Gdańsk. Nauczycieli szukamy poza granicami kraju… Jest niewesoło


Z Piotrem Kowalczukiem, zastępcą prezydenta Gdańska ds. edukacji i usług społecznych, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Jakie są koszty reformy edukacji w Gdańsku?

– Koszty reformy… a raczej deformy kojarzą mi się przede wszystkim ze zdewastowaniem i rozbiciem zespołów nauczycielskich, które specjalizowały się w pracy z nastolatkami w najtrudniejszym wieku. Praca była trudna i pełna wyzwań, a nauczyciele, którzy pracowali w gimnazjach, byli ekspertami od rozwiązywania trudnych problemów wychowawczych. Teraz pozostawiono tę młodzież w szkołach podstawowych, w tych samych budynkach, w których przebywają także młodsze dzieci. Wydłużenie nastolatkom podstawówki niczego nie ułatwi w ich dojrzewaniu, nie rozwiąże ich problemów ani nie zmieni wyzwań, z jakimi się zmagają. Uważam, że ta zmiana jest najgorsza w tym całym pakiecie, jaki zafundowała nam pani Zalewska. Pani minister wrzuciła odbezpieczony granat do szkoły podstawowej.

Likwidacja gimnazjów była najgorszą decyzją, a co jest na drugim miejscu?

– Kwestie związane z finansowaniem oświaty. 19 lat temu robiliśmy wszystko, żeby przebudować i dostosować szkoły dla potrzeb gimnazjalistów, dzisiaj na odwrót, wstawiamy meble dla najmłodszych. Pieniądze, które na to przeznaczyliśmy, można było lepiej wykorzystać, np. na podwyżki dla nauczycieli, na regulacje spraw kadrowych, które stanowią bardzo poważne wyzwania dla samorządów.

Znany jest na razie koszt finansowy reformy za 2017 r. Co z 2018 r.?

– Pierwszy rok deformy kosztował nas ponad 3 mln zł, bo obejmował kilka miesięcy. W większości były to koszty projektów związanych z dostosowaniem budynków szkolnych. W przypadku 2018 r. będziemy już mówić o kilkudziesięciu milionach złotych. Do sądu idziemy razem z innymi miastami Unii Metropolii Polskich, by pokazać, że minister Zalewska mijała się z prawdą, kiedy przez trzy lata mówiła, że reforma jest bezkosztowa. Jest bardzo kosztowna. Dlatego wyliczenia za kolejne lata będziemy dołączać do pozwu stopniowo.

Spora część społeczeństwa jest przekonana, że reformę szkoły mają już za sobą…

– …bo taka jest narracja rządu: wszystko jest dobrze przygotowane, nic złego się nie dzieje. Za niecałe trzy miesiące oczy się dopiero wszystkim otworzą. Uczniowie, którzy teraz biorą udział w rekrutacji do szkół ponadpodstawowych, widzą, że brakuje połowy miejsc. Temu nie da się zaprzeczyć. Nawet osoba najbardziej przychylna MEN musi to przyznać.

(…)



Więcej – tylko w Głosie nr 25 i w e-wydaniu



Pozostałe artykuły w numerze 25/2019: