Jak wszystkie inne uczelnie publiczne, my też badamy losy absolwentów. Dostaliśmy informację zwrotną, że ci, którzy zdecydowali się na studia nauczycielskie, w przeważającej większości podjęli pracę w szkole. Mówię o naszych absolwentach z ostatnich lat. Jeśli chodzi o absolwentów z lat wcześniejszych, to mamy wśród nich także dyrektorów szkół.
Z doc. dr. Leszkiem Rykiem, dyrektorem Centrum Edukacji Nauczycielskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, rozmawia Katarzyna Piotrowiak
Dlaczego w szkołach brakuje fizyków?
– Nie mamy zbyt wielu chętnych na kierunku fizyka. Malejące zainteresowanie tymi studiami to nic nowego. Sprzyja temu w dużym stopniu pewien powielany od lat stereotyp, że to są studia trudne i nie tak łatwo można po nich znaleźć pracę w zawodzie. Tymczasem jest odwrotnie.
Na potwierdzenie moich słów powiem, że na Dolnym Śląsku w żadnym Urzędzie Pracy nie zarejestrowano jak dotąd bezrobotnego fizyka będącego absolwentem naszej uczelni.
Bardzo dobra informacja dla tych, którzy zastanawiają się nad kierunkiem studiów. Tylko co można zrobić, żeby zachęcić młodych ludzi do studiowania fizyki i zostawania nauczycielami?
– Dla mnie podstawową sprawą jest zmiana świadomości społecznej. Podejście do przedmiotów ścisłych jest fatalne, a wynosi się to już z domu. Nawet małe dzieci słyszą, że fizyka to jest przedmiot wymagający, że specjalnie się nie przyda, że lepiej wybrać coś z innej grupy kierunków, które akurat są modne.
O matematyce też się tak mówi.
– W rezultacie przybywa osób, które domagają się, żeby matematyka nie była przedmiotem maturalnym na poziomie podstawowym. Może dla tych osób to dążenie jest uzasadnione, ale taka decyzja może oznaczać, że cywilizacyjnie będziemy krok za innymi krajami. Rywalizacja o prymat technologiczny jest tak duża, że powinniśmy zacząć przekonywać do zmiany myślenia. Matematyka czy fizyka to nie są tylko treści nauczania, to jest także budowanie świadomości, elementów metody naukowej.
Uczeń musi wiedzieć, po co uczy się tej fizyki, po co ona jest światu potrzebna. Trzeba mu powiedzieć, że jeśli pozna podstawy, to łatwiej odróżni wiedzę naukową od wiedzy potocznej, a ta wiedza, którą wyniesie z lekcji fizyki, przyda mu się we wszystkich dziedzinach życia.
Należy potraktować nauczanie fizyki priorytetowo?
– Zamiast mówić o programach, trzeba zacząć mówić o zaletach przedmiotów, których uczy się w szkole, o tym, co uczeń zyskuje, że przyswaja określoną wiedzę i umiejętności. Trzeba pokazać, jak ta wiedza przekłada się na nasze życie. Uczeń powinien wiedzieć, co nam daje rozwój poszczególnych nauk, i że on też może w tym uczestniczyć, jeśli się to tego przyłoży.
Proponowany przez ekspertów IBE-PIB nowy podział przedmiotowy w siatce godzin, zwiększający nacisk na przyrodę w klasach IV-VI z odrębnymi przedmiotami w klasach VII-VIII, jest dla mnie jako fizyka bez znaczenia, bo o wiele bardziej liczy się podejście do ucznia.
Jeśli fizyki nie będzie miał kto uczyć, to kwestie programu zejdą na dalszy plan. Nie mówiąc o tym, że zmiana nastawienia społecznego będzie trudna.
– To prawda, a niestety, coraz częściej spotykam się z twierdzeniami, że cała wiedza jest w internecie i tradycyjna szkoła oraz nauczyciel nie będą wkrótce potrzebni. To oczywiście nieprawda. Jeśli ktoś szuka nowej informacji w różnych zasobach internetowych, to to, co w nich znajdzie, będzie miało sens tylko wtedy, jeśli on sam będzie już posiadał pewną ustrukturyzowaną wiedzę.
Trzeba więc zadbać, aby młody człowiek dysponował wiedzą sprzężoną z umiejętnościami. Jak jeszcze zyska umiejętności społeczne, to wtedy mamy kompletnego absolwenta, który poradzi sobie na studiach, rynku pracy i być może zostanie nauczycielem. Nie uzyskamy tego, jeśli będzie dominowało przekonanie, że uczeń nie musi niczego pamiętać.
Trzeba unikać takiego myślenia, bo inaczej młody człowiek nie będzie w stanie budować żadnych umiejętności poza prostymi, które są zalgorytmizowane.
Jaka jest w tym wszystkim rola uniwersytetów?
– W strategię uniwersytetu jest wpisane, że kształcenie nauczycieli jest elementem tej misji. Od świadomości i woli zależy, czy jest klimat do kształcenia nauczycieli, czy nie. U nas ten klimat jest. Od co najmniej sześciu lat obserwujemy lekką tendencję wzrostu liczby studentów, którzy podejmują się uzyskania uprawnień nauczycielskich. Co roku przyjmujemy od kilkunastu do kilkudziesięciu osób więcej. Zainteresowanie jest bardzo zróżnicowane, jeśli chodzi o konkretne przedmioty.
Na fizyce również coś drgnęło?
– Jak mówiłem, na kierunkach mających w nazwie „fizyka” coraz mniej jest osób, które decydują się na uzyskanie uprawnień nauczycielskich. Mieliśmy lata, kiedy wypuszczaliśmy siedmiu absolwentów, a potem był rok, że było ich zero, bo w ogóle było mało chętnych do studiowania fizyki.
W tym roku na moim macierzystym wydziale mamy troje studentów uzyskujących uprawnienia nauczycielskie. To są osoby o bardzo wysokich kompetencjach. Bardzo dobrzy studenci, nie osoby z przypadku.
Czy po skończeniu studiów trafią do szkoły? Jest na to szansa?
– Jeśli chodzi o indywidualne motywacje, bo tylko tak mogę to oceniać, słyszę, jak deklarują chęć pracy w szkołach. Ta trójka, o której mówię, będzie przygotowana do pracy w szkole podstawowej i ponadpodstawowej. Oczywiście, jak wszystkie inne uczelnie publiczne, my też badamy losy absolwentów. Dostaliśmy informację zwrotną, że ci, którzy zdecydowali się na studia nauczycielskie, w przeważającej większości podjęli pracę w szkole. Mówię o naszych absolwentach z ostatnich lat. Jeśli chodzi o absolwentów z lat wcześniejszych, to mamy wśród nich także dyrektorów szkół.
Obecnie absolwenci szkół wyższych rzadko zostają w zawodzie nauczyciela na dłużej, bo rynek oferuje im lepszą ofertę finansową.
– W przypadku fizyków na pewno. Jednak z tych, których wykształciliśmy stricte do zawodu nauczyciela fizyki, zdecydowana większość podejmuje się pracy w szkole. Co się dalej z nimi dzieje, jak długo utrzymują się w szkole? Z tym już jest różnie. Niejeden z naszych najlepszych absolwentów, który na początku drogi zawodowej trafił do szkoły, obecnie zajmuje się technologiami informacyjnymi.
Tak się dzieje, mimo że na uczelni kształcimy studentów bardzo blisko rzeczywistości szkolnej. Wielu z nich już w trakcie praktyk nauczycielskich jest kontraktowanych przez szkoły. Mogą wybierać, a część podejmuje pracę w szkole już na studiach drugiego stopnia.
Co się dzieje po uzyskaniu przez nich tytułu magistra?
– Niestety, nie wszyscy kontynuują pracę w szkole po uzyskaniu tytułu magistra. Żeby coś zmienić, trzeba zwiększyć motywację młodych do stawania się nauczycielami, inaczej nauczycieli będzie brakować. Pewne minimum ekonomiczne musi być spełnione. Wtedy być może chętnych będzie więcej. Obecnie na matematyce mamy względnie stałą liczbę tych, którzy podejmują się kształcenia nauczycielskiego – między 11 a 19 osób rocznie.
(…)
Zmiany w kwalifikacjach nauczycieli. MEN opublikowało projekt rozporządzenia
Co musi się zmienić, żeby chętnych było więcej?
– Musi się zmienić atmosfera wokół tego zawodu, bo od lat narasta przekaz, że to jest zawód, który nie daje szansy rozwoju. To nieporozumienie. Zarobki nie są może atrakcyjne, ale sam zawód daje wiele możliwości. My, naukowcy, może też nie należymy do elity ekonomicznej, ale możemy realizować swoje pasje. Tak jak nauczyciele. Co nie znaczy, że na tym należy poprzestać.
Część dochodu narodowego przeznaczona na edukację i naukę musi się zwiększyć. Tu każda wydana złotówka ma znacznie wyższą stopę zwrotu niż w gałęziach gospodarki.
To ilu jest zainteresowanych studiami w zawodzie nauczyciela?
– W tym roku akademickim na pierwszych zajęciach przygotowujących do uzyskania uprawnień nauczycielskich studia rozpoczęło ok. 250 studentów. Rozpoczęło, co nie znaczy, że skończy. To jest liczba studentów na wszystkich kierunkach kształcących nauczycieli w przedmiotach ogólnokształcących, czyli tych, którzy mogliby w przyszłości uczyć od klasy IV szkoły podstawowej do ostatniej klasy w szkole ponadpodstawowej. Osobno należy traktować tych, którzy uzyskują uprawnienia do edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej oraz pedagogiki specjalnej. To jest podobny rząd wielkości.
Który z przedmiotów cieszy się największym powodzeniem?
– Filologie obce i filologia polska – do tego stopnia, że otwieramy nowy kierunek edukacja polonistyczna. Z 40 miejscami. Całkiem niezła sytuacja jest też u nas na chemii. Przyjęliśmy w ub.r. 21 osób. Na historii jest około 40. Relatywnie dużo. Geografów w stosunku do potrzeb w naszym regionie jest za mało, ale zdecydowanie więcej, niż było, bo wypuszczamy między 11 a 21 absolwentów.
(…)
Dziękuję za rozmowę.
Przedstawiamy skróconą wersję wywiadu opublikowanego w Głosie Nauczycielskim nr 14-15 z 2-9 kwietnia br. Całość w wydaniu drukowanym oraz elektronicznym Głosu (e.glos.pl)
Fot. Archiwum prywatne