Felieton. Ile tak można?


Uczeń poprosił o konsultacje przed drugim etapem ważnego konkursu. Dłuższą rozmowę w cztery oczy. Wie, że wszystkie terminy mam zajęte, ale może gdzieś go wcisnę. To nie takie proste, ponieważ biegam od pracy do pracy, z pracy do pracy, od pracy do pracy i z pracy do pracy. Jezu, ile tak można, rodacy?

A zatem jestem strasznie zajęty. W kilku miejscach zarabiam na utrzymanie. Przyjąłem wszystkie oferty, ponieważ życie zrobiło się strasznie drogie, a na podwyżkę pensji dłużej nie mogę czekać. Rachunki muszę opłacać już teraz. Grafik mam tak napięty, że nawet kominiarz nie może się doprosić, kiedy wpuszczę go do mieszkania na coroczny przegląd komina. Przed godziną 20 nie wracam do domu, a kominiarz, co za szczęściarz, dłużej nigdy nie pracuje. Czy mógłbym być w domu we wtorek o 18? Wolne żarty!

Przepraszam, ale dla nikogo nie robię wyjątków. Nie da się! Choćby sam kurator łódzkiej oświaty chciał zjeść ze mną kolację, musiałby dostosować się do mojego rozkładu zajęć. Pani minister też nie wcisnę – za dużo bym stracił. Jak mnie dyrektor prosi do gabinetu, to mam ochotę słuchać reprymendy i jednocześnie sprawdzać wypracowania. Nie chcę marnować czasu. Pierwszy wolny termin na indywidualne spotkanie z uczniem mam dopiero w kwietniu.

(…)



Dariusz Chętkowski



Pozostałe artykuły w numerze 10/2019: