Felieton: Żart bardzo aktualny


Nikogo już nie bawią żarty z nauczycieli, którzy podczas lekcji rozmawiają przez telefon albo wysyłają SMS-y. Zachowują się tak nieomal wszyscy, więc to równie śmieszne jak oddychanie. Biorę do płuc solidny haust powietrza, wdycham i wydycham – no i gdzie tu jest dowcip?

Jeśli ktoś w trakcie zajęć nie zagląda z ciekawości do internetu, ten widocznie nie potrafi. Trzeba wysłać go na szkolenie do informatyków – i z tego ewentualnie się pośmiać. Można by też zażartować z nauczyciela, który przeprasza klasę, że odebrał telefon. Jednak poczucie winy też zanika, więc publika mogłaby nie zrozumieć. Czy jak kogoś swędzi nos i zaczyna się drapać, to się z tego tłumaczy? Może na dworze królewskim, gdy królowa Elżbieta patrzy, ale nie w szkole.

Nie bawią też wulgaryzmy w ustach pedagogów. Śmieszne jest, jak ktoś nie przeklina, bo to niezwykłe. No ale takich ludzi w gronie pedagogicznym raczej nie ma, a w każdym żarcie musi być chociaż cząstka prawdy. Czystego nonsensu młodzież nie lubi. Szczególnie na studniówce, gdy chce się pośmiać z nauczycieli na całe gardło. No więc muszą to być rzeczy naprawdę śmieszne i zrozumiałe dla każdego, a nie tylko dla klasy humanistycznej, która czyta Norwida i jego najtrudniejsze wiersze zna na pamięć.

(…)

Cały tekst przeczytasz w Głosie nr 8/2019 i w e-wydaniu



Dariusz Chętkowski



Pozostałe artykuły w numerze 8/2019: