Maria Struhanets, nauczycielka z Ukrainy, pracująca w Krakowie: Widzę strach w oczach dzieci. Odczuwamy ból…

Nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. Mało śpię, ale codziennie wstaję, żeby iść do szkoły. Jestem teraz bardzo potrzebna moim uczniom. Mam energię do działania, ale kiedy o tym myślę, czuję gdzieś silny ból w środku, czasami aż brakuje mi tchu…

Z Marią Struhanets, nauczycielką z Ukrainy, asystentką międzykulturową w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 162 w Krakowie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jest Pani asystentką międzykulturową w szkole podstawowej w Krakowie i ma pod swoją opieką dzieci z Ukrainy. Jak uczniowie zareagowali na informację o wojnie?

– Ciężko zareagowali, ponieważ część dzieci nie została przygotowana przez rodziców do nowej sytuacji i stawianych w związku z tym pytań. One widziały przerażenie w domach i w tym stanie przyszły do szkoły. Niektóre dzieci zanosiły się płaczem. To był ogromny wybuch emocji, z którymi przez dłuższy czas nie mogły sobie poradzić.

W ich oczach był strach, nie mogły się skupić na lekcji i ciągle popadały w zamyślenie. Bo one to wszystko rozumieją, tylko czasami nie mogą sobie poradzić ze swoimi emocjami.

Ma Pani w tej chwili bardzo trudną sytuację. Z jednej strony Pani sama zmaga z emocjami i bardzo przeżywa to, co się dzieje w Ukrainie, z drugiej ma Pani w klasie dzieci, które potrzebują wzmożonej opieki.

– Wszystkim nam jest bardzo trudno. Dlatego tych pytań i próśb o wsparcie jest wiele. Czasami muszę odpowiadać na pytania, których wydźwięk nie jest do końca dla mnie jasny, bo być może nie do końca sama sobie jeszcze to wszystko uświadamiam. Wojna jest straszna, także dla obserwatorów. Dlatego dzieci, które bardzo emocjonalnie to wszystko przeżywają, od razu kierujemy na rozmowę do pedagoga szkolnego. Cała szkoła jest otwarta na taką pomoc i staramy się wspierać uczniów w każdej chwili.

(…)

Jak silne jest poczucie solidarności z rodakami?

– Odebraliśmy z dworca kilku znajomych, którzy przyjechali do nas, do Krakowa. Młode osoby z Kijowa, których celem podróży jest Dania. Wydostali się ze stolicy jeszcze przed stanem wojennym. Kiedy podejmowali decyzję o wyjeździe, były straszne korki, samochody stały w nich godzinami, ale jeszcze można było wsiąść do pociągu nawet bez biletu i wyjechać z Kijowa. Ludzie z różnych regionów proponowali sobie nawzajem pomoc. Wielu próbowało się schronić w innych miejscowościach u znajomych, sąsiadów albo po prostu schodzili do piwnicy, żeby w grupie poczekać na to, co się stanie. Bo na bloki mieszkalne też spadały rakiety oraz ostrzeliwała je artyleria. W tej sytuacji trudno jest nam zrozumieć, dlaczego nie wszystkie kraje chciały zaostrzyć sankcje. Nie mogę przestać o tym wszystkim myśleć. Mało śpię, ale codziennie wstaję, żeby iść do szkoły. Jestem teraz bardzo potrzebna moim uczniom. Mam energię do działania, ale kiedy o tym myślę, czuję gdzieś silny ból w środku, czasami aż brakuje mi tchu, jakbym nie miała czym oddychać.

Jak się ma rodzinę w Ukrainie – babcię, dziadka, rodziców, braci, siostry, dalszych krewnych – przeżywa się to wszystko bez końca.

(…)

Dziękuję za rozmowę.

***

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 9 z 2 marca br. Całość w wydaniu drukowanym i elektronicznym – https://e.glos.pl 

Fot. Archiwum prywatne

Nr 9/2 marca 2022

ZNP przygotował poradnik mający pomóc w organizacji pracy w szkole z uczniami z Ukrainy

MEiN: W całej Polsce powstaną oddziały przygotowawcze dla dzieci ukraińskich

Fala pomocy dla Ukrainy. Szkoły i przedszkola wyrażają solidarność i angażują się w akcje niesienia pomocy

Zdjęcie ukraińskiej nauczycielki obiegło media na całym świecie. Kobieta apeluje do Putina: „Chcemy tylko pokoju, chcemy żyć”