mianowanego, a następnie – dyplomowanego. Nauczyciel dyplomowany otrzymałby prawo ubiegania się o dwie specjalizacje zawodowe, co by się wiązało z dodatkiem do wynagrodzenia
* powrócić do kryteriów oceny pracy nauczyciela (choć z tego pomysłu minister Anna Zalewska musiała się wycofać po 3 miesiącach od wejścia w życie przepisów)
* wprowadzić zmiany w urlopach – nauczycielowi miałoby przysługiwać prawo do 55 dni urlopu wypoczynkowego we wszystkie dni wolne od zająć dydaktyczno–wychowawczych (wakacje, ferie zimowe, zimowa przerwa świąteczna, wiosenna przerwa świąteczna, pozostałe dni wolne od zajęć dydaktycznych)

Komunikat ZNP: Dementujemy wypowiedź ministra edukacji nt. podwyżek i związków

(PS, GN)