Dr n. med. Aleksandra Lewandowska: Mamy standardy i rekomendacje, ale w praktyce nadal ścieżka pacjenta nie działa

Wszyscy jesteśmy w jednym wielkim klinczu, bo mamy sytuację taką, że za chwilę zaburzenie stanie się normą. Już co czwarty młody człowiek wymaga wsparcia i pomocy. Jest wiele do zrobienia. Nie możemy jednak działać obok siebie. Samo zwiększanie nakładów na psychiatrię dzieci i młodzieży nie zmieni tej sytuacji. Trudności będą, dopóki my, dorośli, nie zaczniemy ze sobą się komunikować, żeby to zmienić.

Z dr n. med. Aleksandrą Lewandowską, krajową konsultant w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, ordynatorem oddziału psychiatrycznego dla dzieci, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Po Tygodniu Zdrowia Psychicznego, który odbył się pod egidą MEN, oraz po Szczycie Zdrowia Dzieci i Młodzieży obradującym w Senacie, pojawiły się głosy, że jest szansa na poprawę w obszarze zdrowia psychicznego. Wiele osób uważa, że to zbyt optymistyczny wniosek. A Pani?

– Na przestrzeni kilku lat, odkąd zostałam konsultant krajową (czyli od 2021r. – red.), a jestem przede wszystkim lekarzem praktykiem, mogę powiedzieć, że następowały zmiany, ale były one związane głównie z systemem ochrony zdrowia. Nam, środowisku specjalistów, bardzo jednak zależało, aby w ramach tego nowego modelu opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży można było wreszcie współpracować ze wszystkimi podmiotami i instytucjami, które są zaangażowane w proces leczenia, opieki, edukacji i wychowania dziecka i nastolatka.

W koszyku świadczeń gwarantowanych to wszystko zostało ujęte, a sam model został zbudowany na bazie trójstopniowej piramidy, w ramach trzech poziomów referencyjnych, gdzie jej podstawą stały się ośrodki środowiskowej opieki psychologicznej i psychoterapeutycznej, czyli praca bezpośrednio z pacjentami w ich środowisku. Niestety, nie do końca to działa.

Dlaczego ten nowy model pomocy okazał się niewystarczający?

– Bo zmiany zachodziły intensywnie w samej ochronie zdrowia, natomiast nie były wdrażane równolegle równie mocno po stronie resortu edukacji, resortu rodziny i polityki społecznej, jak również resortu sprawiedliwości. My nie działaliśmy spójnie, wszystko, co wprowadzano, odbywało się na różnych szczeblach tej drabiny, ale oddzielnie, bez współpracy międzyresortowej.

Każdy działał w swoim zakresie i wprowadzał zmiany w obszarze pomocy psychiatrycznej i psychologicznej, ograniczając się do własnego podwórka?

– Tak, bo nie było współpracy międzyresortowej. Nie było zespołu, który by wszystkie te działania zintegrował. W każdym ministerstwie „coś się działo”, ale bardzo często my siebie nie widzieliśmy i nawet jak były próby spotykania się, porządkowania tego, co robimy, to brakowało domknięcia.

Pod egidą MEN trwa Tydzień Zdrowia Psychicznego. 28 lutego odbędzie się konferencja na temat zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży

Jeśli skupimy się na systemie edukacji, to widzimy m.in., że nadal są szkoły, w których nie udało się zatrudnić psychologa.

– Dokładnie o tym mówię. Każdy resort wprowadzał zmiany, ale to nie było działanie międzyresortowe, tylko realizowane na zasadzie odrębnych projektów i zadań.

Można powiedzieć, że w pewnym sensie był chaos informacyjny. Nie mieliśmy rzetelnej informacji adresowanej do szerokiego grona zainteresowanych problemami zdrowia psychicznego. Nie otrzymywali jej rodzice dzieci oraz same dzieci, które szukały pomocy.

Rodzice pacjentów wielokrotnie mówili, że nie do końca rozumieją, co się tak naprawdę dzieje w tej dziedzinie. Nie bardzo wiedzieli, do kogo najpierw powinni się zwracać. Nawet nie wszyscy specjaliści ochrony zdrowia, w tym pediatrzy, mieli pełną informację.

Czy system ochrony zdrowia psychicznego w ogóle działa?

– W służbie zdrowia funkcjonuje od kilku lat pewien model organizowania pomocy, który został wdrożony w trudnym momencie, bo w okresie pandemii. Ale mamy 2024 r. i z najświeższych danych, które otrzymałam z NFZ, dowiadujemy się, że na przestrzeni lat 2021-2023 dwukrotnie wzrosła liczba dzieci i nastolatków, którzy trafili do systemu ochrony zdrowia psychicznego.

I należy na bazie tych danych dokonać głębokiej analizy, bo mówimy o 100-procentowym wzroście pacjentów i to mimo intensywnie wdrażanego modelu środowiskowego. Na dzień dzisiejszy mamy przecież ponad 450 ośrodków pierwszego poziomu referencyjnego.

(…)

Dr Tomasz Gajderowicz z IBE na konferencji o zdrowiu psychicznym: To nauczyciele wymagają dzisiaj największego wsparcia i dowartościowania

Porozmawiajmy o pierwszej pomocy. Proszę powiedzieć, dlaczego nastolatek w kryzysie zamiast rozpocząć leczenie od terapii w pobliżu swojego domu, pierwszy kontakt ma dopiero z personelem szpitala?

– W naszym kraju w obszarze psychiatrii nie funkcjonuje jedna ścieżka pacjenta. Być może z tego względu, że zabrakło kampanii informacyjnej, która dawałaby pewien wgląd w schemat i strukturę postępowania kiedy, do kogo, z jakim problemem i dokąd kierować. Dlatego mamy takie sytuacje, że rodzic, który powinien udać się z dzieckiem do psychologa, zapisuje się do psychiatry, a z kolei ten rodzic, który powinien zapisać dziecko do psychiatry, nagle pojawia się z dzieckiem w izbie przyjęć albo zapisuje go do psychoterapeuty.

To rodzic, często metodą prób i błędów, decyduje o tej ścieżce. Mamy więc pięknie opracowane standardy i rekomendacje, ale jak już mówiłam – to nie do końca działa.

Częścią nowego modelu pomocy miał być psycholog szkolny. To założenie okazało się trudne do zrealizowania. Dlaczego psycholodzy nie chcą pracować w szkołach, to kwestia warunków płacowych czy coś innego?

– Jako lekarz praktyk, pracujący w zawodzie od dwóch dekad, mam za sobą wiele rozmów w różnych szkołach z nauczycielami, rodzicami i samymi uczniami. Dlatego moja opinia w odniesieniu do hasła „psycholog w każdej szkole” różni się od innych. Ta zapaść, którą mamy w dostępie do pomocy, wynika też z tego, że w naszym kraju nie mamy stworzonej bazy informacyjnej o miejscach, z których mógłby skorzystać np. rodzic szukający pomocy dla swojego dziecka. A mamy różne formy wsparcia, które prowadzone są po stronie służby zdrowia, ale też w poradniach psychologiczno-pedagogicznych i w strukturach należących do resortu pracy, rodziny i polityki społecznej. Są jeszcze NGO.

Miejsc, gdzie można uzyskać podobną pomoc, jest wiele, ale to również powoduje pewne konsekwencje. Z jednej strony różne resorty walczą o specjalistów, których brakuje, z drugiej my bardzo często dublujemy się w tych oddziaływaniach i w związku z powyższym tracimy zasoby kadrowe, bo często nie widzimy swoich wzajemnych działań.

(…)

W Senacie obradował Szczyt Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży. Wiele przyjętych rekomendacji dotyczy szkół

Czy tych kilka lat zmieniania systemu to czas zmarnowany?

– Absolutnie nie. Dużo się działo i nadal się dzieje, ważne jest, żeby wyciągać wnioski z doświadczenia i modyfikować te obszary, które tych zmian nadal wymagają.

Ponadto bardzo budujące jest to, że na konferencji MEN i IBE w lutym br. została przekazana informacja o współpracy trzech ważnych resortów zdrowia oraz edukacji, rodziny, pracy i polityki społecznej. Przecież wszystkim nam zależy na tym samym, czyli ochronie dziecka i nastolatka.

A zatem należy zacząć od wspólnie postawionego pytania, czy psycholog musi pracować w każdej szkole? Mając na uwadze dostępne obecnie zasoby kadrowe, należy się zastanowić, czy możemy inaczej to zorganizować, by ta pomoc była zapewniona każdemu potrzebującemu dziecku czy nastolatkowi. Już dziś dostęp do pierwszego poziomu referencyjnego jest w każdym powiecie.

Proponuje Pani, żeby każda szkoła miała stały dostęp do psychologa, który rezyduje poza nią i do niego można kierować uczniów z problemami?

– Byłoby super. Idealnie byłoby, żeby każda szkoła nawiązała porozumienie z pierwszym poziomem referencyjnym. Gdyby doszło do połączenia odpowiedzialności za ucznia, do zapewnienia sprawnej komunikacji i wymiany informacji, a więc podzielenia tych zadań, to można będzie zacząć sprawnie działać. Większość poradni psychologiczno-pedagogicznych działa w obszarze diagnozy, a więc to one robiłyby diagnozę, a część związaną z opieką, wsparciem i poradnictwem przejmowałyby poradnie specjalistyczne należące do systemu ochrony zdrowia. Kompleksowe zajęcie się uczniem byłoby wtedy szybsze. Powinniśmy wziąć pod uwagę, że inne oczekiwania mają nie tylko poszczególne resorty czy my, specjaliści pracujący po stronie ochrony zdrowia, ale przede wszystkim inne spojrzenie ma młodzież.

Kolejny nowy przedmiot w szkołach. Od 1 września 2025 edukacja zdrowotna zastąpi WDŻ

2139 prób samobójczych, 146 nieletnich odebrało sobie życie – to są dane za 2023 r. To chyba pokazuje, że szybka diagnoza dziś nie istnieje?

– Bardzo trudne pytanie. Różnie to wygląda w różnych rejonach, choć nam zależy na tym, żeby ta opieka pod kątem dostępności wszędzie była taka sama.

Ale jest to do zrobienia?

– Tak. Musimy zacząć ze sobą rozmawiać i układać tę ścieżkę pomocy dla dziecka i nastolatka międzyresortowo. Jestem ordynatorem oddziału stacjonarnego, ale pracuję też w lecznictwie ambulatoryjnym. Jeśli jest taka potrzeba, mam wizyty w domu dziecka, środowisku szkolnym czy ośrodku socjoterapeutycznym. Pracuję w dużym podmiocie leczniczym, więc o diagnozę jest łatwiej, zakontraktowana jest też większa liczba świadczeń i możliwa jest opieka kompleksowa. Poza dużymi ośrodkami jest znacznie trudniej. W powiatach już działają ośrodki w ramach pierwszego poziomu referencyjności, ale tam, gdzie jest potrzebna np. konsultacja u psychiatry dziecięco-młodzieżowego, jest już trudniej. Na wizytę u psychiatry czeka się minimum kilka tygodni. To najszybszy termin. Średnia długość oczekiwania w kraju to kilka miesięcy, a są takie miejsca, gdzie nawet kilkanaście miesięcy.

Co to oznacza dla nastolatka w kryzysie psychicznym?

– Jeśli mówimy o kryzysie psychicznym, to tutaj w ogóle nie ma mowy o czekaniu. Dlatego oddziały stacjonarne i całodobowe psychiatryczne izby przyjęć są przeciążone. Tutaj można się zgłosić bez skierowania i każdy musi otrzymać pomoc. Jeśli mamy bezwzględne wskazania do hospitalizacji, nastolatek jest przyjmowany na oddział. Obecnie większość przyjęć do oddziałów stacjonarnych w skali naszego kraju to są głównie przyjęcia w trybie nagłym, czyli w stanie zagrożenia życia lub zdrowia.

Tak nie powinno to działać, bo jak diagnozujemy te dzieci w szpitalu, to okazuje się, że 80 proc. z nich, gdyby otrzymała pomoc na wcześniejszym etapie, prawdopodobnie nie wymagałaby lecznictwa stacjonarnego.

(…)

Kuratoria a pomoc uczniom w zakresie zdrowia psychicznego. Szokujące dane z kontroli

Polska rodzina jest w aż tak wielkim kryzysie?

– Absolutnie tak. To, co dzieje się z kondycją psychiczną dzieci i później dorosłych, jest związane z kryzysem w relacjach. Czas pandemii uwypuklił to, co było już deficytowe. W 2023 r. o kolejne ponad 10 proc. wzrosła liczba dzieci, które doświadczyły przemocy ze strony rówieśników, a to siedmiokrotnie zwiększa ryzyko prób samobójczych.

Aż 2/3 nastolatków doznało przemocy rówieśniczej, a 79 proc. dzieci i nastolatków potwierdza doświadczanie przemocy w ogóle. Także ze strony dorosłych. To są porażające dane.

Wszyscy jesteśmy w jednym wielkim klinczu, bo mamy sytuację taką, że za chwilę zaburzenie stanie się normą. Już co czwarty młody człowiek wymaga wsparcia i pomocy. Jest wiele do zrobienia. Nie możemy jednak działać obok siebie. Samo zwiększanie nakładów na psychiatrię dzieci i młodzieży nie zmieni tej sytuacji. Trudności będą, dopóki my, dorośli, nie zaczniemy ze sobą się komunikować, żeby to zmienić.

Dziękuję za rozmowę.

*dr n. med. Aleksandra Lewandowska jest ordynatorem oddziału psychiatrycznego dla dzieci Szpitala im. Józefa Babińskiego Specjalistycznego Psychiatrycznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łodzi.

Przedstawiamy fragmenty wywiadu opublikowanego w GN nr 14-15 z 3-10 kwietnia 2024 r. Całość dostępna w wydaniu drukowanym i elektronicznym (e.glos.pl). Polecamy!

Fot. Archiwum prywatne

Nr 14-15/3-10 kwietnia 2024