Felieton: Za ile?


Od zakończenia strajku doskonale czuję się w szkole, ponieważ za pracę wykonaną ponad pensum otrzymuję wynagrodzenie ekstra. Pierwsza premia wpłynęła w maju, kolejna w czerwcu, potem w lipcu. W sierpniu też się spodziewam, no i we wrześniu, październiku itd. Nie są to kokosy, ale cieszy już sam fakt, że nie traktuje się mnie jak frajera.

Szczegółowo opisuję tę dodatkową robotę, oświadczam, że tyrałem po godzinach, składam papier w sekretariacie, a dyrekcja przyznaje mi specjalny dodatek. Ma z czego płacić, ponieważ na koncie placówki są pieniądze, których nie wypłacono nam z powodu strajku. Tak samo wynagradzani są inni nauczyciele. Właściwie cała oświatowa Łódź pracuje w wyjątkowych warunkach – po raz pierwszy nam się płaci za dodatkowe zaangażowanie. Takiego skutku naszego buntu nie spodziewał się żaden nauczyciel.

Wprawdzie wcześniej myśleliśmy, że zwyczajnie dostaniemy rekompensatę za utracone zarobki w okresie strajku (obiecała nam to prezydent Łodzi), ale szefowa powiedziała, że ani myśli się narażać. Podobnie postąpili dyrektorzy większości szkół. Prawo rzekomo zabrania płacić za czas, kiedy strajkowaliśmy. Jeśli chcemy zobaczyć te pieniądze, musimy na nie zapracować. Ten i ów nauczyciel kręcił nosem, ktoś uznał, że to niesprawiedliwe, ale gdy zrozumieliśmy, że dyrekcja nie ustąpi, przyjęliśmy jej warunki. My pracujemy ponad normę, a pracodawca nam płaci. Niech i tak będzie.

(…)



Dariusz Chętkowski

Więcej – tylko w Głosie nr 33-34 i w e-wydaniu



Pozostałe artykuły w numerze 33-34/2019: