Kiedy obserwuję nauczycieli, to po roku wojny widać wyczerpanie psychiczne tych ludzi. Nauczyciele o tym nie mówią, ale można zauważyć piętno, jakie wojna przez ten rok zostawiła w ich psychice. Przecież oni nie tylko mobilizują się codziennie do pracy, większość nauczycieli angażuje się też jako wolontariusze w różne przedsięwzięcia, jak kompletowanie wyposażenia dla wojska, paczek, naprawy sprzętu itp. Cały czas żyją w napięciu. Nauczyciele potrzebują więc odpoczynku, regeneracji, odstresowania.
Z Dorotą Obidniak, koordynatorką współpracy międzynarodowej Związku Nauczycielstwa Polskiego, uczestniczką konwoju humanitarnego ZNP i AFT do Lwowa (7-9 lutego br.), rozmawia Piotr Skura
Przedstawiciele ZNP oraz amerykańskiego związku nauczycieli AFT pojechali na Ukrainę z transportem agregatów prądotwórczych, aby wspomóc lwowskie placówki oświatowe zmagające się z przerwami w dostawach energii spowodowanymi rosyjskimi atakami na infrastrukturę krytyczną Ukrainy. Jak obecnie wygląda życie we Lwowie?
– Pierwszy raz byliśmy we Lwowie między 7 a 14 października 2022 r. Teraz pojechaliśmy tam po raz drugi. Co do życia we Lwowie, to trzeba powiedzieć, że Lwów jest miastem doskonale zorganizowanym, które żyje, w którym się normalnie pracuje, w którym wojny raczej się nie widzi. Wojnę się natomiast czuje. Bardzo wyraźnie. Szczególnie teraz, w okresie poprzedzającym rocznicę ataku na Ukrainę. Jest to czas wzmożonej mobilizacji. Można to było dostrzec m.in. podczas naszych spotkań z władzami miasta. Mer Lwowa Andrij Sadowy nie mógł się z nami spotkać, bo miał jedną naradę po drugiej na temat czarnych scenariuszy związanych z możliwością dużego ataku na miasto.
Wojna jest też obecna we wspomnieniach i rozmowach. Jeden z naszych rozmówców, Oleg Paska, szef wydziału edukacji Lwowa, zapytany o kolejną pomoc, jakiej by od nas oczekiwał, powiedział, że chodzi o coś, co niekoniecznie musi mieć charakter materialny. Kiedy obserwuję nauczycieli, to po roku wojny widać wyczerpanie psychiczne tych ludzi. Nauczyciele o tym nie mówią, ale można zauważyć piętno, jakie wojna przez ten rok zostawiła w ich psychice. Przecież oni nie tylko mobilizują się codziennie do pracy, większość nauczycieli angażuje się też jako wolontariusze w różne przedsięwzięcia, jak kompletowanie wyposażenia dla wojska, paczek, naprawy sprzętu itp. Cały czas żyją w napięciu. Nauczyciele potrzebują więc odpoczynku, regeneracji, odstresowania. Istnieje obawa, że bez tego w pewnym momencie po prostu nie dadzą rady.
Dostarczyliście do Lwowa agregaty prądotwórcze. Jak ważna jest to pomoc dla placówek oświatowych?
– Podczas spotkania w październiku ub.r., w którym wzięła udział przewodnicząca AFT Randi Weingarten, mer Lwowa Andrij Sadowy wspomniał właśnie o agregatach. Randi po powrocie do USA przekazała jego prośbę członkom swojego związku.
Na wystosowany przez AFT apel o pomoc odpowiedzieli nie tylko nauczyciele, ale generalnie zwykli Amerykanie. Szczególnie aktywna w zbieraniu funduszy okazała się np. społeczność Amerykanów o korzeniach meksykańskich.
Mniej więcej połowę funduszy zebrała Fundacja Pomocy Dzieciom Ukraińskim, której współzałożycielem jest dr Irwin Redlener i jego żona Karen Redlener. Oboje od wielu lat zajmują się pomocą dzieciom w traumie i dzieciom, które doświadczyły długotrwałego stresu w efekcie kataklizmów czy pandemii. ZNP poproszono natomiast o zakup generatorów i zorganizowanie transportu do Lwowa. Kupiliśmy 50 agregatów, co było dużym wysiłkiem. Takiego zakupu nie dokonuje się od ręki. Agregaty dobrej jakości bowiem błyskawicznie znikają z polskich sklepów, wykupywane przez organizacje międzynarodowe pomagające Ukrainie. Wsparli nas tu panowie zajmujący się organizacją pomocy Ukrainie – Marek Ziółkowski i Michał Pochodyła. Chodziło o to, żeby dostarczyć do Lwowa sprzęt o odpowiednich parametrach, trwały, dobrej jakości, do którego jest zapewniony serwis. Udało się znaleźć niemiecką firmę, która produkuje takie agregaty i ma serwis zarówno we Lwowie, jak i Kijowie.
Generatory prądu od amerykańskich nauczycieli z AFT trafiły już do przedszkoli we Lwowie (video)
Gdzie trafiły te urządzenia?
– Agregaty przekazaliśmy stronie ukraińskiej – trafią do przedszkoli we Lwowie i do szkół w rejonie lwowskim. Dzięki nim można będzie oświetlić klasy, podłączyć centralne ogrzewanie, podgrzać posiłki dla dzieci w przedszkolach. Każda placówka otrzymała jeden agregat. Parametry sprzętu określiliśmy przy współpracy z władzami Lwowa oraz Marią Jacejko, szefową lwowskiego oddziału Związku Zawodowego Pracowników Oświaty i Nauki Ukrainy (TUESWU), z którym współpracujemy od lat.
Otrzymaliśmy listę 50 placówek, do których pomoc miała dotrzeć. Tak się stało. Mówiąc ściślej, w pierwszym transporcie dostarczyliśmy 20 agregatów dla przedszkoli lwowskich, a pod koniec lutego lub na początku marca dostarczymy kolejnych 30.
Jak dużym problemem są przerwy w dostawie prądu?
– Dużym. Podam przykład. W przeddzień naszego przyjazdu Maria Jacejko miała mi przesłać dokumenty, ale nie mogła tego zrobić, bo od rana do popołudnia nie było prądu. Dłuższe przerwy w dostawach prądu zdarzają się co drugi – trzeci dzień.
Odwiedziliście placówki, do których trafiły te generatory. Co zrobiło na Was największe wrażenie?
– Schrony w przedszkolach. To widok z jednej strony zaskakujący, z drugiej – wzruszający. Całą przestrzeń w piwnicy pod przedszkolem, w którym byliśmy, zorganizowano zgodnie ze szczegółowymi wymaganiami, w tym zapewniając dwa wyjścia ewakuacyjne. Ale na tym nie poprzestano, nauczyciele i rodzice przygotowali schron tak, by dzieci nie doświadczały dodatkowych lęków.
Pomieszczenia są więc odmalowane, na ścianach wiszą obrazki, wydzielono prowizoryczne sale do spania. Schrony wyposażono w zabawki, gry, pomoce do prowadzenia zajęć, telewizor, keyboard, toalety, kanapy. Nauczyciele robią wszystko, by dzieci nie przeżywały długotrwałego stresu, pozostając w schronie przez kilka godzin.
Zapewniają trochę normalności w nienormalnej sytuacji.
– Imponujące jest, jak nauczyciele zorganizowali się w tych trudnych momentach. Zwłaszcza że do ich placówek trafiają także dzieci uchodźcze, które musiały uciekać ze wschodnich rejonów kraju objętych działaniami wojennymi. W przedszkolach znajdują się także pomieszczenia do pracy z dziećmi z niepełnosprawnościami czy gabinet logopedy, ponieważ w Ukrainie, tak jak w Polsce, stawia się na edukację włączającą. Oświata lwowska jest zorganizowana bardzo dobrze. Przyjemnie jest im pomagać, bo wiadomo, że pomoc zostanie dobrze wykorzystana.
Co mówią ukraińscy nauczyciele?
– Rozmawialiśmy głównie o tym, czego potrzebują dzieci, jakie projekty realizują, o ich codziennej pracy. Widać, że dbają, jak mogą, o dobrostan dzieci.
Dla nas ukraińska rzeczywistość nie jest może aż tak dużym zaskoczeniem. Ale jak na to, co się tam dzieje, reagowali Amerykanie?
– Amerykanie są pod ogromnym wrażeniem determinacji i sprawczości nauczycieli w Ukrainie. Są szczęśliwi, że mogą pomóc, ale widzą też, że nauczyciele ukraińscy są partnerami, z którymi można się umawiać na pewne rzeczy, którzy wiedzą, jak korzystać z pomocy, potrafią przeprowadzić analizę potrzeb, są sprawni pod względem logistycznym.
Czy 50 agregatorów, które trafią do lwowskich placówek, zaspokoi potrzeby miejscowej oświaty, jeśli chodzi o tego typu wyposażenie?
– Tego dowiemy się zapewne w najbliższym czasie. Może być tak, że w wyniku trwającej nadal wojny pojawią się kolejne potrzeby. Możliwe więc, że będziemy rozmawiać o innych formach pomocy.
Na przykład jakich?
– Fundacja dr. Redlenera przygotowuje kursy online dla nauczycieli ukraińskich na temat pracy z dziećmi po traumie i długotrwałym stresie. Ofertę kursów otrzymaliśmy także my, w Polsce, ze względu na to, że w polskich szkołach znalazło się wiele dzieci ukraińskich. ZNP przygotowuje się do dystrybucji tych materiałów i kursów w języku polskim. Najprawdopodobniej w marcu uruchomimy ten program w naszym kraju. Kursy przydadzą się praktycznie każdemu nauczycielowi w Polsce, bo dotyczą pomocy nie tylko dzieciom doświadczonym wojną, ale też innymi kryzysami, np. pandemią. Po dostarczeniu drugiej partii agregatów zastanowimy się też z amerykańskimi partnerami nad możliwościami pomocy dla ukraińskich nauczycieli w przeciwdziałaniu wypaleniu i radzeniu sobie ze stresem. Zresztą nie tylko z amerykańskimi, bo Ukrainie pomaga też Międzynarodówka Edukacyjna (EI) zrzeszająca organizacje związkowe z całego świata.
Jakiej pomocy udziela EI?
– Na przykład centrala ukraińskiego związku nauczycieli otrzymała od EI duże wsparcie finansowe z przeznaczeniem dla nauczycieli pracujących na terenach objętych działaniami wojennymi. Niezwykle ważne jest podtrzymanie tam pracy związkowej, bo bez tego nie będziemy wiedzieli, co się dzieje na terenach zajętych przez wojska rosyjskie.
To oddziały związkowe informują o sytuacji w rejonach odciętych przez wojnę, o tym, które szkoły zniszczono, jaka jest polityka okupantów. To dzięki nim wiemy o tym, że Rosjanie palą książki, aresztują nauczycieli, rozkradają majątek szkół, prześladują pracowników oświaty, wywożą dzieci w głąb Rosji.
Informacje o takich zdarzeniach płyną do Kijowa, a potem do całego wolnego świata właśnie za pośrednictwem ogniw związkowych. Utrzymywanie sieci kontaktów jest kluczową sprawą, ma także wymiar moralny. ZNP wystąpił o utworzenie w ramach EI specjalnego zespołu ds. pomocy ukraińskiej oświacie, także z myślą o czasach, gdy wojna się zakończy. Liczymy na to, że pod koniec lutego zapadną decyzje w tej sprawie.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 7 z 15 lutego br.
Randi Weingarten, przewodnicząca AFT: Demokracja i edukacja to wartości, które trzeba promować
24 lutego 2022 r. Rosja zaatakowała Ukrainę. Wojna pochłonęła niezliczone ofiary