Felieton: Uczta


W liceum trwa kampania wyborcza do samorządu szkolnego. Kandydaci wszelkimi sposobami próbują pozyskać wyborców. Przynoszą istne fury frykasów i częstują nimi elektorat. Niestety, tylko uczniów. Nauczyciele nie mogą głosować, więc nie dostają nic.

Wczoraj uczennica pierwszej klasy przyniosła sześć blach, a każda wielka jak Drzwi Gnieźnieńskie, klasycznej karpatki z kremem budyniowym. Wystarczyło dla wszystkich. Nauczycieli nie częstowano, bo niby po co. Uczniowie brali po dwa, a nawet po trzy kawałki. Wchodzili na lekcje ubrudzeni kremem, oblizywali palce, wycierali usta chusteczkami. Niektórzy wyrzucali kawałki do kosza, bo już nie mogli zjeść. Patrzyłem na to ze łzami w oczach. A nauczyciel to pies?

 

Jedno dobre dziecko wzięło dla siebie trzy kawałki, dwa zjadło, a ostatniego już chyba nie mogło, więc pomyślało o mnie. Akurat pełniłem dyżur na trzecim piętrze i byłem świadkiem największej rozpusty.

(…)



Dariusz Chętkowski



Pozostałe artykuły w numerze 11/2019: