Pandemia. Jeśli uznamy, że mamy wszystko za sobą, to wpadniemy w kolejne tarapaty


Z dr. n. med. Andrzejem Trybuszem, lekarzem, głównym inspektorem sanitarnym w latach 2001-2006, wykładowcą Akademii Kaliskiej, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Zaczyna się wielkie otwarcie, do tego zapowiedzi, że będzie wystarczająco dużo szczepionek, by objąć nimi także młodzież szkolną od 16. roku życia. Czy to wystarczy, by zluzować obostrzenia, otwierać szkoły, hotele, kina?
– Musi być zachowana jakaś równowaga między wymogami medycznymi i sanitarnymi a gospodarką, inaczej wpadniemy w głęboką recesję. Znoszenie obostrzeń nie jest prowadzone w jakimś wyjątkowo szybkim tempie, raczej w dość umiarkowanym. Jedyne zastrzeżenia, jakie można mieć, oprócz otwierania szkół, do których jeszcze wrócę, dotyczą odstępów między kolejnymi podejmowanymi decyzjami. Kolejne luzowania, powinny być wydłużone o co najmniej tydzień, mielibyśmy większą pewność, jakie efekty przynosi ich znoszenie – negatywne czy neutralne. To pozwoliłoby zaobserwować ewentualne skutki tych decyzji.

Przyzwyczajono nas, że decyzje zapadały w odstępach dwutygodniowych, w ostatnim czasie rząd coraz częściej komunikuje je na kilka dni przed otwarciem np. kin. A o jakim czasie Pan myśli?
– Lepiej by było, gdyby poszczególne luzowania były wprowadzane w odstępach trzytygodniowych, dlatego że od początku epidemii odnotowujemy weekendowe wahnięcia danych epidemiologicznych. Po trzech tygodniach moglibyśmy z całą pewnością powiedzieć, czy na przykład uwolnienie obiektów sportowych, galerii handlowych bądź przyspieszenie otwierania ośrodków kultury i kin daje efekt negatywny.

(…)



Więcej na ten temat – tylko w Głosie Nauczycielskim (nr 20-21, e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 20-21/2021: