ZNP opiniuje negatywnie projekt rozporządzenia płacowego. Związek żąda podwyżek od stycznia. Oczekuje też wyjaśnień dotyczących deklaracji ministra w sprawie podwyżki 6 proc. od września: gdzie są pieniądze na te podwyżkę i na jakich zasadach ma zostać wypłacona (jeśli będzie wypłacona).
Z Krzysztofem Baszczyńskim, wiceprezesem ZG ZNP, rozmawia Jarosław Karpiński
W środę 4 grudnia br. odbędzie się spotkanie przedstawicieli oświatowych związków zawodowych z ministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim. Głównym tematem spotkania ma być projekt rozporządzenia MEN w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, które mają obowiązywać od stycznia 2020 r. Jakie ZNP zaprezentuje stanowisko w sprawie tego projektu?
– Negatywnie opiniujemy ten projekt i wręczymy panu ministrowi stosowną opinię prawną w tej sprawie. Postąpimy tak przede wszystkim dlatego, że mówimy w istocie o zerowym wzroście wysokości najniższych wynagrodzeń nauczycieli. Nie można mówić o podniesieniu stawek w trzeciej grupie, czy częściowo w drugiej, dlatego, że ci nauczyciele zarabialiby mniej niż wynosi minimalne wynagrodzenie. Oni nie dostaną więc podwyżek, tylko najkrócej mówiąc nie będą dostawali wyrównań.
Z jakimi postulatami i oczekiwaniami delegacja ZNP, z Panem na czele, idzie na to spotkanie?
– Idziemy z żądaniem wzrostu wynagrodzeń w oświacie o 15 procent od 1 stycznia. Skąd się wzięło to 15 procent? 25 procentowej podwyżki domagaliśmy się od września br. Rząd podniósł wynagrodzenia o 9,6 proc. A to znaczy, że po zaokrągleniu zostało jeszcze 15 procent. Chcemy także by w rozporządzeniu płacowym uregulować sprawę dodatków za wychowawstwo w przedszkolach. Na podobnych zasadach jak zostało to uregulowane w rozporządzeniu dla szkół rządowych. Dlatego, że słyszeliśmy z ust przedstawicieli MEN, że w rozporządzeniu nie może być ujęta sprawa wysokości dodatku na poziomie 300 zł, tymczasem w rozporządzeniu dla szkół rządowych zostało to ujęte.
Chcemy również rozmawiać o złożonej przez ministra Piontkowskiego deklaracji 6 proc. podwyżki dla nauczycieli w przyszłym roku, bo nie wiemy gdzie ta podwyżka jest zapisana, od kiedy ma obowiązywać i na jakich zasadach.
Minister Piontkowski powtarza, że ta podwyżka będzie obowiązywała od września 2020 r., i że zamierza rozmawiać w najbliższym czasie z ministrem finansów o podwyższeniu subwencji oświatowej na przyszły rok. Czy można z tym wiązać jakieś nadzieje?
– Pan minister Piontkowski powinien rozmawiać na ten temat z ministrem finansów zanim powstał projekt budżetu państwa. A nie po tym jak ten projekt został przyjęty przez rząd. W związku z tym składanie dzisiaj samorządowcom takiej deklaracji ma miejsce kilka tygodni za późno. Nie mam więc żadnych nadziei, bo ja w to po prostu nie wierzę. To jest taka mowa trawa, z której niewiele będzie wynikało. Minister być może zmieni rozporządzenie, które ma obowiązywać od 1 stycznia, ale nie została przecież podniesiona kwota bazowa, nie ma to żadnego przełożenia na ustawę budżetową. A to znaczy, że nawet jeśli dojdzie do podwyżki od 1 września, to znowu będzie ona oparta na psuciu zasad finansowania oświaty. Tak jak dzieje się teraz, gdy mamy do czynienia z ręcznym sterowaniem. Bo przecież ja dzisiaj nie wiem na jakiej zasadzie – abstrahując od tego, że wrześniowa podwyżka w tym roku się nie bilansowała, bo brakowało ok. 300 mln zł – trafiały pieniądze do samorządów.
Kwota bazowa była obiektywnym sposobem finansowania. Mogłem się z nią zgadzać, albo mówić że jest za niska, ale był to pewien wzór. Dzisiaj nie ma tego wzoru, więc jak minister Piontkowski może cokolwiek obiecywać? Tym bardziej, że przesłał do nas projekt rozporządzenia dotyczący zasad podziału subwencji oświatowej na 2020 r. w oparciu o starą kwotę bazową i w oparciu o projekt budżetu, w którym podwyżka nie ma żadnego odzwierciedlenia.
Dziękuję za rozmowę.