Wywiad: Specjaliści nie chcą słabo płatnej pracy. Poza szkołą zarobią 2-3 razy więcej


Z Januszem Bębnem, dyrektorem Technikum nr 3 w Łodzi, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jak dziś wygląda sytuacja szkół zawodowych? Poprawia się?

– Pod względem kadrowym wygląda nie najlepiej. Niektórzy nasłuchali się w wiadomej telewizji, że nauczyciele zarabiają od 5 do 7 tys. zł na rękę. A ja jeżdżę od politechniki do politechniki szukając specjalistów. Liczę, że kogoś zatrudnię, a kiedy w końcu im mówię, ile za pełen etat pracy z uczniami dostaną i że na etacie stażysty będą pracować, uśmiechają się i dziękują za rozmowę.

Z iloma Pan rozmawiał?

– Ostatnio z trzema, może czterema, ale to byli ci, którzy w ogóle chcieli przyjść na rozmowę o pracę. Do dzisiaj poszukuję ekspertów z zakresu logistyki, klimatyzacji, chłodni. Na szczęście mam do dyspozycji swoją kadrę. To doświadczeni ludzie, chociaż grono jest zbyt szczupłe jak na nasze potrzeby. Mogę mieć tylko nadzieję, że oni nie odejdą z zawodu.

Jakich pieniędzy chcieli ci młodzi ludzie po politechnice?

– W granicach 3-4 tys. zł netto dla stażysty. Rodziny zakładają, chcą wziąć kredyt na mieszkanie itd. A przy obecnych zarobkach nauczycielskich mogą tylko o tym pomarzyć. Gdyby nie dezinformacja w mediach i na konferencjach polityków w sprawie zarobków nauczycielskich, nie byłoby takich niejasności.

Ma Pan dosyć ciągłego wyjaśniania tej kwestii kandydatom do pracy?

– Kiedy mnie wysłuchają, od razu pytają, kto ma rację: MEN czy dyrektor szkoły?

Sugerują, że Pan chce im dać mniej?

– Nie wiem, co myślą, ale posądzano mnie o to, że chcę zapłacić mniej. Kiedy tak się dzieje, wyciągam obowiązującą tabelę płac.

(…)



Więcej – tylko w GN nr 38 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 38/2019: