Przemysław Fabjański, dyrektor „Słowaka”: Nie chodzi o nasz komfort, ale o komfort uczniów, a raczej ich przyszłość

Wiem, że mówi się głównie o podstawie programowej i niżu demograficznym, ale w szkołach nie zaskoczę chyba nikogo, jeśli powiem, że problemem będą kadry. Nie ma kandydatów. Jeśli pensja nauczycielska nie będzie w granicach półtora – dwóch średnich krajowych, to nie będzie o czym rozmawiać. W szkołach większość to ludzie około pięćdziesiątki. To jest teraz młodzież pedagogiczna, tak mówimy w naszej szkole.

Z Przemysławem Fabjańskim, dyrektorem Uniwersyteckiego I Liceum Ogólnokształcącego im. Juliusza Słowackiego w Chorzowie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Czy koniec roku szkolnego przynosi nadzieję czy raczej rodzi jakieś obawy? Jakie jest podejście do kolejnych zmian i pomysłów, zapowiadanych przez ekipę rządzącą, której nauczyciele dali ogromny kredyt zaufania?

– Oczekujemy zmian, ale też jako nauczyciel zdaję sobie sprawę, że tego, co jest pokłosiem reformy z 2017 r., nie da się, ot, tak po prostu, odkręcić jednym podpisem. To znaczy, my wiemy, że Anna Zalewska potrafiła za jednym zamachem przewrócić wszystko do góry nogami, dlatego tak boleśnie przekonujemy się teraz, że wcale nie będzie tak łatwo powrócić na względnie normalne tory i poskładać system. W związku z tym ja uzbrajam się w cierpliwość, bo to odwracanie na pewno potrwa kolejnych kilka lat, aż zostaną wdrożone nowe podstawy programowe i wprowadzone zmiany organizacyjne.

(…)

Czyli to już jest ten etap, kiedy mówicie sprawdzam?

– W szkole ciągle coś sprawdzamy. Robimy badania wewnętrzne, testujemy pewne rozwiązania. Sprawdzamy je, może nie na całej populacji, ale na wybranych grupach młodzieży. My, nauczyciele, też uważnie się wszystkiemu przyglądamy. Tak było, jest i będzie.

Czy po tych kilku miesiącach można mówić o przełomie?

– Zobaczymy. Od 33 lat kieruję szkołą, dlatego mam nadzieję, że nie będzie to taki przełom z wielkim hukiem i nagle wejdziemy w coś zupełnie nowego, tylko że będziemy dokonywać zmian ewolucyjnych.

To, że będzie zupełnie nowa podstawa programowa, to dobrze. Liczę na to, że zostanie uwspółcześniona, mam tu na myśli głównie literaturę i słynny już kanon lektur, chociaż nie jest to jedyny element, który wymaga zmian. Trzeba jednak będzie skupić się na tym, żeby zakres nauczania języka polskiego o wiele bardziej uwzględniał potrzeby młodego pokolenia.

Kolejna sprawa to HiT. Już wiemy, że zniknie. Ten przedmiot może i w samych założeniach był słuszny, ale to, co zaoferowano uczniom i nauczycielom, a mam tu na myśl głównie podręcznik prof. Roszkowskiego, pogrzebało całkowicie ten projekt. Inna sprawa, że potrzebny jest przedmiot, który będzie dotykał zagadnień z zakresu edukacji obywatelskiej. Żeby jednak zastąpić czymś WOS, potrzeba dobrej propozycji, dzięki której młodzież dowie się, jak funkcjonuje europejska wspólnota, nasze państwo, jak działają samorządy.

Przemysław Fabjański: Szacunek dla edukacji osiągnął niebezpiecznie niski poziom. Jesteśmy na równi pochyłej

Jakie są Pana oczekiwania w kontekście przyszłości szkół?

– Mam nadzieję, że nadchodzą duże zmiany, które będą wprowadzane stopniowo. Mam nadzieję, że będą wdrażane z rozsądkiem i po uzyskaniu opinii środowiska nauczycielskiego, dyrektorów szkół, ekspertów. Mam nadzieję, że to będzie nasze wspólne dzieło.

Przez lata rozmawialiśmy o tym, że konieczne są zmiany w postrzeganiu zawodu nauczyciela, że trzeba odbudować prestiż.

– Nadal czekamy na poprawę. W tej kwestii będzie ciężko, bo poprawa prestiżu w zawodzie nauczyciela wiąże się ze zmianami społecznymi. Trudno będzie wpłynąć na zmianę myślenia w społeczeństwie. Jeżeli ktoś sobie wbił do głowy te wszystkie stereotypy o małym zaangażowaniu w pracę i długich urlopach, to na pewno szybko nie uda się go wyprowadzić z błędu.

Ja nawet nie widzę sensu, żeby komuś to wszystko tłumaczyć, skoro żyje w takim przeświadczeniu od lat. Pomyślałbym jedynie o młodszych pokoleniach, bo obawiam się, że pozostali nie będą chcieli słuchać.

Poświęciłem wiele lat na obserwację społeczeństwa, wiele razy swoje powiedziałem i po tych wszystkich latach stwierdzam, że nie ma co tej kwestii poświęcać więcej czasu. Pedagogizacja społeczeństwa w tym zakresie nie osiąga zamierzonego celu, jakim jest pokazanie prawdy.

Prestiż zawodu nauczyciela jest jeszcze pożądany czy nie?

– Bardzo chciałbym, aby coś się zmieniło, choć nie będę ukrywał, że kładę tutaj nacisk przede wszystkim na tę wartość, to dobro, którą jest edukacja. Wiem, że wielu osobom przeszkadza to, jakie wzorce szkoła promuje, bo przybyło w ostatnich latach osób, które uważają, że mają prawo działać po swojemu, czyli w ich mniemaniu lepiej, dlatego właśnie jest, jak jest.

Jak duży spadek zanotowały wartości, o których Pan mówi?

– Roszczeniowość to jest problem, bo niektórzy po prostu uważają, że wiedzą lepiej. Na szczęście tych przypadków nie mamy w naszej szkole wiele.

Konieczna jest więc społeczna kampania o tym, czym jest dla nas edukacja, jakie zadanie ma szkoła, jakie nauczyciel, a jakie minister?

– Zdecydowanie tak. Ja jako nauczyciel nie wtrącam się przecież w służbę zdrowia, w energetykę, górnictwo. Nie mówię nikomu, jak ma pracować. Tak samo jest z edukacją. O edukacji również powinni wypowiadać się fachowcy, nie ludzie, którzy myślą, że coś o tym wiedzą. To wcale nie jest takie proste, jak się wszystkim wydaje.

Czy mimo wszystko teraz łatwiej się oddycha?

– Łatwiej. Odpowiedź była błyskawiczna (śmiech). Chcąc być sprawiedliwym, muszę powiedzieć, że z delegaturą kuratorium bardzo dobrze nam się współpracowało, także przed zmianami. Oczywiście delegatura delegaturą, ale wpływ centrali na życie szkoły odcisnął swoje piętno.

Inaczej słucha się pani ministry Nowackiej, inaczej słuchało się byłego już ministra Czarnka. Widoczna jest różnica w sposobie zwracania się do obywateli i do nauczycieli.

Można więc zapomnieć o tym, co było?

– Raczej nie, jest jeszcze wiele niezakończonych rozliczeń. Tego nie można odpuścić. Pamiętamy. Amnestii nie ma. Osoby, które są podejrzewane o niegodne czyny, powinny to wyjaśnić. Te sprawy powinny być dokładnie zbadane, wyjaśnione i przekazane nam, społeczeństwu. Bo to, co się działo, to działo się za nasze pieniądze. Polaków.

O czym nie będzie można zapomnieć?

– My, nauczyciele, nie jesteśmy aż tak pamiętliwi, mamy na głowie masę obowiązków. My chcemy żyć przyszłością i raczej myśleć o przyszłości, zamiast rozgrzebywać dalej to, co było.

Ta teraźniejszość jest teraz ważniejsza, inaczej świat nam ucieknie. Dlatego wracamy do wielu działań, także do tych, które czasami musieliśmy zawiesić na kołku. W naszej szkole wróciliśmy do spotkań z ludźmi, także tych z pierwszych stron gazet, którzy mają młodzieży coś ciekawego do przekazania.

Nie chodzi tu o wyborczą politykę, bo na to nie pozwalam, ale raczej o to, aby np. w kontekście wyborów krajowych i europejskich nauczyć czegoś młodzież, wykorzystać ten moment, żeby im pokazać, jak pracuje państwo, jak pracują różne instytucje w kraju i za granicą. Zawsze pod kątem edukacji obywatelskiej.

Przemysław Fabjański: Nie wystarczy dostawić krzesło. Oddziały przygotowawcze to rozwiązanie tymczasowe

Co będzie priorytetem na kolejne lata?

– Wiem, że mówi się głównie o podstawie programowej i niżu demograficznym, ale w szkołach nie zaskoczę chyba nikogo, jeśli powiem, że problemem będą kadry. Nie ma kandydatów. Jeśli pensja nauczycielska nie będzie w granicach półtora – dwóch średnich krajowych, to nie będzie o czym rozmawiać. W szkołach większość to ludzie około pięćdziesiątki. To jest teraz młodzież pedagogiczna, tak mówimy w naszej szkole.

Większość z nas dobiega wieku emerytalnego, część go już przekroczyła, ale nadal pracuje. Widzimy więc, że ostatnia podwyżka, która jest w jakimś sensie wyrównaniem inflacyjnym, nie jest w dalszym ciągu żadnym magnesem.

Jest w ogóle jakaś szansa, żeby wyjść z tej kadrowej zapaści?

– Problem na pewno nie zniknie. Od kiedy zaczęło brakować nauczycieli, padły nam wszystkie zajęcia pozalekcyjne i cała dodatkowa praca z młodzieżą. Tego nie ma kto robić. Niektórzy już nie wyjeżdżają z uczniami na wycieczki, bo dorabiają w szkołach sobotnio-niedzielnych, więc nie mają ani jednego dnia wolnego w tygodniu. Pracują też na uczelniach w trybie zaocznym w weekend jako wykładowcy i asystenci. Czasem nie ma kto wziąć zastępstwa, bo nauczyciele biegają między szkołami i tym sposobem pozatykano wszystkie dziury. Tylko że w trzech różnych szkołach pracuje ten sam prof. Kowalski. To nie jest tak, jak myślą niektórzy, że nauczycieli wystarcza.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. Archiwum prywatne

>> Wywiad ukazał się w Głosie Nauczycielskim nr 24 z 12 czerwca 2024 r. Przedstawiamy skrót rozmowy, całość – w wydaniu drukowanym i elektronicznym – e.glos.pl

Nr 24/12 czerwca 24