Felieton. Jak przywrócić normalność?


Kilka lat temu odeszła na emeryturę koleżanka, która miała zwyczaj o wszystko się awanturować. A była w tym wyśmienita. Potrafiła najtrudniejszą sprawę załatwić od ręki, gdyż nikt nie chciał jej się narazić. Wydawało się nawet, że dyrekcja zgaduje jej życzenia i natychmiast spełnia. Jak to się mówi, dla świętego spokoju.

Kiedy odeszła na emeryturę, okazało się, że wszędzie piętrzą się trudności, drobnostki nie sposób załatwić. Na szczęście życie nie znosi próżni. Skoro ubyło jednego awanturnika, na jego miejsce musi narodzić się nowy. Może nawet kilku. To tylko kwestia czasu.

Okazja nadarzyła się wtedy, kiedy zepsuł się czajnik. Kiedy pracowała z nami owa awanturnica, czajnik nigdy się nie psuł, gdyż pewnie się bał. W ogóle żadne sprzęty nie ośmielały się psuć, wszystko chodziło jak w zegarku. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy koleżanka przestała pracować. Natychmiast zepsuła się brama wjazdowa, potem nawalił system dzwonków, zapchała się toaleta i została po prostu zamknięta (wcześniej by ją niezwłocznie naprawiono). Miało się wrażenie, jakby cały świat szwankował, a wszystko przez to, że nie było nikogo, kto wrzasnąłby mu do ucha, że tak nie wolno. No i w końcu zepsuł się czajnik.



(…)

 

Dariusz Chętkowski

 

Cały felieton – GN nr 39 (e-wydanie)



Pozostałe artykuły w numerze 39/2020: