Chciałabym, żeby decydenci zrozumieli, że z każdym rokiem potrzeby uczniów w zakresie wspomagania będą rosły


Z Katarzyną Śliwińską, nauczycielem współorganizującym kształcenie integracyjne w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 36 im. Czesława Miłosza w Rybniku, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jaka była Pani droga do zawodu nauczyciela? Jak została Pani nauczycielem wspomagającym?

– Jako nauczyciel wspomagający pracuję od września ubiegłego roku z uczniami w klasach I-III. Wcześniej byłam pomocą nauczyciela w przedszkolu i asystowałam dziecku. Byłam tzw. cieniem, starałam się wtopić w tło. To jest takie intymne towarzyszenie dziecku. Próbuje się „wejść” w głowę podopiecznego, wyprzedzać jego myśli. Chodzi o to, żeby na tyle poznać dziecko, aby go nie przełamywać, aby nie czuło się zmuszane do wykonywania poleceń, tylko miało poczucie, że to ciekawe i robi to samodzielnie.

Jest chyba spora różnica w zadaniach asystenta, który jest „cieniem” w przedszkolu i nauczyciela wspomagającego w szkole?

– Różnice są znaczące. W przedszkolu przebywa się w małej grupie, plan dnia wyznaczają posiłki, zabawa i edukacja przedszkolna. W szkole jest plan lekcji, są sale, klasy, szatnie, a samo wspomaganie dzieci nie polega na wyręczaniu, lecz na dyskretnym kierowaniu ich czasem na lekcji i oferowaniu pomocy, kiedy dziecko tego potrzebuje, ale też budowaniu z nimi pozytywnych relacji czy ich relacji z rówieśnikami. Dyskrecja to podstawa. Kiedy na lekcji trzeba przekazać dziecku, że jest coś do zrobienia albo że nie wypadło dobrze, nauczyciel wspomagający musi tę informację przekazać tak, aby reszta klasy nie słyszała. W formule lekcyjnej jest to bardzo trudne, dlatego że wokół są uczniowie, szum lekcyjny itd.

Wasza praca jest czasem mylona np. z pomocą nauczyciela.

– Obecnie rzadko się zdarza, aby nauczyciel wspomagający miał jeszcze kogoś do pomocy. A przydałoby się. Generalna różnica między mną a pomocą polega na tym, że ja mam zadania dydaktyczne, zajmuję się maksymalnie piątką dzieci z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego, a pomoc nauczyciela nie jest pracownikiem pedagogicznym. Oprócz zadań merytorycznych współtworzę z danym nauczycielem, wychowawcą dokumentację. Zdarza się także, że angażuję się we wsparcie innych dzieci. Dzieci te albo nie są zdiagnozowane, bo rodzice tego nie chcieli, albo mają opinie tzw. mniejszej wagi. Jest w nich mowa o trudnościach, które nie są zakwalifikowane pod konkretne zaburzenia, ale my, nauczyciele, musimy mieć na uwadze ewentualne późniejsze dostosowania.

(…)



Chcesz wiedzieć więcej? Czytaj Głos Nauczycielski (nr 40, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 40/2021: