Nauczyciele nie są zaliczani przez PiS do elektoratu tej partii. W związku z tym obecnie rządzący nie widzą takiej potrzeby by o nich dbać. Zgadzam się z opinią, że PiS oszczędza na ochronie zdrowie i na edukacji.
Z Piotrem Kuczyńskim, analitykiem rynków finansowych, rozmawia Jarosław Karpiński
Rząd pochwalił się projektem – jak podkreśla premier Morawiecki -pierwszego w historii polskiej transformacji – budżetu bez deficytu. Jak należy odbierać te słowa? Jak istotny jest tutaj kontekst wyborczy?
– W tym dokumencie, który już się pojawił, najważniejsze jest pierwsze słowo – projekt. Chwalenie się projektem, który samemu się stworzyło jest dość zabawne. Rozumiem, że rząd chwaliłby się jakimiś wynikami, np. tym, że niskie deficyty osiągnął w zeszłym roku, czy osiągnie w tym roku. Ale chwalenie się tym, że samemu się coś skonstruowało jest niepoważne i bezsensowne. Poza tym jak się do końca przeczyta ten projekt, to w sektorze finansów publicznych jest zaplanowany deficyt, niewielki, ale jest.
To jaki cel temu przyświeca?
– Według mnie ten cel jest faktycznie czysto polityczny. Ale nie chodzi o to by namieszać elektoratowi w głowach, bo elektorat w 99 procentach kompletnie nie rozumie spraw ekonomicznych, gospodarczych, a PKB oraz deficytu do kieszeni nie włoży.
W mojej ocenie chodzi o to, by zastawić pułapkę na opozycję w sytuacji gdyby PiS nie mogło rządzić po wyborach. Politycy PiS powiedzą wtedy, że przecież pokazywali projekt bez deficytu, a teraz ich przeciwnicy polityczni żeby zrealizować swoje obietnice z kampanii, muszą znaleźć kilkadziesiąt miliardów złotych.
Nowa władza musiałaby nowelizować budżet i planować duży deficyt. Zapowiadany budżet „bez deficytu” może być więc poręczną bronią przeciw dzisiejszej opozycji, żeby pokazać że jej przedstawiciele nie nadają się do rządzenia. Ale jeżeli wybory zakończa się tak, że PiS dalej będzie rządziło, to najwyżej w połowie przyszłego roku budżet się znowelizuje, a opozycja trochę pokrzyczy. Według mnie ta zabawa na tym polega i na niczym więcej.
W przyszłym roku podwyżek nie będzie. Rząd bilansuje budżet kosztem nauczycieli
A co sobie mają myśleć nauczyciele i inne grupy zawodowe z tzw. budżetówki? Przecież minister Piontkowski na każdym kroku podkreśla, że spełnienie ich postulatów płacowych, jest niemożliwe, bo budżet tego nie wytrzyma, że od przyszłego roku nie powinni się spodziewać żadnych podwyżek, bo w domyśle państwa na to nie stać…
– Wytłumaczenie jest proste czy wręcz prostackie. Nauczyciele nie są zaliczani przez PiS do elektoratu tej partii. W związku z tym obecnie rządzący nie widzą takiej potrzeby by o nich dbać. Zgadzam się z opinią, że PiS oszczędza na ochronie zdrowia i na edukacji. Działając w ten sposób można by pokazać nawet dużą nadwyżkę budżetową. Tylko co z tego, skoro w jakiejś perspektywie dojdzie w Polsce do katastrofy, bo będziemy mieli chore i niedokształcone społeczeństwo. Taka metoda działania jest według mnie skrajnie nieodpowiedzialna. Z drugiej strony PiS zapowiada, że jak wygra wybory, to emeryci dostaną tzw. trzynastą emeryturę, choć w projekcie budżetu tego nie ma. A mówimy przecież o 10 mld zł, które trzeba będzie wyczarować z niczego.
Edukacja nie znalazła się nawet wśród priorytetów projektu budżetu, za to od przyszłego roku rząd chce dosypać wojsku, policji, Służbie Ochrony Państwa.
– Powtórzę, że to jest skrajnie nieodpowiedzialna polityka. Pamiętam dobrze PRL, moja pierwsza żona była nauczycielką i wtedy mówiliśmy, że niedoinwestowanie oświaty źle się skończy, ludzie nie będą chcieli pracować w szkole, bo to nisko płatne zajęcie.
Ale teraz to wygląda dużo gorzej, bo różnice w dochodach społeczeństwa są jeszcze większe niż wtedy i niskie zarobki nauczycieli wyglądają na tle innych jeszcze marniej.
Być może obecnej władzy chodzi o to by rządzić niewykształconym społeczeństwem, bo wtedy jest łatwiej jest rządzić? To oczywiście jest ironia, bo trudno uwierzyć w takie zamiary. Nie dziwią w tym kontekście podwyżki dla tzw. mundurówki, bo wiadomo, że każdy rząd, który chce się utrzymać przy władzy musi dbać o resorty siłowe.
Dziękuję za rozmowę.
Rząd odmrozi odpis na fundusz świadczeń socjalnych wszystkim, tylko nie nauczycielom