Tak, zazdroszczę tego, że nauczyciele w Finlandii wiedzą, na czym stoją, i mają pewność, że to, co robią, jest traktowane priorytetowo. Nie system, nauczyciel i uczeń, ale nauczyciel jest tam najważniejszy. Potem uczeń. System jest na końcu.
Z Arturem Tutką*, który otrzymał Nagrodę Specjalną w Konkursie Nauczyciel Jutr@ 2023, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Wrócił Pan z wizyty studyjnej w Finlandii**. I jak wrażenia?
– Jestem zdruzgotany. Nie miałem się czego wstydzić, jeśli chodzi o moją pracę, tylko przykre jest to, że muszę wszystko robić wielkim nakładem sił, podczas gdy fiński nauczyciel realizuje projekty szkolne z pomocą systemu i państwa.
Budżet to jest połowa sukcesu. Dlatego tak tęsknię za środkami unijnymi. Z ich pomocą można by było znowu po latach polską szkołę podreperować, zamiast zrzucać tysiące laptopów „z góry”. To nam nie było i nie jest do niczego potrzebne.
My potrzebujemy drukarek 3D, sztucznej inteligencji, nowoczesnego oprogramowania, doposażenia pracowni. Bo co z tego, że Tutka organizuje w szkolnej piwnicy pracownię z rzeczy zakupionych od sponsorów? Niech to będzie systemowe rozwiązanie. Trudno było tam o tym mówić.
A powiedział Pan w Finlandii: My w szkolnych pracowniach drukujemy dzieciom niepełnosprawnym ręce na drukarkach 3D?
– Nie mogli w to uwierzyć. Kilka osób doprowadziłem do łez, jak im pokazywałem, co robimy w szkolnej pracowni. Kiedy zaprezentowałem film z projektowania klawiatury bezdotykowej przez jednego z moich uczniów, to wymieniliśmy się kontaktami. Tak – szanujmy polskich nauczycieli!
Nauczyciel Roku 2024 i Nauczyciel Jutr@. Można już zgłaszać kandydatów!
Już wielu nauczycieli było w Finlandii, żeby zobaczyć, jak wygląda system edukacyjny tego kraju. Jak Pan ocenia osiągnięcia Finów?
– Od wielu osób słyszałem o skoku, jakiego dokonali. Nie mogę powiedzieć, że przez tych kilka dni poznałem system edukacyjny Finlandii od podszewki, ale poczułem coś, co pozwoliło mi zrozumieć, na czym polegają różnice między nami. Tam nauczyciele, którzy mają pomysł na projekt z uczniami, mają zdecydowanie większe możliwości finansowania. Mają do dyspozycji zupełnie inne pieniądze, powiedziałbym nawet, że wcale nie muszą się o nie tak zamartwiać jak my. Tam jest tak: jeśli nauczyciel ma pomysł, to jest i finansowanie.
To wzbudza zazdrość?
– Smutek. Przewodniczka tłumaczyła nam, że w fińskiej edukacji niewiele się zmienia i to właśnie daje niezłe wyniki. Wyjaśniała, że każdy krok musi być przemyślany, zanim zostanie wprowadzony do szkół. To jest jedna z kluczowych rzeczy w edukacji. My, nauczyciele z Polski, doskonale to czujemy, bo problemy wynikające z nagłych skoków i zmian mamy za sobą i ciągle odczuwamy ich skutki. Tak, zazdroszczę tego, że nauczyciele w Finlandii wiedzą, na czym stoją, i mają pewność, że to, co robią, jest traktowane priorytetowo. Nie system, nauczyciel i uczeń, ale nauczyciel jest tam najważniejszy. Potem uczeń. System jest na końcu.
Czyli dzięki wizycie w Finlandii lepiej zrozumiał Pan, czego polskim nauczycielom najbardziej brakuje?
– W każdym pokoju nauczycielskim są fotele do masażu. Nie ma się z czego śmiać… Nam brakuje takiego poczucia, że ktoś o nas dba. Nawet jeden taki fotel na szkołę zrobiłby niesamowitą robotę.Cały kłopot polega na tym, że nasza edukacja jest mocno uzależniona nie tylko od polityków, ale także od szczebla samorządowego i rodziców. Wszyscy chcą mieć wpływ, stąd trudno o stabilizację.
Fiński nauczyciel, który ma kredyt na mieszkanie, samochód itd., dobrze wie, co będzie za 5-10 lat, więc może spokojnie pracować i spłacać raty. Sprawy życiowe nie przesłaniają mu reszty.
Druga rzecz, która bardzo rzuca się w oczy, to uznanie i docenienie pracy nauczyciela. Nauczyciele są traktowani jak eksperci. Nie tylko na lekcjach. Pyta się ich o zdanie nawet podczas projektowania nowych szkół i przeprojektowywania starych.
Nowe fińskie szkoły zaskakują ogromną przestrzenią, przemyślanym rozkładem sal i pracowni dla uczniów. To zasługa nauczycieli?
– Szkoły bardzo często są wręcz projektowane przez nauczycieli i „pod nauczycieli”. To wykonawcy dostosowują się do ich pomysłów i dzięki temu nowe fińskie szkoły i przedszkola robią na nas wszystkich tak piorunujące wrażenie. To jest przecież pierwsza rzecz, na jaką zwracamy uwagę.
Nasze szkoły są inne. Ciasne, ciemne z wąskimi korytarzami i niewielkimi salami gimnastycznymi. Nierzadko są to budynki, które mają po kilkaset lat. Finowie mają przestrzeń na wyciągnięcie ręki, my szukamy tej przestrzeni w niezagospodarowanych piwnicach XIX-wiecznego budynku. U nas raczej się nie zdarza, żeby ktoś przyszedł i zapytał nauczycieli: jakiej szkoły chcecie?
Chciałby Pan, aby nauczyciele mieli wpływ nie tylko na podręczniki, podstawy programowe, ale też na architekturę szkolną? Nie jest to utopia?
– Słuszne pytanie. Na razie mamy ograniczony wpływ nawet na podstawy programowe. A jak wyglądał nasz wpływ na podręczniki w ostatnich latach? Mamy wrażenie, że nawet drobne zmiany w systemie są poza naszym zasięgiem. No, może ostatnio coś się zmieniło, ale to ciągle za mało. My, praktycy, ciągle mamy za mało do powiedzenia. Dlatego Finlandia mnie tak zachwyciła. Mnóstwo rzeczy mi się tam spodobało, włącznie z kapciami, które włożyliśmy po ściągnięciu butów w jednym z przedszkoli. Oczywiście spytałem dlaczego. W odpowiedzi usłyszałem, że dzieci chodzą boso, bo to wpływa na rozwój sensoryki u najmłodszych. Finowie nadal zwracają uwagę na kwestie, o których my już trochę zapomnieliśmy.
Na które konkretnie?
– Nasze dzieci masowo są dowożone do szkoły samochodami, w Finlandii po rozmowach z rodzicami zrezygnowali z tego. Uczniowie mają docierać na lekcje bez pomocy rodziców. Wskazówki, jak dojechać z domu do szkoły i z powrotem, poznają na lekcjach. Tam uczą dzieci życia. W szkołach i przedszkolach stoją pralki i deski do prasowania z żelazkami – tylko po to, żeby nauczyć dzieci podstawowych czynności. O tym mówię. Nie może być tak, że nastolatek nie potrafi zawiązać sznurowadeł.
Zna Pan takie przypadki?
– Tak. Przez dłuższy czas zastanawiałem się, dlaczego jeden z moich uczniów ma nie do końca zawiązane sznurowadła. Nie chciałem go specjalnie naciskać, bo to nastolatek… W końcu nie wytrzymałem, a on mi na to, że nie potrafi…
To jest problem szkolny czy społeczny?
– Oczywiście, że społeczny, dlatego musimy popracować nie tyle nad samym systemem edukacyjnym, ile nad mentalnością, nad odbiorem szkoły przez społeczeństwo. Finowie nas zdecydowanie w tym wyprzedzają. Nie chodzi tylko i wyłącznie o zmiany w rodzicach i uczniach, ale także w nas samych, w nauczycielach. My wszyscy musimy się zmienić, docenić to, że edukacja jest powszechna, publiczna i dostępna.
Doceńmy to, że mimo tych wszystkich trudności są jeszcze nauczyciele z pasją. Wtedy będzie można zmienić nie tylko szkołę, ale też podwyższać kompetencje nas, nauczycieli.
W Finlandii zawód nauczyciela to jest naprawdę coś wielkiego… Nauczycielem zostaje się po wielu weryfikacjach. Pod uwagę brane jest przygotowanie do zawodu, ale też cechy zewnętrzne. Kiedy jedna z naszych przewodniczek, również nauczycielka, dostała pracę w szkole średniej, po której nas oprowadzała, mówiła, że wszyscy jej gratulowali. Na początek dostała pensję 3,5 tys. euro. W Finlandii zawód nauczyciela to jest wyższy status. Nauczyciel nie pracuje do godz. 18 lub 19, z sześcioma okienkami, bo inaczej nie da się w szkole wszystkiego spiąć…
A jak pracuje?
– W blokach trzygodzinnych do 15. Chcę przez to powiedzieć, że jeśli nie zmieni się społeczne postrzeganie pracy nauczyciela, to zmiana w tej czy innej podstawie programowej odniesie niewielki skutek. Jestem o tym całkowicie przekonany. Na tym etapie potrzeba czegoś więcej. Trzeba pokazać, że nauczyciel w szkole jest ważny. Jest na pierwszym miejscu, bo to on ma ogromny wpływ na decyzje szkolne i systemowe, także egzaminacyjne. Tak jest w Finlandii. Tam nadal nauczyciel decyduje o egzaminie zawodowym. U nas to system decyduje. Bezduszna komisja egzaminacyjna ocenia w danym dniu, czy dany uczeń czegoś się o danym zawodzie nauczył, czy nie.
Jak bardzo Wam brakuje stałego wsparcia, dofinansowywania projektów szkolnych, pomocy w staraniach o patenty?
– Szkoła to nie konsorcjum. Ja bardzo bym chciał, żeby system dał narzędzie – czy to w postaci finansów, czy w postaci innego wsparcia – tym nauczycielom, którzy tego chcą, którzy mają jakiś pomysł na swoją pracownię i pracę z uczniami. Bo my, pisząc wnioski o fundusze, często za tę dodatkową pracę nie mamy gratyfikacji. Będąc w Finlandii, przekonałem się, że my, polscy nauczyciele, mamy kompetencje i umiejętności, ale nie mamy możliwości.
Nie wiedziałem, jak im to w Finlandii wytłumaczyć, bo oni kompletnie nie rozumieli, dlaczego ja szukam pieniędzy poza systemem, a chcę jeszcze raz podkreślić, że ani ja, ani inni nauczyciele nie mieliśmy się tam czego wstydzić.
To ja Finom ustawiałem w szkole drukarki 3D, pokazywałem, jak drukować… Oni naprawdę mają wiele sprzętu w tych szkołach, bo założenie jest takie, że to się może kiedyś przydać.
Widzi Pan szansę na lepsze jutro?
– 25 lat uczę w szkole i mam nadzieję, że to lepsze jutro w polskiej szkole będę mógł wkrótce dostrzec. Kiedy ma się środki, to już jest połowa sukcesu. Człowiek czuje, że może więcej.
Dziękuję za rozmowę.
*Artur Tutka – nauczyciel przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. Stefana Banacha w Jarosławiu, był nominowany do tytułu Nauczyciel Roku 2022
**Nasz rozmówca uczestniczył w wizycie studyjnej w Finlandii (21-24 kwietnia br.) wspólnie z Aleksandrą Janicką, Nauczycielem Jutr@ 2023 – jako laureat Nagrody Specjalnej w Konkursie Głosu Nauczycielskiego i Fundacji Orange
>> Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 22-23 z 29 maja – 5 czerwca 2024 r. (wydanie drukowane i elektroniczne – e.glos.pl)
Fot. Archiwum prywatne